[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kierując się głosem wilkołaka.
- Witajcie w Wolf Ridge. - Wysoki mężczyzna z gęstymi, siwymi włosami i
bursztynowymi oczami, ubrany w policyjny mundur, stał za biurkiem z ponurą miną. -
Wszyscy tutaj mówią do mnie: Szefie.
Jack spojrzał na pustą celę aresztu za jego plecami.
- Jesteś tu szefem policji?
- Tak, i mistrzem watahy. - Wilkołak wyciągnął rękę do Phila. - Miło cię poznać. Znam
twojego ojca.
- Z pewnością - mruknął Phil, ściskając dłoń Szefa. - To jest Jack di Venezia.
Szef nieufnie przyjrzał się Jackowi, ściskając jego dłoń.
- Moi synowie i ja znalezliśmy tę martwą dziewczynę w lesie. Myślę, że zabił ją ktoś z
waszych. Ma ślady zębów na szyi i jest kompletnie pozbawiona krwi.
Jack zacisnął zęby.
157
- Wampir, który ją zabił, nie jest jednym z naszych. Ja piję tylko syntetyczną krew i chronię
śmiertelników przed tymi, którzy zabijają dla pożywienia.
Szef skinął głową.
- To dobrze. Ja też nie pozwalam mojej watasze atakować śmiertelników.
- Musimy zobaczyć ośrodek, który odkryliście. - Jack zadzwonił do Robby'go i Phineasa;
obaj teleportowali się na miejsce.
Szef obejrzał ich sobie.
- Więc mamy jednego wampira z Wenecji, jednego ze Szkocji, sądząc po kilcie, i jednego
z...?
- Bronksu - dokończył Phineas. - Masz z tym jakiś problem?
- Nie. - Szef się uśmiechnął. - Zaprowadzę was do ośrodka. Jeśli jest tam wampir, który
zabija kobiety, to ja też chcę go powstrzymać.
Wyprowadził ich na zewnątrz i wszyscy wsiedli do SUV-a. Po trzydziestu minutach
dojechali do myśliwskiej chaty Szefa głęboko w lesie.
- Resztę drogi przejdziemy pieszo. - Szef wszedł za potężną maskę samochodu i zdjął
mundur. - Będzie szybciej, jeśli my, wilkołaki, zmienimy postać. - Zerknął na Phila. -
Gotów?
Phil zacisnął szczęki.
- Zostanę w ludzkiej postaci.
Szef się skrzywił.
- Wybacz. Odniosłem wrażenie, że...
- Nieważne - burknął Phil. - Będę tuż za wami. I wezmę twoje ciuchy.
- Dzięki. - Szef ułożył swoje ubranie na masce. Kiedy ruszył do lasu, jego ciało zaczęło się
zmieniać, po kilku sekundach był już wielkim, szarym wilkiem.
- O kurde - powiedział Phineas. - Szybko mu to poszło.
- Jest samcem Alfa. - Phil wziął ubranie komendanta. - One potrafią się z łatwością
przemieniać o dowolnej porze. Nie potrzebują pełni księżyca.
- Ach tak. - Phineas zerknął na sierp księżyca. - Więc ty pewnie nie jesteś...
- Dość - przerwał mu Robby. Wskazał Szefa, który pędził już w las. - Idziemy. Trzy
wampiry śmignęły za biegnącym wilkiem, Phil ruszył biegiem za nimi. Po kilku
kilometrach dotarli do kompleksu. Jack uśmiechnął się radośnie, widząc grecką świątynię.
Mam cię, Apollo.
- Bingo - szepnął Phineas. - To musi być tutaj.
Szef przysiadł na tylnych łapach, zasapany, z wywieszonym jęzorem.
- Kiedy Phil nas dogoni, będzie nas pięciu - powiedział Robby. - Możemy zaatakować od
razu. To było kuszące, bardzo kuszące, by wpaść i uratować Larę. Ale czy rozsądne?
- Nie wiemy, ile tam jest wampirów - stwierdził Jack. - Wiemy, że Apollo ma przynajmniej
jedną wspólniczkę. Może ich być więcej.
Powoli obszedł kompleks, trzymając się między drzewami. Pozostali szli za nim. Bardzo
chciał wysłać Larze telepatyczną wiadomość, że ją odnalazł, ale się nie odważył.
Wampiryczna telepatia była jak audycja radiowa. Każdy wampir w pobliżu by ją usłyszał.
Zjawił się Phil. Położył ubranie Szefa za drzewem i wilk przybrał na powrót ludzką
postać.
Phil przyjrzał się budynkom.
- To chyba nareszcie właściwe miejsce. Musi być, skoro w pobliżu znaleziono jedną z
zaginionych dziewczyn.
- Tak, ale chcę mieć więcej danych, zanim zaatakujemy. - Jack dostrzegł dwóch
158
strażników. - Zmiertelnicy. Uzbrojeni w miecze.
- Założę się, że są pod wampiryczną kontrolą - powiedział Robby. - Mogą być
zaprogramowani, żeby zabić kobiety i siebie, jeśli ktoś zaatakuje ośrodek.
- Cholera - mrukną! Phineas. - Niefajnie.
- Możesz mieć rację. - Szef wyszedł zza drzewa, zapinając koszulę. - Ten gość na pewno
nie będzie chciał zostawiać świadków. Chodzcie, pokażę wam coś.
Poprowadził ich przez las, aż trafili na gruntową drogę i bramę.
- Ta droga prowadzi do innego miasta, śmiertelników, jakieś pięćdziesiąt kilometrów stąd.
Sądzę, że stamtąd dostarczana jest tu żywność.
- Naprawdę? - Jack spojrzał na Phila. - Masz ochotę zmienić zawód? - Z pomocą
wampirycznej kontroli umysłu dość łatwo byłoby przekonać kierownika sklepu, że Phil
jest ich nowym dostawcą.
Phil skinął głową.
- Niezły plan. Ale będę tu za dnia, kiedy wampiry śpią. Mogę nie dowiedzieć się zbyt
wiele.
- Ja przyjdę tu w nocy, żeby dowiedzieć się więcej - odparł Jack.
- Chcesz się bawić w tajniaka? - Robby spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami. - Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]