[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że przez dwanaście miesięcy byli rozłączeni. Cała złość i żal,
które między nimi narosły, zniknęły jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki.
Nagle Alex otworzył oczy i jego spojrzenie padło na Sarę.
Przez krótką chwilę nie zdawał sobie sprawy z sytuacji. Potem
wszystko zrozumiał.
- Saro... - wyszeptał zachrypniętym głosem.
- Alex, ja... - zaczęła, ale ją uciszył i przygarnął do siebie.
Poczute ciepło jego ciała i słodycz pocałunków.
- Nic nie mów - wyszeptał jej do ucha. - Wiem, że to nie
powinno było się zdarzyć, ale mniejsza z tym. Nie możemy
dłużej przeczyć, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Było nam
wspaniale jak zawsze. Nie ma sensu dalej się ranić.
Próbowała go odsunąć, ale mała szamotanina skończyła
się na tym, że Alex objął ją jeszcze mocniej.
- Nie mamy czasu... - zaprotestowała słabo,
- Nie zgadzam się z tobą - szepnął i przytulił ją jeszcze
mocniej.
- Muszę... - Gorączkowo szukała wymówki. - Powinnam
wyprowadzić Jazona.
- Skądże. Jeszcze śpi - odparł, nie przestając jej pieścić. -
Wcale nie wygląda na takiego, któremu potrzeba spaceru.
- Ale nie zapominaj... - przekonywała Sara coraz
słabszym głosem. Nagle odezwał się dzwonek, niszcząc
romantyczny nastrój poranka. - Telefon - wyszeptała.
- Nie jest ważny - odpowiedział.
- Przeciwnie. Masz być uchwytny w każdej chwili.
- Mogą zaczekać kilka minut.
Telefon nie przestawał dzwonić. Rozbudzony Jazon
głośnym szczekaniem zaczął się domagać spaceru.
- Może to wiadomość o Julie. - Sara podjęła ostatnią
próbę,
- Możliwe - odparł Alex z rezygnacją, usiadł na łóżku i
podniósł słuchawkę.
Sara przyglądała się jego nagim plecom. Przez chwilę
żałowała, że im przerwano.
- Muszę iść - oznajmił. - Nagły przypadek w Spinney.
Policja nadal nie odnalazła dziewczynki - dodał po chwili.
- O Boże, tylko nie to - westchnęła, czując, jak pod
powiekami wzbierają jej łzy. - Miałam nadzieję, że ją znalezli.
Biedne dziecko...
Czar, który owładnął nimi poprzedniego wieczoru,
ostatecznie prysł. Alex ubrał się szybko. Sara włożyła jedną z
jego koszulek i zeszła do kuchni. Jazon przywitał ją, łasząc się
i merdając ogonem.
- Witaj, kolego - powiedziała, tarmosząc i głaskając
labradora. Podeszła do tylnych drzwi i wypuściła go do
ogródka. - Pohasaj trochę - mruknęła na wpół do siebie. -
Należy ci się chwila zabawy.
Pies radośnie wybiegł do ogrodu. Na moment przystanął,
zdezorientowany nieznanym otoczeniem. Rozejrzał się
uważnie, zastrzygł uszami i pobiegł w krzaki.
- Baw się dobrze - powiedziała Sara. - Na spacer będziesz
musiał poczekać, aż doprowadzę się do porządku.
Podeszła do lodówki.
- Chcesz coś zjeść? - spytała zbiegającego na dół Alexa.
- Nie mam czasu - oznajmił. - Szklanka soku
pomarańczowego i już mnie nie ma.
- Dobrze - odparła. Alex jednym haustem wychylił
podany napój i ruszył do drzwi,
- Przepraszam za to zamieszanie - powiedział,
zatrzymując się na ganku. - Zjedz śniadanie. Powinienem
niedługo wrócić.
- Nie martw się - odparła. - Dam sobie radę. Pójdę z
Jazonem na spacer i wrócę do domu, żeby się przebrać.
Zobaczymy się w przychodni.
- Wspaniale - odparł i pocałował ją w policzek. - Do
zobaczenia, - Pobiegł do samochodu. Raz jeszcze przystanął i
odwrócił się do Sary. - Zupełnie jakbyśmy byli małżeństwem.
%7łegnasz mnie na progu naszego domu.
- Prawie - odparła. - Różnica polega na tym, że to jest
twój dom, spotykamy się głównie w pracy i nie jesteśmy po
ślubie.
- Saro...
- Nic teraz nie mów - przerwała. - Idz już.
- Dobrze. Tak bardzo... - Zabrakło mu słów. -
Porozmawiamy pózniej.
- W porządku - mruknęła z rezygnacją, gdy samochód
ruszył. Pomachała mu na pożegnanie. - Może porozmawiamy.
Trzasnęła drzwiami i oparła się o nie. Tyle jest
niedomówień, które trzeba wyjaśnić, przemknęło jej przez
myśl. Ostatnia noc zmieniła wszystko. Po raz kolejny Alex
Mason przewrócił jej życie do góry nogami. Co zrobić, pytała
siebie w duchu. Co mam począć? Jedna szalona noc i cały z
takim trudem budowany spokój runął w gruzy.
Wróciła do kuchni. Jazon zakończył poranne bieganie i
wyczekująco spojrzał na swą panią. Sara nakarmiła psa i
zaczęła przygotowywać herbatę. Wszystkie czynności
wykonywała machinalnie, jak zahipnotyzowana.
Skończyła śniadanie i poszła na piętro, wykąpała się i
ubrała. Potem zawołała psa i ruszyła w stronę domu wujostwa.
Jazon radośnie biegał wokół niej i usiłował zwrócić na siebie
uwagę głośnym szczekaniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]