[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczy, gdy usłyszała znajome skrzypnięcie desek w podłodze. Otworzyła oczy w chwili, gdy
Douglas wchodził do pokoju.
Oboje zamarli w bezruchu. Zbyt zaskoczona, by wykrztusić z siebie słowo, Isabel
patrzyła na niego z przerażeniem; wyglądał, jakby poraził go piorun. Najwyrazniej nie spo-
dziewał się zobaczyć jej siedzącej w wannie, nagusieńkiej, jak ją Pan Bóg stworzył.
Nawet nie był kompletnie ubrany. Stał na bosaka, na szeroko rozstawionych nogach, a
na sobie miał tylko nie zapięte skórzane spodnie. Ciemne, kręcone włosy porastały jego
szeroką pierś i płaski brzuch. Isabel przymknęła oczy i wreszcie odzyskała głos.
- Na miłość boską, zapomniałeś zapiąć spodnie!
Chyba żartowała! Przecież to nie on był nagi, tylko ona! Nie przyglądał się jej dłużej
niż przez dwie, trzy sekundy, lecz zdążył zauważyć złote ramiona, różowe palce u stóp i wiele
innych szczegółów.
Do diabła, nawet na piersi miała garstkę złotych piegów!
Odwróciwszy się na pięcie, zatrzasnął za sobą drzwi do sypialni, budząc dziecko.
Tego już było za wiele. Gdyby nie to, że w ostatniej chwili Isabel odzyskała panowanie nad
sobą, pobiegłaby za nim okryta jedynie ręcznikiem i powiedziała, jak bardzo ma dość tego, że
Douglas traktuje ją jak trędowatą.
Ale przede wszystkim musiała zająć się dzieckiem. Zanim Isabel zdążyła się wytrzeć i
włożyć szlafrok, Parker był siny z furii. Leżał na stole w szufladzie imitującej łóżeczko i darł
się w niebogłosy, zaciskając piąstki i wymachując rączkami. Biorąc go na ręce Isabel poczuła
przypływ jeszcze większej złości: dlaczego jej słodkie maleństwo musi spać w tej ohydnej
szufladzie? Dlaczego Douglas nie zrobi mu prawdziwego łóżeczka? Do czego to podobne?
78
Przewinąwszy i przebrawszy małego, usiadła w bujanym fotelu, by go nakarmić.
Kiedy dziecko ssało, Isabel żaliła mu się szeptem na perfidię Douglasa... potem Parker Junior
beknął głośno i zasnął jak aniołek.
Douglas wszedł do pokoju w parę minut pózniej, lecz Isabel nie śmiała się do niego
odezwać; była zbyt wściekła i obawiała się, że jeszcze palnie coś, czego będzie pózniej
żałować.
Podała mu dziecko, nawet na niego nie patrząc, po czym poprawiła pościel w jego
łóżeczku" i ułożyła Parkera do snu. Kolacja była już prawie gotowa, wystarczyło zrobić
grzanki i podgrzać rosół, który gotowała cały dzień. Ale Douglas powiedział, że nie jest
głodny i ma dużo pracy, więc obrócił się na pięcie i wyszedł. Isabel wiedziała, że i on jest na
nią równie wściekły, lecz najbardziej drażniło ją to, że nic nie było w stanie wyprowadzić go
z równowagi. Dlaczego zawsze był taki spokojny? Przecież to nieludzkie!
Im dłużej myślała o jego opanowaniu, tym bardziej ją to irytowało. Ze zdenerwowania
spaliła grzanki, lecz przysięgła sobie, że zmusi go do ich zjedzenia, choćby sama miała mu
wszystko wepchnąć do gardła. Taak, Douglas zje też ten rosół, który przez cały dzień
gotowała.
Isabel doskonale wiedziała, że zachowuje się nierozsądnie, ale wcale się tym nie
martwiła. Przeciwnie, bawiło ją, że daje upust wściekłości, może pójść i nawrzeszczeć na
Douglasa, bo nawet jeżeli to zrobi, nic złego się nie stanie i nadal będzie przy nim bezpieczna.
Douglas Clayborne wzbudzał bowiem jej zaufanie, nawet jeżeli zachowywał się jak
rozjuszony niedzwiedz.
Po jakimś czasie ochłonęła i postanowiła zachowywać się, jak na dorosłą kobietę
przystało: pójdzie do niego do stajni i zaniesie mu kolację. To będzie gest pojednania z jej
strony. A potem, kiedy on już zje, siądą razem na chwilę i porozmawiają... może Isabel zapyta
go nawet, co go ostatnio opętało, i dlaczego zachowuje się tak dziwnie?
Po raz ostatni zajrzała do Parkera i związawszy włosy wstążką, zaniosła tacę z kolacją
do stajni. Po drodze zastanawiała się, co ma mu powiedzieć.
Pomyślałam, że zgłodniałeś, więc..."
Nie, stać ją na coś lepszego... przecież nie jest przerażoną myszką!
Postawię tacę przy drzwiach, Douglasie. Obsłuż się, gdy zgłodniejesz" Taak,
znacznie lepiej. Potem zaproponuje, by usiedli i porozmawiali.
Isabel wyprostowała się i weszła do stajni. Od razu zauważyła krzątającego się
Douglasa, w koszuli z zakasanymi rękawami; właśnie przelewał wodę z ogromnego wiadra
79
do cynowej wanny. Dwa inne, puste już kubły, stały obok. Potem wyprostował się, rozruszał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]