[ Pobierz całość w formacie PDF ]
68
stkiego bym się spodziewał, ale nie tego. No, to idę do pułkownika. Co ma być, to
będzie.
- Wesołej zabawy - porucznik ironicznie pożegnał schodzącego na pierwsze piętro
Stefana.
Zanim jednak kapitan Kowalczyk poszedł do pułkownika, wstąpił do swojego
pokoju. Obciągnął i poprawił mundur. Zapiął wszystkie guziki, wyczyścił buty i
przyczesał włosy. Dopiero tak przygotowany pomaszerował do sekretariatu, gdzie
Janeczka uśmiechnęła się do oficera:
- Gorące przyjęcie czeka was, kapitanie. Pułkownik chyba z pięć razy dopytywał o
was. Jest bardzo zły. Możecie wejść. U szefa nikogo nie ma. Dzisiaj nikt nie ośmiela
się przychodzić do niego z najważniejszymi sprawami. Idą do zastępcy.
- %7łebym to ja tak mógł pójść do zastępcy... - westchnął kapitan. - Niestety! - i z
determinacją otworzył drzwi do gabinetu szefa. Tam stanął na baczność i oficjalnie
zameldował swoje przybycie.
- Doskonale się składa - zauważył pułkownik - że w końcu raczyliście przybyć.
Kierujecie wielką akcją i znikacie bez słowa. Nawet nie uważacie za stosowne
zawiadomić zwierzchnika o rezultacie obławy. Obiecywaliście przywiezć w południe
do komendy szantażystę złapanego na gorącym uczynku, a jest już po trzeciej. A
pieniądze, te trzysta tysięcy złotych, wpłaciliście do kasy?
Kapitan stał wyprostowany jak struna i milczał. Pułkownik coraz bardziej się zapalał
i podnosił głos:
- Cztery samochody. Siedem radiostacji. Dwudziestu dwóch ludzi. Naukowe
przygotowania i teoretyczne rozpracowanie akcji". I co dalej? Jaki rezultat? Czy
kapitan mowę stracił? Jak prasa to wszystko opisze, nie pozostanie mi nic innego,
tylko jechać do generała i prosić o dymisję. No, mówcie wreszcie.
- Melduję posłusznie - kapitan zaczął trochę drżącym głosem - że na razie nie udało
się nam schwytać przestępcy.
- Nie udało się. No proszę. Chcieli, ale były obiektywne trudności - kpił pułkownik. -
Za mało ludzi zaangażowa-
69
no do jednej koperty. A może za mało było tam pieniędzy? Trzeba było okrągły
milion wsadzić.
- Obywatelu pułkowniku. Wszystko było przygotowane prawidłowo. Kto mógł
przypuszczać, że zamiast człowieka zjawi się zwierzę. Przybiegła suka, chwyciła
pieniądze w zęby i uciekła.
- Kierujący akcją wszystko musi przewidzieć. Uprzedzałem was. Trzeba było gonić
tego psa. Strzelać.
- Goniliśmy, ale wbiegła w zboże. Przedtem zastawiliśmy boczną drogę szlabanem, a
gdy przyszło co do czego, to musieliśmy pod nim motocykl przeciągać. Tymczasem
suka zniknęła w wysokim życie. Nigdy nie słyszałem o takim przypadku. Braliśmy
pod uwagę różne warianty. Tego jednak nie mogliśmy przewidzieć.
- Radzę na ten temat napisać artykuł do Biuletynu Interpolu". Może nawet kapitan
zostanie sławnym i ten wariant w kryminalistyce będzie nosił nazwę Metody
kapitana Kowalczyka". A honorarium otrzymane w dewizach przeznaczycie na spłatę
wziętej z kasy do wyliczenia kwoty, którą tak zręcznie zabrał wam sprzed nosa
pierwszy lepszy pies.
- To nie pies. Suka. Owczar alzacki.
- Rzeczywiście. Kolosalna różnica. Co dalej proponujecie? Jestem bardzo ciekawy.
- Obywatel pułkownik mnie wykpił - kapitan mówił to już opanowanym tonem
człowieka, który postanowił bronić się najlepszą z broni słabszych - atakiem. -
Obywatel pułkownik ma rację. Obława nie udała się i przestępca uciekł z pieniędzmi.
Moja wina. Nie przewidziałem wszystkiego. Jeżeli obywatel pułkownik uważa, że
nie nadaję się do dalszego prowadzenia sprawy, przekażę ją komuś innemu. Ale nie
uważam, że nasze położenie jest beznadziejne. Przeciwnie. Dysponujemy bardzo
poważnymi atutami i ujęcie przestępcy jest tylko kwestią czasu. I to bardzo
krótkiego.
- Ty mi się tutaj nie wykręcaj, że możesz sprawę oddać komuś innemu. Razem ze
swoim kwitem do kasy. Znajdz mi takiego durnia, który by to chciał po tobie wziąć!
No, mów dalej.
- Przede wszystkim wiemy, że przestępca rekrutuje się spośród dwunastu osób
obecnych w niedzielę w domu ogrodnika. Każdą z tych osób poddamy ścisłej
inwigilacji. Sprawdzimy, co kto robił we wtorek między dziesiątą a dwunastą, to
znaczy wtedy, gdy suka zjawiła się po pieniądze. Sprawdzimy też, kto z tych osób
miał sukę wilczycę. Przecież tego nie da się ukryć. Nie da się też zataić, że suka
zginęła. W takich rzeczach sąsiedzi orientują się doskonale, zwłaszcza dzieci.
Przeprowadzimy dokładny wywiad. A poza tym mamy sukę. Nie wiem, czy obywatel
pułkownik o tym wie.
- Złapaliście tę sukę? - po raz pierwszy w głosie pułkownika kapitan nie wyczuł
rozdrażnienia, a tylko zwykłe zaciekawienie.
- Nie złapaliśmy, bo, jak już wyjaśniałem, wilczyca pochwyciła paczkę z pieniędzmi i
uciekła w zboże. Ale znalezliśmy ją ciężko ranną pod żywopłotem przy drodze do
Aa-szczek. Przestępca bojąc się, że suka może utrudnić mu ucieczkę lub stanowić
zbyt wpadający w oczy ślad, usiłował ją zastrzelić zaraz po odebraniu pieniędzy.
- Aajdak - zawyrokował krótko pułkownik.
- Oczywiście, że łajdak - kapitan zgodził się z szefem. -Ale to mu się nie udało.
Postrzelił sukę w prawą pierś. Natychmiast zawiozłem ją do Kliniki Weterynaryjnej
na Grochowie, gdzie lekarzom udało się szczęśliwie przeprowadzić operację.
Zapewnili mnie, że suka nie tylko będzie żyła, ale najdalej za dwa tygodnie będzie
już zupełnie zdrowa. Na razie jest pod opieką lekarską w klinice.
- Co z nią zrobicie?
- Gdy wyzdrowieje, zetknę ją z każdym podejrzanym z mojej listy. Przecież suka
pozna swojego pana. Będzie go witała radośnie i łasiła się do niego. Zwiadkowie
również poznają, czy jest to pies, który zginął ich sąsiadowi.
- To może dać rezultaty - przyznał łaskawie pułkownik.
- Na pewno przyniesie rezultaty. Zwierzęta nie kłamią i nie umieją składać
fałszywych zeznań. To nie ludzie.
- Tak, pewne atuty macie w ręku - ponownie przytaknął pułkownik - ale pański
przeciwnik ma w swoich rękach nieco więcej, bo 300 000 złotych.
70
71
- Właśnie liczę na te pieniądze. To mój największy atut.
- Tego nie rozumiem.
- Po śladach tych pieniędzy najprędzej dojdziemy do przestępcy. Niech tylko
spróbuje puścić je w obieg.
- Bardzo wątpię w skuteczność tej drogi. Macie wynotowane numery banknotów i
zrobimy odpowiednie zastrzeżenia. Ale co z tego? Ten, kto zdobył się na tak sprytny
pomysł z suką, będzie o wiele mądrzejszy niż włamywacze z Narodowego Banku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]