[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wpatrywał się w malutki embrion, podczas gdy Jan ścierała żel z
brzucha Lucy i pomagała jej wstać.
138
RS
- Muszę do toalety - oznajmiła Lucy, na co lekarka się
uśmiechnęła.
- To pędz. Czekam na ciebie za dwa tygodnie.
- Jasne, na pewno się stawię - zawołała Lucy, wypadając na
korytarz.
Jan badawczo przyglądała się Benowi, który nie odrywał
rozmarzonego wzroku od zdjęcia. W końcu schował je do portfela.
- Ben, odnoszę wrażenie, że jesteś tym dzieckiem żywotnie
zainteresowany. - Roześmiała się cicho.
- Myślę, że już wkrótce przestanie to być tajemnicą - przyznał. -
Chcemy jak najprędzej się pobrać.
Jan szeroko się uśmiechnęła.
- Wszystkiego najlepszego.
- Dzięki. Dziecko naprawdę jest zdrowe? Lucy nie dba o siebie.
- Dzieci bardzo dobrze dają sobie radę, chyba że warunki są
wyjątkowo niesprzyjające, ale twoje dziecko jest zdecydowanie
zdrowe.
Odetchnął z ulgą.
- Dzięki, Jan. - Uścisnąwszy rękę koleżance, wyszedł z gabinetu.
Gdy podeszła do niego Lucy, objął ją i przytulił. - Okej?
- Okej. Nareszcie mi ulżyło, dosłownie i w przenośni. Dokąd
teraz idziemy? - zapytała.
- Może do mojego gabinetu, skąd zadzwonimy do proboszcza?
Zajdziesz na ratunkowy, żeby wszystkim obwieścić dobrą nowinę?
- Nowinę? - Rzuciła mu zdziwione spojrzenie. -Jaką nowinę?
- %7łe się pobieramy.
139
RS
- Ach, oczywiście. Myślałam, że chcesz wszystkich
poinformować, że dziecko jest zdrowe.
- Nie. Nikt o tym nie wie, ja przynajmniej nikomu nie mówiłem.
Nie musisz nikogo o tym zawiadamiać.
Odetchnęła głębiej.
- Nie, nie. Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że to ty jesteś ojcem.
Jestem z tego dumna. Poza tym cię kocham i nie mam nic do ukrycia.
Trzymając się za ręce, weszli na oddział ratunkowy. Lucy
znalazła się tam po raz pierwszy od śmierci matki. Znieruchomiała,
zajrzawszy do sali reanimacyjnej.
- Och, przepraszam. - Ben zorientował się, co Lucy czuje, ale
ona tylko się uśmiechnęła.
- Nie przepraszaj. Nic mi nie jest. To zwyczajna sala
reanimacyjna, a moja matka nie była tu pierwsza ani ostatnia. Wiem,
że zrobiłeś wszystko, co się dało.
- Naprawdę jesteś o tym przekonana? - zapytał cicho.
Spojrzawszy mu w oczy, dostrzegła w nich powątpiewanie.
- Ben, oczywiście, że jestem przekonana. - Położyła mu dłoń na
sercu. - Wiem, że zrobiłeś absolutnie wszystko. Nie oczerniaj mnie
tak jak ojciec.
- Nawet nie mam takiego zamiaru.
- To dobrze. - Jeszcze raz popatrzyła na salę reanimacyjną. -
Szkoda, że ojciec był przy tym.
- To był koszmarny widok. Nikt nie powinien oglądać swoich
najbliższych w takich okolicznościach. Nawet komuś, kto ma dystans,
trudno się z czymś takim pogodzić.
140
RS
- Wiem. Wracajmy do terazniejszości. Chodz, powiemy im, że
się żenisz. Wszystkie dziewczyny z oddziału, które się w tobie
kochają, będą teraz chodziły ze złamanym sercem.
- Wariatka - odparł ze śmiechem. Obejmując ją, wyprowadził z
sali reanimacyjnej
w stronę biurka w holu.
- Cześć, Jo. - Przy biurku siedziała młoda dziewczyna pochylona
nad dokumentami. - Chcieliśmy wam coś powiedzieć.
Jo zerknęła rozbawiona na brzuch Lucy.
- Niemożliwe.
- Jo, do końca dnia mnie zastępujesz. Mam dużo spraw do
załatwienia... %7łenię się.
- Och, Ben, fantastycznie! - Jo rzuciła mu się na szyję. -
Chłopaki! Dziewczyny! Uwaga, uwaga! Ben się żeni!
W okamgnieniu w holu się zaroiło. Jakby wszyscy tylko czekali
na tę chwilę, pomyślała Lucy.
Część tych osób znała, inne twarze były dla niej zupełnie nowe.
Wszyscy ją ściskali, całowali, gratulowali dziecka. W końcu udało się
im zniknąć w gabinecie Bena.
- Uff! - sapnęła, a on rzucił jej przepraszające spojrzenie.
- Trzymasz się?
- Jasne. Wspaniali ludzie. Czy możemy już zadzwonić do
proboszcza?
Godzinę pózniej siedzieli w biurze plebanii w Penhally. Wbrew
obawom Lucy pastor Kenner nie stwarzał żadnych problemów.
141
RS
- Z radością udzielę wam ślubu - oświadczył, ściskając jej dłoń. -
Martwiłem się o ciebie, dziecko. Zmierć twojej matki pogrążyła ciebie
i twojego ojca w głębokim smutku, więc cieszę się ogromnie, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \