[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczu, wpatrujących się w niego z obawą.
Przyszło mu na myśl, że jest niezwykle ładna, a gdy
dojrzał jej włosy pod skromnym kapeluszem,
przytrzymywanym tanimi wstążkami - aż dech mu zaparło.
Pomyślał, że to gra jego wyobrazni, potem - że ten kolor to
wynik farbowania. Gdy jednak stanęła naprzeciw, przekonał
się, choć wydawało mu się to nie do wiary, że ma przed sobą
włosy o barwie, jaką Boucher nadał swojej Dianie na obrazie,
który podziwiał u hrabiego de Roques w Paryżu.
Ponieważ książę milczał, stojąca na wprost niego kobieta
czuła się w obowiązku coś powiedzieć. Jej głos był delikatny,
dzwięczny i wyczuwało się w nim zdenerwowanie.
- Pragnęłabym się usprawiedliwić, że... przybywam tak
pózno, lecz pociąg się spóznił, a ja... nie wiedziałam, dokąd
mam się udać.
Laurencja nie chciała przyznać się księciu, że znalazła się
w kłopocie, ponieważ przekonała się, iż nie ma pieniędzy na
zatrzymanie się w gospodzie.
Stacyjka, na której Harry Carrington kazał jej wysiąść,
okazała się wioską, w której niełatwo było znalezć środek
transportu do położonego w odległości siedmiu mil zamku.
Jeszcze na początku podróży w przedziale drugiej klasy, w
którym umieścił ją Harry, przekonała się, że ma bilet tylko w
jedną stronę. Miała wrażenie, że Harry specjalnie nie kupił dla
niej biletu powrotnego, żeby zmusić ją do zdobycia
niezbędnych pieniędzy.
Stwierdziła też, że brak jej pieniędzy na najniezbędniejsze
wydatki w podróży. Nie wiedziała, ile może kosztować
przejazd ze stacji kolejowej do zamku i ile trzeba by zapłacić
w gospodzie za nocleg. Ponadto obawiała się, że w gospodzie
mogłyby ją spotkać jakieś nieprzyjemności.
Zdawała sobie sprawę, że ojciec byłby przerażony, gdyby
się dowiedział, że wybrała się samotnie w podróż i że
korzystała z wynajętego pokoju. Dlatego niezależnie od
póznej pory zdecydowała się na jazdę do zamku, mając
nadzieję, że markiza okaże się uprzejma i udzieli jej noclegu.
Kiedy przybyła na miejsce, woznica - zamiast na nią
poczekać w przypadku gdyby nie zastała markizy -
oświadczył ponuro: - Wracam natychmiast z powrotem!
- Proszę zaczekać choć parę minut - poprosiła.
Potrząsnął przecząco głową. - Pani mi da moje pieniądze.
Ponieważ wstydziła się robić scenę w obecności lokaja,
zapłaciła woznicy, a ten wystawił jej kuferek z dorożki i
pojechał, nie podziękowawszy nawet za napiwek.
To wszystko tak bardzo ją zdenerwowało, że gdy stanęła
przed księciem, wprost nie mogła wydobyć z siebie głosu -
taki strach ją ogarnął.
- W tej części kraju to nagminne, że pociągi się opózniają
- odezwał się w końcu książę. - Ponieważ moja ciotka udała
się już na spoczynek, może będzie pani tak uprzejma i powie
mi, co panią do nas sprowadza?
Takiego obrotu sprawy Laurencja się nie spodziewała.
Podczas podróży przygotowywała się w myśli do rozmowy z
markizą Humber, starszą już damą, która być może
wykazałaby zrozumienie dla potajemnych związków
małżeńskich.
Harry Carrington opowiedział jej o markizie. Swoje
informacje czerpała z książek pożyczonych w publicznej
bibliotece. Wynikało z nich, że markiza, podobnie jak grono
jej przyjaciół, zajmowała się filantropią, a ponadto wspierała
działania ministra Gladstona, zmierzające w kierunku pomocy
kobietom upadłym".
Laurencja w pierwszej chwili nie wiedziała, co ten zwrot
oznacza. Kiedy się domyśliła, oblała się rumieńcem.
- Nie zamierzałem pani sugerować - rzekł Harry - że
będzie pani musiała udawać tego rodzaju kobietę. Książę
ożenił się z Katie, ponieważ była porządną dziewczyną i nie
chciała się zgodzić na żaden inny związek oprócz małżeństwa.
Chcę pani tylko powiedzieć, że markiza ma opinię osoby
wyrozumiałej.
- Tak... oczywiście - wybąkała Laurencja czując, jak
bardzo krępujące jest poruszanie tego tematu w rozmowie z
mężczyzną.
Nawet przez myśl jej nie przeszło, że gdy przybędzie do
zamku, nie będzie mogła spotkać się z markizą, lecz
zaprowadzą ją do księcia.
Książę był bardzo wysokim mężczyzną i nawet na tle
ogromnych komnat zamkowych jego wzrost przytłaczał ją, a
nawet przerażał. Zdawało się Laurencji, że jego wzrok
przenika ją na wylot i odgaduje bez trudu, iż nie jest żadną
Katie King czy też księżną Tregaron, lecz córką zbiedniałego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]