[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trochę posprzątać. Uważam, że obecność twojej matki tutaj jest ważniejsza niż ko-
gokolwiek innego.
72
S
R
- Nie byłabym taka pewna... - Polly nadal była pełna wątpliwości. - Ona może
wszystko zepsuć. Wiesz, że jest nastawiona dość negatywnie do całego tego przed-
sięwzięcia.
- Dlatego właśnie powinniśmy ją zaprosić. Co o tym myślisz, Kevin?
- Chyba masz rację - odparł Kevin. - Z drugiej strony ona jest bardzo
wymagająca i kapryśna i potrafi się do wszystkiego wtrącać. Tak jak jej najstarsza
córka - uśmiechnął się i złapał kawałek drewna, który Polly rzuciła w jego stronę.
- Daj sobie spokój - skrzywiła się Polly. - Ktoś przecież musi wszystkim się
zająć.
- Musisz na to spojrzeć z punktu widzenia twojej mamy - nalegał Josh. - Ona
naprawdę bardzo się tym interesuje. Wie co nieco o ceramice i bardzo chce się
dowiedzieć więcej. Wtedy wieczór, gdy zostaliśmy sami na werandzie, powiedziała mi,
że zawsze chciała studiować sztukę i zostać dekoratorem wnętrz, ale nie stać jej było
na studia w mieście. Będzie bardzo urażona, jeśli nie wciągniemy jej w to od samego
początku. Wiesz, że jest zafascynowana Svensenem i jego karierą i jest jej przykro, że
nigdy nie została tam zaproszona. Musi ją bardzo boleć, że jej córka bywa tam niemal
w charakterze koleżanki po fachu.
- Nigdy nie wiedziałam, że mama chciała studiować sztukę! - Polly była
wyraznie zaskoczona. - Byłaby świetnym dekoratorem, gdyby tylko stać ją było na luz,
by wyrazić swoje pomysły. Biedna mama! Zamiast kariery wylądowała z czwórką
niegrzecznych dzieciaków. A w zasadzie z piątką, bo jedno umarło, zanim ja się
urodziłam - Polly powoli wstała. - Chyba masz rację, Josh. Rozumiesz mamę lepiej niż
jej własna rodzina. Zaryzykujmy więc. Dobra, Kevin?
- No, pewnie. To przecież wasza impreza. Dopilnuję, żeby zjawiła się tu Enid,
ale skoro ma to być jej pożegnalne przyjęcie, to chyba miło by jej było mieć tu też paru
jej znajomych.
- Myślisz, że pan Svensen przyjdzie, Josh? - Polly wyglądała na zaniepokojoną.
73
S
R
- Nigdy nie zjawia się na żadnych imprezach w mieście.
- Chyba tak - Josh skinął głową z powagą. - Jest tym bardzo zainteresowany,
zwłaszcza że wie, iż nie jest to prawdziwe przyjęcie, a tylko eksperyment. Poza tym nie
będzie mógł się oprzeć pokusie obejrzenia tych starych pieców.
Kevin wstał i przeciągnął się.
- Nie chcę wam psuć zabawy, ale chyba możecie mieć problemy ze staruszką
Sweetie.
- Dlaczego, Kevin? - spytała zaskoczona Polly. - Zawsze byłam w jak
najlepszych stosunkach z nią i z panną Meeker. Co masz na myśli mówiąc
 problemy"?
- Prawdę mówiąc - odparł - obie  panie malarki" są zdenerwowane z twojego
powodu, no i tego wszystkiego. - Kevin zatoczył ręką koło. - Wątpię, czy będą chciały
mieć z tym coś wspólnego.
- Ależ to straszne! O co chodzi? - dopytywała się Polly.
- One uważają to miejsce niemal za swoją własność, swoje sanktuarium.
Prowadzą tu zajęcia prawie od dwunastu lat i w tym czasie nic nie stanowiło
zagrożenia dla ich królestwa. Nie wiem dokładnie, o co im chodzi, ale w każdym razie
są złe na was oboje.
- Ale to jest część ich terytorium, a one są częścią naszego - w pewnym sensie.
Nie możemy być wrogami! Wielkie nieba, cóż mam teraz zrobić? Zadzwonię do panny
Sweetie zaraz po powrocie do domu.
- Ja nawet jeszcze ich nie poznałem - powiedział Josh. - Może zaaranżujemy
jakieś spotkanie?
- Oczywiście - Polly odwróciła się do niego. - Może o to właśnie chodzi -
zaatakowała Kevina. - Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej?
- Nie zrzucaj winy na mnie. Nie wiedziałem, co się dzieje, a poza tym to nie była
moja sprawa. Dzisiaj wszystko się zaostrzyło, kiedy dowiedziały się, że się tu
74
S
R
wprowadziłaś i zamierzasz zorganizować pracownię. Może więc nie jest za pózno,
żeby wszystko załagodzić. Wpadnę do nich po drodze do domu i opowiem, że pró-
bowałaś się z nimi wcześniej skontaktować - i tak większość dnia spędziły w Plumpton
- a potem ty już dopowiesz resztę.
Po wyjściu Kevina Polly i Josh siedzieli razem planując następne posunięcia.
Postanowili spotkać się następnego ranka przed śniadaniem, by wypróbować piec.
Polly będzie mogła zajrzeć kilka razy w ciągu dnia i oboje będą pilnie wszystko
obserwować. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, w czwartek wieczór będą mogli wyjąć
próbne naczynia i zobaczyć, jak wszystko poszło.
Wreszcie Josh wstał. Spojrzał na zegarek.
- No, czas spać. Jutro czeka nas niezły dzień, więc trzeba się zwijać.
- Wcale się nie czuję jak dziewczynka - roześmiała się Polly. - I nie znoszę w
ogóle chodzić spać. W rodzinie twierdzą, że boję się, by coś mnie nie ominęło, i chyba
to prawda. Ale masz rację. Jutro jest wielki dzień.
Zebrali narzędzia i ruszyli w stronę drzwi. Zanim zgasili światło, Polly
powiedziała:
- Josh, byłeś po prostu wspaniały. Dlaczego sprawiasz sobie tyle kłopotu z
mojego powodu... z powodu kogoś, kogo prawie nie znasz?
Josh roześmiał się i poklepał ją po ramieniu.
- Sprawia mi to przyjemność. Czy to wystarczający powód? Cóż miałbym robić
w tym mieście? Wybacz mi, wiem, że to twoje rodzinne miasto, ale to straszliwa
dziura. Chciałbym również zobaczyć, jak pracujesz z tutejszą gliną. - Twarz Polly
straciła nagle cały blask.
- Doskonale się bawię - ciągnął dalej Josh - i bardzo intryguje mnie ten piec.
Jeśli go uruchomię, powstanie niezła pracownia, z której każde miasto mogłoby być
dumne. Jestem oczywiście inżynierem, ale lubię także samo garncarstwo i kto wie,
panienko, może razem będziemy mieli piękną pracownię. Co na to powiesz?
75
S
R
Oczy Polly znów zalśniły. Może zle go zrozumiała.
- Och, Josh. Czy myślisz, że uda nam się to zrobić?
- Kto wie! - Josh zgasił światła i w ciemności ruszyli razem do samochodu.
Rozdział 9
Rankiem w dniu przyjęcia padał drobny deszczyk. Nie było wątpliwości - lato
dobiegło końca.
- Będziemy mieć przyjemny wieczór na wielkie pieczenie w piecu - powiedział
Tommy radośnie patrząc na zaniepokojoną twarz Polly.
- Piec już jest wyłączony. Ale nie wiemy jeszcze, czy wszystko dobrze poszło. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \