[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To byli trzej mężczyzni. Jeden z nich dbał, żeby pozostali nie zrobili mi krzywdy.
Nawet kiedy ich herszt chciał mi obciąć palec, ten człowiek na to nie pozwolił. Pobili się.
Zagroził hersztowi, że zabije go, jeżeli mnie tknie. I chociaż on też uczestniczył w porwaniu
mnie, chyba zaczęłam się w nim zakochiwać. Dziwne, prawda? Przerażony człowiek
wszystko przeżywa tak silnie. To, co słyszy albo widzi. Nawet kolory są bardziej intensywne.
Rozumiesz, o czym mówię, prawda?
- Tak, proszę pani.
- Rozumiesz, bo to przeżyłeś. Zorientowałam się, gdy tylko cię poznałam, Alex. I
wtedy, kiedy zapytałam cię o kulę, którą w sobie nosisz. Przekonałam się, co nas łączy.
Dlatego wiesz, przez co teraz przechodzę. Edwin to moje jedyne dziecko.
- Pani Fulton, wszystko będzie dobrze. Po prostu znalazł się w niewłaściwym czasie w
niewłaściwym miejscu.
- Cóż, cieszę się, że tu jesteś. Dzisiejszej nocy nawet chyba będę mogła pospać. -
%7łyczyła mi dobrej nocy i wyszła.
Siedziałem i przyglądałem się, jak ogień przygasa. W końcu wstałem i obszedłem cały
dom. Zgasiłem światło, aby widzieć w ciemności, i wyjrzałem przez okno na podjazd. Nic.
Wymknąłem się na dwór. Przemaszerowałem jakieś pół kilometra. Noc była spokojna,
bezwietrzna i dlatego nie zimna. Zawróciłem. Okrążyłem dom i stanąłem na ganku z
widokiem na jezioro. Kiedy chmury rozproszyły się, księżyc w pierwszej kwadrze rzucił
słabe światło na ogromną taflę wody, tak tej nocy spokojną, że niemal można było sobie
wyobrazić żeglowanie w poświacie księżyca.
Wszedłem do swojego pokoju. Usiadłem na sofie, wyjąłem rewolwer zza paska i
położyłem na niskim stoliku, na którym stało zdjęcie ślubne. Wziąłem je do ręki i spojrzałem
na uwiecznione na nim dwie twarze - rozpromienioną Sylvii w białym welonie i Edwina z
szerokim, głupkowatym uśmiechem. Mój ojciec miał takie swoje powiedzonko:  Zmieje się
jak osioł z trzmielem w pysku . Edwin tak właśnie wyglądał w dniu ślubu. Odstawiłem
zdjęcie na stolik i położyłem głowę na oparciu sofy. W końcu zapadłem w otchłań między
jawą a snem.
Nagle coś usłyszałem. Ocknąłem się, czujny. Skąd dobiegał ten dzwięk? Usiadłem i
sięgnąłem po rewolwer.
Zniknął.
Sylvia stała przede mną z moim rewolwerem w dłoni. Celowała prosto w moją pierś.
- Sylvio, co u diabła...
- Mogłabym cię zabić - powiedziała. - Mogłabym cię teraz zabić. I dobrze bym się
poczuła, Alex. - Jej płaszcz kąpielowy się rozchylił. W świetle księżyca widziałem piersi i
jedwabiste włosy niknące w cieniach pomiędzy jej udami. Nie zamierzała się zasłonić.
- Sylvio...
Odłożyła rewolwer na stolik.
- Niezły z ciebie pies obronny - zakpiła.
Wróciła po schodach na górę, a ja siedziałem w ciemności, próbując się opanować.
- Niech cię diabli - mruknąłem pod nosem. - Ty głupia, zwariowana suko.
Wstałem i ponownie obszedłem dom, wyglądając przez okna. Dotarłem do tej jego
części, gdzie znajdowały się pokoje gościnne; przytknąłem ucho do drzwi pani Fulton.
Usłyszałem, jak miarowo oddycha przez sen.
Położyłem się znowu na sofie. Wydawało mi się, że do końca życia nigdy już nie
zasnę. A jednak się zdrzemnąłem. Nic nie mogłem na to poradzić. Po ostatnich dwóch nocach
krwi i póznych telefonów, byłem wykończony. Przynajmniej dziś żaden telefon mnie nie
obudzi, pomyślałem, ostatecznie poddając się senności.
Widziałem krew. To był sen pani Fulton. Unosiłem się nad krwią. Jej plama ciągnęła
się na wszystkie strony tak daleko, jak sięgałem okiem.
A potem zobaczyłem samochód. Sunął gładko i bezszelestnie wśród sosen, ze
zgaszonymi światłami. Nie mogłem dostrzec kierowcy.
Wtedy zadzwonił telefon.
Zerwałem się z sofy i przewróciłem stolik. Nie wiedziałem, gdzie jestem. Telefon,
gdzie ten telefon? Znowu zadzwonił. Przypomniałem sobie, gdzie jest. Chwyciłem rewolwer i
pobiegłem na górę. Telefon zadzwonił po raz trzeci.
- Alex, jesteś tam? - zawołał Edwin z głównej sypialni.
Czwarty sygnał.
- Tak! - Zastukałem do nich i otworzyłem drzwi. Edwin włączył lampkę przy łóżku.
Sylvia siedziała obok niego, mrugając. Telefon rozległ się po raz piąty.
- Odebrać?
- Ja to zrobię. - Podszedłem do łóżka od jego strony i ukląkłem na podłodze. Telefon
zadzwonił po raz szósty.
Podniosłem słuchawkę. Jakiś czas nic nie było słychać, aż w końcu dobiegł mnie
męski głos:
- Halo, halo?
- Kto mówi?
- A z kim rozmawiam? Jest tam Edwin Fulton? - Nie tego głosu się spodziewałem.
Dzwonił ktoś inny, ktoś, kogo znałem.
- Tu Alex McKnight. Kto mówi?
- McKnight! Co pan tam robi? Tu Maven.
- Szef Maven - powiedziałem.
Edwin spojrzał na mnie zdziwiony.
- Do diabła, McKnight, jest pan teraz kamerdynerem Fultonów, czy co?
- Czemu pan dzwoni? - zapytałem. - Która godzina?
- Nie wiem. Chyba koło trzeciej? Trzecia trzydzieści? Zadzwoniłem do pana Fultona,
żeby zapytać, czy wie, gdzie pan się podziewa. Co za zawód, McKnight. Tym razem nie
czekał pan na mnie na miejscu zbrodni.
- Maven, co, do cholery, się dzieje?
- Kolejne morderstwo. Znów bukmacher. Tym razem faceta znaleziono za restauracją
na Ashmun Street.
- Co się stało?
- Kucharz znalazł go, kiedy wynosił śmieci. Wygląda na to, że dostał trzy, cztery kule.
- Uważa pan, że był to ten sam morderca? - Popatrzyłem na Edwina i Sylvię. Oboje
spoglądali na mnie szeroko otwartymi oczami. Sylvia zaczęła dygotać.
- Cóż, nie jestem jasnowidzem, ale mam przeczucie, że znajdziemy takie same kule z
tej samej broni.
- Jak nazywa się ofiara?
- Vince Dorney. Zna go pan?
- Vince Dorney. Nie, nie znam. - Zerknąłem na Edwina. Pokręcił głową. - Edwin też
nie.
- Jest blisko pana, co? Wygląda na to, że zadzwoniłem w samym środku piżamowego
przyjęcia - zakpił Maven.
- Oszczędz sobie, Maven. No a... Czy jego też pokroił?
- Nie. Tym razem użył noża w innym celu.
- To znaczy?
- Lepiej będzie, jak pan tu przyjedzie, McKnight. Natychmiast.
- O czym pan mówi? Gdzie pan jest?
- Prawdę mówiąc, dzwonię z radiowozu, czekam przed pańską chatą.
Najpierw zobaczyłem światła radiowozów, skaczące szaleńczo niebieskie i czerwone
błyski wśród sosen. Kiedy wyjechałem z zakrętu, ujrzałem przed swoją chatą cztery
samochody: radiowóz hrabstwa, policji stanowej i dwa z Soo. Przy moich drzwiach stało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \