[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cliff pokiwał głową.
– A z tobą porozmawiam później – rzuciła na
odchodnym.
Noah podszedł do frontowego okna i niewidzącym
wzrokiem patrzył na rosnący przed domem klon.
Łomotało mu w skroniach. W ciągu ostatnich dni tyle
się wydarzyło, że jeszcze nie wszystko do niego
dotarło.
Wczoraj widział się z ojcem. Powiedział, że matka
zadzwoniła do niego i mają się spotkać, żeby poroz-
mawiać. Jak widać, jego wyprawa w góry miała jednak
sens. Może to dobry znak? Jeżeli jego rodzice mogli
zacząć zachowywać się rozsądnie, to może i jemu uda
się jakoś wyprostować sprawy z Sabriną?
Henry powinien już być w księgarni. Może powi-
nien tam pojechać i przekonać się, czy wszystko dobrze
poszło?
Noah obstawił cały dom świecami, mając nadzieję,
że taka dekoracja spodoba się Sabrinie. W salonie grała
nastrojowa muzyka, a on patrząc na mrugające płomy-
ki, denerwował się coraz bardziej. Musi tu przyjechać!
Jeżeli dziewczyna się nie zjawi, to po tych wszystkich
romantycznych przygotowaniach będzie się czuł jak
kompletny idiota.
A jeżeli spotkanie Libby i Henry’ego nie było tak
radosne, jak tego oczekiwała Sabrina? Jeżeli marzenie
Libby jednak się nie spełniło? Dlaczego nie wymyślił
jakiegoś planu awaryjnego? Pomyślał, że ostatecznie
zawsze może zdać się na jej łaskę. Wyznać, co do niej
czuje, i błagać, by dała mu szansę.
Serce mu zamarło, kiedy usłyszał dzwonek. Z tru-
dem przełknął ślinę i otworzył drzwi. Gestem zaprosił
Sabrinę do środka.
Zacisnęła usta i przeszła przez próg. Kiedy zamykał
za nią drzwi, czuł, że cała jego nadzieja gdzieś się
ulatnia.
– Oszukałeś mnie – powiedziała i oskarżycielskim
gestem wyciągnęła w jego kierunku palec.
– W jaki sposób? – zapytał, starając się zachować
spokój.
Zatrzymała się w odległości kilku kroków od niego
i Noah z trudem opanował chęć, by przerzucić ją sobie
przez ramię i zanieść do sypialni. Nagle jej twarz
złagodniała i Sabrina uśmiechnęła się.
– Znalazłeś Libby jej Henry’ego. Cynik nigdy by
tego nie zrobił.
Nadzieja znowu odżyła w sercu Noaha.
– Nie mówiłem, że zawsze muszę mieć rację
– wzruszył ramionami.
– Henry powiedział, że chciałeś coś komuś udo-
wodnić.
– To prawda – powiedział, spoglądając jej w twarz.
Zrobiła krok w jego stronę i Noah znów zobaczył
w jej oczach niewinność i czystość, które nim kiedyś
tak do głębi wstrząsnęły.
– Dlaczego tak ci na tym zależało? – zapytała.
– Spotkałem wspaniałą kobietę, która wierzy w mi-
łość i w szczęśliwe zakończenia. Dzięki niej zacząłem
patrzeć na świat innymi oczami. Sprawiła, że zatęsk-
niłem za rzeczami, o których wcześniej nawet nie
myślałem.
Oczy Sabriny złagodniały i oparła mu dłoń na piersi.
– Jakie to rzeczy, Noah?
– Dom, żona... dzieci.
Dziewczyna milczała, a po chwili odwróciła się do
niego plecami. Zacisnął pięści, powstrzymując się, by
nie przytulić Sabriny. Jeżeli mieli być razem, to musiała
być jej własna decyzja.
Kiedy ponownie na niego spojrzała, zauważył w jej
oczach niepewność.
– Dlaczego pozwoliłeś mi myśleć, że spotykasz się
z Darcy? Nie widziałeś, jaki ból mi sprawiasz?
Noah nie mógł patrzeć na jej smutną twarz. Pod-
szedł bliżej i przyciągnął ją do siebie, ale delikatnie, tak
by bez trudu mogła się uwolnić z jego uścisku. Ku jego
ogromnej uldze dziewczyna nie miała zamiaru się
wyrywać.
– Wiele oczekujesz od życia, a ja czułem się taki...
wykończony. Nie przypuszczałem, że mogę znaleźć
w sobie to wszystko, na co zasługujesz. Chciałem być
szlachetny i pozwolić ci odejść. Jednak kiedy pojawił
się Dalton, zmieniłem zdanie. Wydawało mi się, że
tylko czeka, żeby obdarować cię tym wszystkim, czego
ja nie mogłem ci dać. Proszę, powiedz, że się już z nim
nie spotykasz.
– Nie spotykam się z nim – powiedziała.
Noah zamknął oczy, czując niewymowną ulgę.
Kiedy je otworzył, zauważył, że Sabrina bacznie mu się
przygląda.
– Od chwili kiedy cię zostawiłem na Florydzie,
czułem się nieszczęśliwy i przygnębiony. Nie mogę
przestać o tobie myśleć. Jesteś wszystkim, o czym
marzę. Pragnę, żebyś była szczęśliwa. Kocham cię,
Sabrino – powiedział i wstrzymał oddech, czekając na
jej odpowiedź.
– Udowodnij to – szepnęła.
Nie była to odpowiedź, jakiej oczekiwał.
– Nie spotykam się już z kobietami i nie piję tequili
– powiedział po chwili milczenia, ale Sabrina ciągle
patrzyła na niego wyczekująco. – Mogę też zrezyg-
nować z poniedziałkowej piłki – dodał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \