[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dłoń na ramieniu mężczyzny. - Kocham cię i nie chcę się
z tobą kłócić. Nadal uważam, że nie robimy nic złego.
- Och, Christy! - Z piersi Adama wyrwało się pełne
żalu westchnienie. - Nie twierdzę, że to coś złego, ale
pomyÅ›l, jakbyÅ› siÄ™ czuÅ‚a bÄ™dÄ…c na miejscu swoich rodzi­
ców. Czy naprawdę chciałabyś o wszystkim wiedzieć? Czy
chciałabyś, żeby sąsiedzi znali twoje życie osobiste?
- Chyba nie - zgodziła się Christy. - Nie chciałabym
również, żeby moje dzieci mnie oszukiwały. Dużo łatwiej
jest spojrzeć prawdzie w oczy, nawet tej najgorszej, niż żyć
w ciągłym zakłamaniu.
Adam nie mógł się z nią nie zgodzić. Nadal jednak było
mu głupio wobec Ilony i Roberta Knightów. Niestety, co
się stało, to się nie odstanie. Miał dwa wyjścia. Ciągnąć
dalej znajomość z Christy lub zerwać z nią zaraz, teraz.
Czuł jednak, że to drugie w ogóle nie wchodzi w rachubę.
Kochał tę dziewczynę. Jedyne co mógł zrobić, to przytulić
jÄ… mocno. Bardzo mocno.
- Jeśli za chwilę wpadnie tu twój ojciec ze strzelbą,
żeby mnie zastrzelić, będzie to wyłącznie twoja wina -
mruknÄ…Å‚.
Christy roześmiała się głośno.
- Nie bój siÄ™. Mama jest przewidujÄ…ca. Kiedy zoriento­
wała się, że jej mąż jest bardzo zazdrosny, kazała sprzedać
wszystkie strzelby, jakie były w domu.
- Czy to już wszystko, o czym  zapomniaÅ‚aÅ›" mi po­
wiedzieć? Czy może jeszcze coś ukrywasz? - spytał Adam.
Ujął Christy pod brodę i popatrzył głęboko w błękitne
oczy.
Przecząco pokręciła głową.
- To dobrze - odetchnÄ…Å‚ z wyraznÄ… ulgÄ…. - Nie sÄ…dzÄ™,
aby moje stare serce zdołało znieść jeszcze jakieś rewelacje.
- Naprawdę? - zmartwiła się Christy, pieszczotliwie
przesuwając dłonią po jego nagim brzuchu. - W takim
razie bÄ™dÄ™ chyba musiaÅ‚a zapomnieć o tej maÅ‚ej niespo­
dziance, jaką dla ciebie przyszykowałam.
- WidzÄ™, że potrzebne ci korepetycje z anatomii - roze­
śmiał się Adam chwytając jej zwinną dłoń. - Serce leży
w zupełnie innym miejscu.
Christy roześmiała się.
- Chyba bÄ™dziesz musiaÅ‚ zdradzić mi wszystkie taje­
mnice męskiego ciała.
- Dobry pomysÅ‚ - pochwyciÅ‚ Adam. - ProponujÄ™ za­
cząć od zaraz.
Odpowiedziało mu słodkie westchnienie.
ROZDZIAA
11
- WyglÄ…dasz bosko - oÅ›wiadczyÅ‚ Adam, patrzÄ…c z po­
dziwem na stojącą u szczytu schodów Christy.
Tego wieczoru Christy wydawaÅ‚a doroczne gwiazdko­
we przyjęcie dla rodziny i przyjaciół. Miała na sobie długą
suknię ze złotego aksamitu, którą można by określić jako
skromną, gdyby nie fakt, że miękki materiał ciasno opinał
kuszące wypukłości drobnej figury. Kiedy schodziła po
schodach, wąska spódnica rozchylała się ukazując zgrabne
nogi.
- Cieszę się, że ci się podoba - zamruczała zadowolona.
- Wcale nie dziwiÄ™ siÄ™ twemu ojcu, że jest taki zazdros­
ny o żonę. Jeśli choćby uśmiechniesz się do jakiegoś faceta,
nie wytrzymam i powybijam mu wszystkie zęby - zagroził
żartobliwie.
- Mój uśmiech jest dla wszystkich, ale moje usta marzą
tylko o tobie - szepnęła Christy, zarzucając mu ręce na
szyjÄ™. - Skorzystasz?
- Nie chciałbym pognieść ci sukni - Adam ostrożnie
objął ją w talii, przyciągnął do piersi i pocałował.
Christy poczuÅ‚a przyjemny dreszczyk podniecenia. Za­
drżała.
W tym momencie ostro zadzwięczał dzwonek u drzwi.
- Oho! To chyba pierwsi goście. - Christy niechętnie
odsunęła się od Adama i wygładziła sukienkę.
Nie minęła godzina, a dom był pełen ludzi. Adam stracił
Christy z oczu. Miał wrażenie, że się zgubił, choć musiał
przyznać, iż przyjaciele Christy okazali siÄ™ bardzo sympa­
tyczni. Rzecz w tym, że wszyscy byli tacy... mÅ‚odzi. Z wy­
jątkiem oczywiście Ilony i Roberta Knightów. Adam był
jedynym czÅ‚owiekiem zbliżajÄ…cym siÄ™ do czterdziestki. Co­
raz wyrazniej uświadamiał sobie, że do nich nie pasuje.
Christy zniknęła gdzieÅ› na dobre. Adam nalaÅ‚ sobie whi­
sky i zaszył się w zacisznym kącie. Wkrótce dołączył do
niego Robert Knight.
- O Boże, jak ja nie cierpię tej muzyki! - Starszy pan
zajÄ…Å‚ krzesÅ‚o obok Adama. Z gÅ‚oÅ›ników rozbrzmiewaÅ‚ naj­
nowszy przebój modnego zespołu Guns n'Roses.
- Napijmy siÄ™-zaproponowaÅ‚ Adam, wznoszÄ…c żartob­
liwy toast. - Zastanawiam siÄ™ wÅ‚aÅ›nie, co siÄ™ staÅ‚o ze sta­
rym, dobrym rock and rollem.
- Rock and roll? - Robert lekceważąco machnął ręką. -
Gdzie się podziała prawdziwa muzyka, przy której można
byÅ‚o trzymać kobietÄ™ w ramionach! Glenn Miller - to rozu­
miem!
- MyÅ›lÄ™, że upodobania muzyczne najwyrazniej od­
zwierciedlają różnice pokoleń - zauważył Adam.
- Nie da się ukryć, a raczej nie sposób nie usłyszeć.
Adam przypomniaÅ‚ sobie scenÄ™ podpatrzonÄ… w dzieciÅ„­
stwie, kłótnię ojca z Marshą. Charles nie chciał iść na jakieś
przyjęcie. Twierdził, że na takich imprezach czuje się jak
ryba bez wody, bo nawet nie wie, o czym oni wszyscy
mówią.
Dopiero teraz Adam mógÅ‚ w peÅ‚ni zrozumieć ojca. Przy­
jaciele Christy mówili przez cały czas o jakichś wspólnych
znajomych. WiÄ™kszość z nich jeszcze studiowaÅ‚a. Niektó­
rzy byli zaręczeni, inni świeżo po ślubie albo też właśnie
powiększyła im się rodzina. Rozmawiano więc głównie
o mieszkaniach, meblach i pieluszkach. Chociaż wszyscy
byli dla niego bardzo mili, wiedział, że są równie jak on
skrępowani całą sytuacją.
W przeciwległym rogu pokoju zauważył w końcu złotą
główkę Christy. Dziewczyna była pogrążona w ożywionej
dyskusji z rówieśnikami. Ci młodzi ludzie to był jej świat,
a on po prostu do niego nie pasował.
OgarnÄ…Å‚ go smutek i żal. Bardzo kochaÅ‚ Christy i wÅ‚aÅ›­
nie dlatego doszedł do wniosku, że musi pozwolić jej
odejść. Zdawał sobie sprawę, że im wcześniej to nastąpi,
tym lepiej dla nich obojga.
Wreszcie wyszli ostatni goście. Christy zamknęła drzwi
z ciężkim westchnieniem.
- Zmęczona? - spytał Adam z troską. Podszedł do niej
i odgarnął z czoła kosmyk jasnych włosów.
- WykoÅ„czona - odpowiedziaÅ‚a Christy, opierajÄ…c gÅ‚o­
wę na jego piersi. - Udało się nam przyjęcie, prawda?
- Było bardzo miło - odpowiedział Adam drewnianym
głosem.
- Czy coś się stało? - zaniepokoiła się Christy.
- Nie, skądże! - zaprzeczył.
- Nie kłam. Za dobrze cię znam.
- Jutro o tym porozmawiamy, dobrze? Teraz jesteÅ›
zmęczona i powinnaś się położyć.
- Chcę porozmawiać o tym teraz, Adamie.
- Ależ, Christy, to nic pilnego. - Adam zmarszczył
brwi.
- Nieprawda! CoÅ› jest nie w porzÄ…dku i muszÄ™ wie­
dzieć, co się stało.
- Co za uparta kobieta - zdenerwował się Adam.
- To jedyny sposób, żeby z ciebie cokolwiek wyciÄ…g­
nąć - nie ustępowała Christy.
- Nie chcę się z tobą kłócić, Christy.
- To powiedz mi wreszcie, o co chodzi.
Przez chwilÄ™ mierzyli siÄ™ gniewnym wzrokiem. W koÅ„­
cu Adam ustąpił.
- No dobrze. Chodzi o nas. Nie pasujemy do siebie -
wybuchnÄ…Å‚.
- Ach tak. Można wiedzieć, kiedy doszedłeś do tego
wniosku?
- Myślałem o tym przez cały czas, ale powtarzałem
sobie, że może jakoś sobie z tym poradzimy. Niestety, dziś
wieczór przekonałem się, że to niemożliwe.
Christy otworzyła usta, aby zaprotestować, ale Adam
nakazał jej gestem milczenie.
- Możesz sobie mówić, co chcesz, ale i tak nie zmieni
to faktu, że jestem dla ciebie za stary.
- No nie! - jęknęła Christy. - Chyba nie zamierzasz
znowu do tego wracać?
- Nic na to nie poradzÄ™. Dzisiejsze przyjÄ™cie potwier­
dziło moją opinię. Różnię się od twoich przyjaciół tak
bardzo, że nawet nie potrafię z nimi rozmawiać. Przez cały
czas czułem się jak przybysz z innej planety. Twój świat,
Christy, jest dla mnie obcy. Do licha! Nie mogÄ™ nawet
Å›cierpieć tej muzyki, której z takim upodobaniem sÅ‚ucha­
cie!
Christy milczaÅ‚a przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™, po czym oÅ›wiad­
czyła pogodnie:
- Chyba wiem, dlaczego czułeś się tak obco dziś wie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \