[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Potrzebna mi twoja butelka.
- Jaka butelka? - szeroko otwarte oczy Dallasa wyrażały dziewiczą
niewinność.
- Ta, którą masz zawsze przy sobie, dawaj ją. To tylko pożyczka, zwrócę ci
ją pózniej.
Kaskader z wyrazną niechęcią wydobył spod siedzenia opróżnioną w jednej
czwartej butelki whisky z czarną nalepką.
- No tak - stwierdził Barney lodowato. - Dobrałeś się do moich prywatnych
zapasów.
115
Harry Harrison - Filmowy wehikuł czasu
- Tylko przez przypadek. Skończyła mi się... odkupię...
- A ja myślałem, że mam jedyny klucz do tego towaru. Oto czego uczy ludzi
wojsko. Zjeżdżaj! Wsunął butelkę do kieszeni marynarki i ruszył w stronę
Ottara, który klęczał nad strumieniem i siorbał wody ze złożonych w kubek
dłoni.
- Każ im wracać z powrotem na pokład - zaproponował mu Barney. -
Chcemy nakręcić lądowanie jeszcze raz. Z bliska.
Ottar spojrzał na niego, w osłupieniu zamrugał oczami i wierzchem dłoni
otarł wodę spływającą po długiej brodzie.
- O czym mówisz, Barney? Każdy szczęśliwy, że jest w powrotem na lądzie.
Nie zechcą wracać na statek.
- Zechcą, jeżeli im tak każesz.
- Dlaczego mam im tak kazać? Głupi pomysł.
- Rozkażesz im, ponieważ znowu jesteś w pracy. Tu jest trochę
wynagrodzenia - podał butelkę Ottarowi, który uśmiechnął się szeroko i uniósł
ją do ust.
W trakcie picia Barneyowi udało się przekonać go ostatecznie. Zapędzenie
wszystkich z powrotem na statek nie było zadaniem prostym, nawet dla
Ottara. W końcu stracił on panowanie nad sobą - co zresztą przychodziło mu
bez większego trudu - ciosem w pierś powalił na piasek jednego z oponentów,
po czym kopniakami skierował we właściwym kierunku dwie stojące najbliżej
kobiety. Po tych zabiegach, aczkolwiek nie bez mamrotania pod nosem i
głośnych skarg, reszta wdrapała się na pokład i poczęła wyciągać wiosła z
dulek. Wysiłki, włożone w spuszczenie knorra na otwartą wodę, uśmierzyły
resztki tlącego się buntu.
Gdy tylko wyładowano kamerę, Barney pchnął galopem samochód z
powrotem do obozu. Jeep wrócił, zanim statek zdążył wykonać zwrot i
postawić główny żagiel. Tylne siedzenie wozu wypełnione było po brzegi
kartonami piwa, skrzynkami sera i puszkowaną szynką.
- Wywal to jakieś dziesięć jardów za kamerą - nakazał Barney - i ułóż na
kupę, dość wysoką, by była widoczna ze statku. Otwórz szynkę, żeby wiedzieli
co to jest i daj mi jedną puszkę szynki i piwo.
- Nadpływają - dobiegi go głos Gina. - Niebywałe! Absolutnie fantastyczne!
Wielki, prostokątny żagiel unosił się niemal nad knorrem, który z pełną
szybkością pruł wody zatoki i wśród rozbryzgów spienionych fal sterował
116
Harry Harrison - Filmowy wehikuł czasu
prosto ku ujściu strumienia. Barney nie był zupełnie pewien czy entuzjazm
żeglarzy utrzyma się również podczas drugiego lądowania, zdecydowany był
jednak nie zaprzepaścić żadnej szans.
- Ol! - wrzasnął, wkładając w ten okrzyk całą siłę płuc. - Svinakjot, ol ok ostr!
(Piwo... Szynka, piwo, ser)
Zrozumieli. Po prawie trzech tygodniach życia o suchym prowiancie -
sucharach i solonej rybie ryknęli z entuzjazmu. Ich reakcja była równie dobra,
a może nawet lepsza niż za pierwszym razem. Walczyli, by wydostać się na
brzeg, tratowali się wzajem na mieliznie i gnali na wyścigi w kierunku kamery,
by dorwać się do jedzenia i picia.
- Stop! - polecił Barney. - Ale nie odchodz, Gino. Chciałbym nakręcić
wyładunek bydła, kiedy już się napchają do syta.
Pojawił się Ottar z nadgryzioną do połowy szynką w jednej dłoni i butelką w
drugiej.
- Jak sądzisz, nadaje się to na wasze obozowisko? - zagadnął go Barney.
Ottar rozejrzał się naokoło i przytaknął uszczęśliwiony.
- Dobra trawa, Babra woda. Pełno drewna na opał przy brzegu, pełno drzew
o twardym drewnie na wzgórzach. Do ścinania. Ryby, polowanie. To dobre
miejsce! Gdzie jest Gudrid? Gdzie reszta?
- Mają wolny dzień. Na Starej Katalinie. Płatny wolny dzień, z wielkim party,
piknikiem i wszystkimi innymi przyjemnościami.
- Dlaczego party?
- Dlatego, że jestem wspaniałomyślny i lubię, gdy ludzie się cieszą; dlatego
że nie mieliśmy tu nic do roboty przed waszym przybyciem i dlatego, że tak
jest taniej. Czekałem tu z podstawową ekipą przez trzy tygodnie - cała reszta,
ci co są na party, wyjechali tam tylko na jeden dzień.
- Chce widzieć Gudrid!
- Masz na myśli Slithey. Myślę, że ona również pragnie cię ujrzeć.
- Minęło wiele czasu...
- Jesteś zwolennikiem niewyszukanych przyjemności, Ottarze. Dokończ
najpierw szynkę, a potem staraj się zapamiętać ten historyczny moment.
Przybyłeś właśnie do Nowego Zwiata.
117
Harry Harrison - Filmowy wehikuł czasu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]