[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jeszcze nic nie mogę o nim powiedzieć. W sobotę był w szoku, prawie się nie
odzywał, ale już sam fakt, że przyjechał, dobrze o nim świadczy, prawda?
- Zobaczyć ich razem, to dopiero musi być widok - rozmarzyła się matka. - Kiedyś
Kris i Nikos będą tak wyglądali.
Gabi przytaknęła ruchem głowy.
- Thea była piękną kobietą, a chłopcy już są śliczni. Jak dorosną, będą równie
przystojni jak Andreas, to znaczy Leon - poprawiła się szybko.
- Czy on wie, że Krisa czeka seria operacji?
- Nie - wybąkała Gabi.
- Dlaczego mu nie powiedziałaś?
R
L
T
- Bo widziałam, że Leon jest wstrząśnięty. Postawiłam się na jego miejscu. Zrozu-
miałam, jaka go czeka ciężka rozmowa z żoną. Chyba nie chciałam go bardziej przestra-
szyć. Bałam się też, że pomyśli, że mnie chodzi o pieniądze na leczenie.
Teraz ojciec poklepał ją po ramieniu.
- Powiedz Andreasowi. On najlepiej będzie wiedział, jak postępować z bratem.
- Tak zrobię - obiecała.
- Czy ich rodzice wiedzą?
- Nie.
- A gdzie znajduje się owo bezpieczne miejsce, które Andreas ci zaproponował?
Gabi wstała. Z emocji nie mogła długo usiedzieć w jednym miejscu.
- Na wyspie Milos.
- No tak, oczywiście - mruknął ojciec. - Rodzina od kilku pokoleń posiada tam re-
zydencję z prywatną plażą, lepiej strzeżoną od Białego Domu.
- Andreas zaproponował, żebym zamieszkała w pobliskiej miejscowości, Apollo-
nii, ale szczegółów nie znam. Prosił, żeby zdać się na niego. Nie jestem pewna, jak nale-
ży postąpić. Powiedziałam, że muszę się zastanowić.
Pan Turner odchrząknął.
- Nie muszę ci mówić - zaczął - jak bardzo oboje z matką cieszylibyśmy się, gdy-
byś z dziećmi była blisko nas, dopóki Leon czegoś nie zdecyduje. Wolałbym naturalnie,
żebyś została tutaj...
- Nie, tato - Gabi wpadła mu w słowo. - Nie wiem, jak udało ci się pracować przy
takim zamieszaniu, jakie tutaj panuje, ale czas, żebyś miał normalne warunki do przyj-
mowania oficjalnych gości. Nic nie powinno rozpraszać twojej uwagi.
- Ty i dzieci nie rozpraszacie mojej uwagi.
- Wiesz, o czym mówię, tato. Andreas przekonywał mnie, żebym potraktowała
pobyt na Milos jak wakacje.
Matka spojrzała na Gabi z namysłem.
- Jeśli Leon ostatecznie dojdzie do wniosku, że chce wychowywać dzieci, to okaże
się, że propozycja Andreasa była dobrym rozwiązaniem. Za tydzień wszystko będzie już
wiadomo. Ale decyzja należy do ciebie, córeńko.
R
L
T
To właśnie trapiło Gabi. Jeśli Leon zechce uznać dzieci i je wychować, ona odzy-
ska wolność i będzie mogła wrócić do Stanów. Lecz od przyjazdu na Kretę cztery mie-
siące temu jej życie uległo takiej zmianie, że nie wiedziała, czego właściwie chce.
Blizniaki znaczyły dla niej wszystko. Co do Andreasa... Cóż, czekał na telefon od
niej.
- Andreas robi, co może, żeby połączyć dzieci z ojcem. Ja to wszystko zaczęłam i
ja muszę dokończyć. Zgodzę się na jego propozycję - oświadczyła. - Zobaczymy się ra-
no.
Pobiegła do swojego pokoju. Andreas odebrał telefon już po pierwszym dzwonku.
- Gabi? - Jego głos poznałaby na końcu świata. - Rozmawiałaś z rodzicami?
- Tak. Dzieci potrzebują ojca. Jeśli mój przyjazd na Milos pomoże Leonowi szyb-
ciej podjąć decyzję, to nie mogę się sprzeciwiać.
- Dobrze. Teraz posłuchaj. Jutro rano rób wszystko tak, jak było zaplanowane. Ale
kiedy dojedziesz na lotnisko, każ kierowcy jechać na lądowisko dla helikopterów. Tam
będzie czekał na was mój śmigłowiec.
- Zgoda. - Gabi mocniej zacisnęła palce na słuchawce. - Jest coś, o czym musisz
wiedzieć - zaczęła. - Powinnam była powiedzieć ci wcześniej, ale się bałam.
- Czego?
- %7łe pomyślisz to, co na początku. %7łe chodzi o pieniądze.
- Mów.
- To dotyczy Krisa.
- Co z nim?
Teraz w głosie Andreasa Gabi wyłowiła ostrzejszą nutę.
- Urodził się z wadą serca, zwężeniem zastawki aortalnej. Nikt nie wie, dlaczego.
Nie jest to sprawa genetyczna. Thea zachorowała na serce, dopiero kiedy była w ciąży.
Fachowo nazywa się to stenoza.
- Zauważyłem, że jest odrobinę mniejszy od brata.
Większość ludzi nie dostrzegała żadnej różnicy między chłopcami, lecz nic nie
uszło uwagi Andreasa.
R
L
T
- Pediatra w Heraklionie powiedział, że pierwszą operację Kris musi przejść za
miesiąc. Planowałam, że stanie się to w Aleksandrii. Polecono mi bardzo dobrego spe-
cjalistę.
- W Atenach mamy jednego z najlepszych na świecie - mruknął Andreas. Jego głos
dobiegał jak gdyby z daleka. - Ile operacji będzie potrzebnych?
- Niewykluczone, że tylko dwie. Lekarz wyjaśnił mi, że większość zastawek musi
być wymieniana co dwa albo trzy lata, ale zastawka wyhodowana z komórek macierzys-
tych powinna rosnąć razem z sercem. Taką mamy nadzieję i o to się modlimy.
- Amen.
- Kiedy powiesz bratu?
- Dziś wieczorem. Musi być powiadamiany o wszystkim, co dotyczy dzieci. W
ciągu najbliższych tygodni zaczniemy oddawać krew dla Krisa.
- Moja rodzina też się dołączy. Patrząc na niego, nikt by nie powiedział, że jest
chory, prawda? Jest taki słodki.
- Po raz pierwszy zazdroszczę czegoś bratu.
- Rozumiem, co masz na myśli. Kris i Nikos to jak dar bogów.
- Tak. Zpij dobrze, Gabi - rzekł Andreas.
- Andreasie?
- Tak?
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że Leon ma wielkie szczęście, że jesteś jego bra-
tem. %7łyczę Krisowi i Nikosowi, żeby się tak samo kochali i wspierali jak wy. Dobranoc.
- Zbliżamy się do miasteczka Apollonia, które swoją nazwę wzięło od boga Apolla.
Z miejsca drugiego pilota Andreas udzielał Gabi informacji i bawił się w przewod-
nika po Cykladach.
Gabi nigdy nie była na Milos. Raz wybrała się na wycieczkę promem na wyspy
Mykonos i Keę, lecz nigdy nie widziała archipelagu z lotu ptaka. Widok wysp wulka-
nicznych o fantastycznych kształtach i kolorowych plaż zapierał dech w piersiach.
- To już tu, przy tej plaży? - zapytała.
R
L
T
- Nie - odparł Andreas z cichym śmiechem. - To rezydencja Simonidesów. Apollo-
nia leży odrobinę dalej.
Gabi osłupiała. Spojrzała na bliznięta w fotelikach obok niej. Jeszcze nie wiedzą,
że są członkami rodziny, która posiada królestwo z bajki, pomyślała.
Zaraz potem zobaczyła miasteczko, w którym miała zamieszkać. Domy mieniące
się szafirem i bielą skupiły się przy piaszczystej plaży. Zobaczyła łodzie przycumowane
do pomostu, niezliczone sklepiki i restauracje wokół przystani. Całość wyglądała jak na
pocztówce albo w folderze reklamującym uroki greckich wysp. Zanim helikopter wylą-
dował, wiedziała już, że pokocha to miejsce.
Pilot pomógł im załadować wózek i walizki do czekającego samochodu. Potem
Andreas usiadł za kierownicą i ruszyli. Gabi czuła narastające podniecenie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]