[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lilli z trudem mogła oddychać. Nie wierzy jej. Uważa ją za oszustkę, a
przecież nic nie zrobiła. Zamknęła oczy, próbując sobie przypomnieć szczegó-
ły ostatniej fatalnej nocy z Tonym. Myśl, że wykorzystał ją młody De Luca,
była wystarczająco wstrętna, ale świadomość, że mógłby to zrobić ktoś inny,
obcy, przyprawiała ją o mdłości. Jak Max mógł jej uwierzyć, skoro ona nie
wierzyła sobie? I teraz jej nienawidził. Wyczytała to w jego twarzy.
W pierwszej chwili chciała zabrać dziecko i odejść, ale zaraz się zbunto-
wała przeciwko temu pomysłowi. Nie zrobiła nic złego. To ona była ofiarą.
Przez cały dzień w pracy Max nie był w stanie myśleć o niczym innym
jak tylko o tym, że Lilli go oszukała. Kiedy jednak emocje zaczęły opadać, co-
raz częściej dopadały go wątpliwości. Jeśli jej zaskoczenie na wieść o tym, że
Tony nie może być ojcem dziecka, było tylko grą, powinna dostać Oscara.
Wyglądała na zupełnie oszołomioną i zbitą z tropu.
Max usiadł przy biurku i westchnął ciężko. Powoli docierało do niego je-
S
R
dyne możliwe wytłumaczenie całej tej sytuacji. Tamtej nocy, kiedy Tony
wrzucił do szklanki Lilli narkotyk, nie on ją wykorzystał, tylko jakiś inny łaj-
dak.
Na myśl o maleńkim Dawidzie zacisnął dłonie w pięści. Max nawet nie
zdawał sobie sprawy, jak to dziecko mocno zapadło mu w serce. Należało do
niego. Pokochał je jak własnego syna. I jego matkę też. Obiecał, że się nimi
zaopiekuje i nie pozwoli, by teraz cokolwiek ich rozdzieliło.
Kiedy Max wrócił do domu, zastał Lilli w pokoju dziecinnym.
- Musimy porozmawiać - powiedział krótko.
Serce Lilli zabiło mocniej ze strachu, ale skinęła głową i wyszli na taras.
- Zrozumiem, jeśli zechcesz, bym razem z Dawidem odeszła z tego do-
mu. Nie oczekuję od ciebie wsparcia, zwłaszcza teraz.
Max splótł nerwowo dłonie.
- Lilli, przepraszam cię za swoje zachowanie. Wyciągnąłem pochopne
wnioski. Chyba już rozumiem, co się stało.
Zamknęła oczy. Nie mogła spojrzeć mu w twarz, powracając myślami do
tej strasznej nocy, o której chciała zapomnieć.
- Jak już ci wcześniej mówiłam, zerwałam z Tonym. Błagał, bym mu dała
szansę. Poszłam z nim do klubu - relacjonowała, starając się panować nad
drżącym głosem. - Zamówiłam colę, poczułam zawroty głowy i... nic więcej
nie pamiętam do czasu, aż się obudziłam w jakimś pokoju, w klubie. Wiedzia-
łam, że musiało się stać coś złego. - Otworzyła oczy i wyszeptała cicho: - Wy-
bacz mi, ale przysięgam, naprawdę nie wiem, kto to był. Nic nie pamiętam.
- Wystarczy. - Podszedł do niej i objął ją mocno. - Zbyt wiele przeszłaś.
Lilli bała się, że to, co się dzieje, jest tylko pięknym snem. Ciepło Maksa,
jego zapach, który tak kochała. Czy to możliwe?
S
R
Połykając łzy, podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. To, co dostrzegła,
potwierdziło jej nadzieje. Wierzył jej. To było równie jasne jak słońce, które
swymi promieniami oświetlało taras.
- Wierzysz mi, prawda?
- Oczywiście - przytaknął. - Powinienem ci pozwolić się wytłumaczyć,
ale...
- Rozumiem. Sądziłeś, że będziesz się opiekował dzieckiem swojego bra-
ta, a tak nie jest. - Wzięła głęboki oddech. - Jeśli chcesz, żebyśmy z Dawidem
odeszli...
- Nie - przerwał jej. - Nie możecie odejść. Należycie do mnie.
- A nie będziesz żywił do mnie urazy? - powątpiewała. - Nie będziemy
dla ciebie ciężarem?
Pokręcił głową.
- Chciałem się z tobą ożenić i adoptować Dawida i nie żałuję tego. Moje
uczucia się nie zmieniły. - Wplótł palce w jej włosy. - Przybrały tylko na sile.
Teraz wiem, jak jesteś dla mnie ważna. Nie sądziłem, że to się kiedykolwiek
stanie, ale zakochałem się w tobie. Nie potrafiłbym już żyć bez ciebie i nasze-
go synka.
Lilli objęła dłońmi jego surową, ale kochaną twarz.
- Sądziłam, że w swoich uczuciach jestem osamotniona - wyznała. - Wie-
działam, że zawsze będę cię kochać, ale nie myślałam, że kiedykolwiek odwza-
jemnisz moją miłość.
- Ale mimo wszystko wyszłaś za mnie.
- Wyszłam za ciebie, bo skoro będąc przy tobie, mogłam sprawić, byś był
szczęśliwszy, chciałam to dla ciebie zrobić. Tak bardzo cię kocham.
Przymknął oczy i przytulił ją mocniej do siebie.
- Nadal nie rozumiem, jak Tony mógł mieć tyle szczęścia, by na ciebie
S
R
trafić. Teraz ja jestem najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi, bo mam ciebie.
Jesteś moja już na zawsze.
Ich usta złączyły się w długim pocałunku.
- Na zawsze - powtórzyła Lilli. - A ja jestem najszczęśliwszą kobietą na
ziemi, bo dostałam mężczyznę ze stali, który jednak serce ma złote.
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]