[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stary przykłusował z góry. Chepe, który kucał pod sosną, wstał. Torba ważyła więcej, niż
przypuszczał. Położył ją na ziemi i, wprowadziwszy siedmiocyfrowy szyfr, otworzył. Była, tak jak
się spodziewał, pełna dolarów. Dostrzegł osłupienie na twarzy starego, który nagle wydał mu się
dużo starszy niż przed tygodniem, kiedy go wyhaczył, świeżo wypuszczonego z więzienia, dokąd
trafił za przestępstwo (kradzież bydła) popełnione, jak zapewniał, przez inną osobę. Nie ogolił się.
Czy pił? Chepe wyjął z torby kilka banknotów i podał mu je. Tamten wziął pieniądze, obrzucił
Chepego nieufnym spojrzeniem. Chciał więcej. Miał za pasem długą maczetę, zmienił jej pozycję,
schylając się po tradycyjne nosidło, które wcześniej zostawił pod sosną. Kiedy zakładał mecapal na
plecy, Chepe szybko uniósł ramię. Jego własna maczeta, dotąd ukryta, pionowo przecięła powietrze
i ze świstem spadła na kark starego. Jego głowa zachwiała się, ale nie oddzieliła od ciała, które
upadło pod ciężarem drewna. Zostawił je tak. Nie będzie mowy o znęcaniu się, pomyślał.
Zakwalifikują to jako napad rabunkowy i dobrze. Pochylił się nad zwłokami, żeby przeszukać
kieszenie. Wyciągnął dopiero co wręczone staremu banknoty oraz plastikową koszulkę z dokumentem
tożsamości zmarłego. Na przewleczonym przez oczko jego paska sznurowadle wisiał kluczyk od
kłódki. Chepe zostawił go na miejscu.
Najprawdopodobniej nikt nie zjawi się w tym miejscu przez cały dzień. Kto znajdzie ciało?
Padlinożerne ptaki? Jakieś dzieci? Jak donoszą władze, w okolicach Fraijanes odkryto zwłoki
mężczyzny... Prensa Libre mogła zamieścić taką notkę. Nuestro Diario opublikuje zapewne
zdjęcie: zbliżenie na niemal bezgłowego, podnoszonego z drogi trupa...
Jedynie w dwu procentach takich zbrodni wszczynano urzędowe śledztwo, przy czym z tych dwu
procent jedynie dwa czy trzy przypadki trafiały do sądu. A ten? Chepe oddalał się już ścieżką
wiodącą pod górę, ale przystanął i pospiesznie zawrócił. Należało załatwić sprawę porządnie.
Odstawił torbę z pieniędzmi na bok i trzymaną przez chusteczkę maczetą zmarłego pociął mu twarz,
posiekał uszy, policzki i nos. Odrąbał mu też dłonie i pokroił palce. Tak lepiej, pomyślał. Z kieszeni
marynarki wyjął ćwierćlitrową butelkę po quezaltece wypełnioną ropą i skropił kupki mięsa, jak
również resztę ciała, by następnie je podpalić, tak jak pierwotnie zamierzał. Niezidentyfikowany,
mniej więcej pięćdziesięcioletni Indianin został znaleziony przez mieszkańców kolonii Las Anonas
poÅ‚ożonej niedaleko miasteczka San José Pinula, na granicy z gminÄ… Fraijanes. ZwÅ‚oki miaÅ‚y
okaleczoną twarz i poparzenia na całym ciele... napiszą dziennikarze. Podniósł torbę i pospiesznie
ruszył w stronę boiska, które musiał minąć (obszedł je, kryjąc się w lasku), by wyjść na szosę,
pokonać mostek i wrócić na uliczkę, gdzie wcześniej zaparkował wynajęte auto.
Czy był coś winien Camilowi? Właściwie czemu? A temu, odpowiedział sam sobie. Niech się
dupek goni, mruknÄ…Å‚, ruszajÄ…c.
14
Cayetano próbował dodzwonić się do niego dwa razy, zaraz po przekazaniu pieniędzy, ale Chepe
nie odbierał.
Czekając na zakończenie spotkania w gabinecie don Claudia, niemal widział wujka wysyłającego
wskazówki z ukradzionego blackberry. Pieprzony Chepe, myślał.
Dziwny odgłos skierował jego uwagę na fontannę. Kot złapał jaszczurkę i teraz przeżuwał ją ze
smakiem. Ten moment, powiedział sobie w duchu Cayetano, z pewnością zapamiętam.
Mężczyzni milczeli. Czarny kot przedefilował za oknem. Z uwagą zajrzał przez szybę do wnętrza
pokoju, po czym przepadł wśród odłamków lawy i ciemnozielonych roślin.
Zapadł zmrok. Don Claudio po raz nie wiadomo który sprawdził swoją skrzynkę głosową.
Ponownie wysłał żałosnego maila: Czekamy na wiadomości , na którego, jak już wiedzieli, miało
nie być odpowiedzi. Robiło się coraz pózniej. Dokładnie o jedenastej wszyscy się rozeszli.
Było południe, gdy Michael McClosekey zjawił się z ostatecznym raportem ze swojej pracy dla
don Claudia, zawierającym zestaw fotografii i nagrań. Wypłata ubezpieczenia z tytułu porwania
miała zająć firmie Lloyd parę miesięcy. Detektyw chciał teraz odebrać swoje honorarium.
Tak, don Claudio. Z naszego punktu widzenia sprawa jest zamknięta. Odzyska pan całą kwotę,
ma pan to tutaj czarno na białym. Co do pańskiej córki, to nie należy tracić resztek nadziei. Niczego
nie da się powiedzieć na sto procent.
15
Pewnego popołudnia don Claudio który stracił resztki nadziei wyrwany został ze swojego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]