[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mężczyzna tak dziwnie ją ostatnio traktował. Może więc poświęcić
jeszcze trochę czasu i wyłożyć mil wszystko, by zorientować się, na
czym stoi.
- Doskonale - rzekła, wysuwając wojowniczo podbródek. -
Zacznijmy od początku.
- Proszę bardzo. - Pochylił się i oparł łokcie na stole.
Miał dziś na sobie elegancką koszulę, ale podwinął mankiety.
Wpatrywała się w jego ręce, podziwiając ich siłę. Z takim samym
uznaniem spojrzała na barczyste ramiona. To potężny mężczyzna, lecz
nigdy nie zachował się wobec niej brutalnie. Ta świadomość dodała
jej otuchy.
- A więc - powiedział - rzeczywiście cię unikałem.
- Zdążyłam zauważyć.
- Anno, pozwól mi skończyć, zanim zaczniesz stawać okoniem,
dobrze? - westchnął. - To prawda, że cię unikałem, ale nie z tych
powodów, o jakich najwyrazniej myślałaś. Po tym, jak się
kochaliśmy, a ty wybiegłaś spod prysznica i zamknęłaś się przede
mną... doszedłem do wniosku, że się pomyliłem. Widocznie zrobiłem
coś, co wytrąciło cię z równowagi, choć nadal nie wiem, o co by
mogło chodzić. I w tym tkwi problem. Nie chcę cię ranić ani
denerwować, ale jak mogę uniknąć wybuchu, skoro nie wiem, gdzie
ukryto miny?
Otworzyła usta, by odpowiedzieć, lecz uniósł rękę, by ją
powstrzymać.
- Jeszcze nie skończyłem. Zorientowałem się, że było ci ze mną zle, i
wyraznie czułem, że nie chcesz mnie więcej widzieć. - Uśmiechnął się
139
ponuro. - Gdy kobieta, z którą się przed chwilą kochałeś, wyrzuca cię
z sypialni i nie chce z tobą rozmawiać, jest jasne, że coś się
pogmatwało. Więc się wyniosłem. Potem doszedłem do wniosku, że
na razie powinienem trzymać się od ciebie z daleka. Niezależnie od
tego, co cię dręczy, potrzebujesz czasu, by dojść do siebie. No i chyba
lepiej, żebyśmy nie byli kochankami, skoro to cię tak rozstraja.
- Chcesz, żebyśmy zostali przyjaciółmi, chociaż mnie unikasz. I ja
mam w to uwierzyć?
- Słuchaj - rzekł - nie jestem ideałem. Przyznaję, że przez cały czas
brałem też pod uwagę sprawę rancza. Pomyślałem, że skoro raz cię
uraziłem, a to się, nie daj Boże, powtórzy, nie będziesz chciała w
ogóle słyszeć o ranczu. Uznałem, że znacznie szybciej wrócimy do
kontaktów, jakie łączą ludzi interesu, jeśli będę trzymał się od ciebie z
daleka. Chcę, żebyś uwierzyła, że nie będę się na ciebie rzucał za
każdym razem, kiedy się spotkamy.
- Więc dążysz do tego, żeby łączyły nas wyłącznie interesy?
- Takie rozwiązanie wydawało mi się najrozsądniejsze, biorąc pod
uwagę, jak mnie potraktowałaś. Dałaś mi wyraznie do zrozumienia, że
niczego innego nie pragniesz. Do diabła, przecież ode mnie uciekłaś i
w ogóle nie chciałaś ze mną rozmawiać.
Anna nagle poczuła się nieswojo, uznała bowiem, że przyczyniła się
do powstania nieporozumienia. Jej postawa, zmienne nastroje,
wahania i wątpliwości nie sprzyjały przekazaniu drugiej osobie
jasnego komunikatu. Tylko że większość ludzi zażądałaby wyjaśnień,
nie zaś powtarzała jej, że powinna rozliczyć się ze swoją przeszłością.
A ona ciągle nie mogła się na to zdobyć.
- Anno - odezwał się wreszcie Hugh, wyrywając ją z zamyślenia - nie
wiem, czego się tak obawiasz ani czym cię uraziłem, ale boję się, że
mogę to zrobić ponownie, bo nie wiem, o co chodzi. I dlatego właśnie
cię unikam.
Jego słowa wzbudziły w niej zaufanie. Nie kłamie, pomyślała.
Rzeczywiście nie zna całej prawdy.
- Anno, opowiedz mi o wszystkim. To pozwoli mi postępować tak,
abyśmy znowu zostali przyjaciółmi.
Właściwie czemu nie, pomyślała. Czemu nie. Wyznała już wszystko
Natowi i Danowi i jakoś nic się nie stało. Może powiedzieć i Hugh,
140
skoro tak bardzo mu na tym zależy. Gdy pozna prawdę, nie będzie
mowy o żadnej przyjazni , jak się wyraził.
- Wiesz, że mój ojczym mnie molestował. Nie, spójrzmy prawdzie w
oczy. Zgwałcił mnie. Wielokrotnie. Udawałam, że śpię, kiedy
wchodził w nocy do mojego pokoju w nadziei, że sobie pójdzie. Ale
on i tak robił, co chciał. Nieważne, czy spałam. Liczyło się tylko to,
żebym nie opierała mu się ani nie robiła hałasu. Gdy próbowałam
walczyć, bił mnie i kazał siedzieć cicho. Groził, że jeżeli się nie
uspokoję, zrobi coś naprawdę strasznego, na przykład wszystkim o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]