[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Masz ochotę na lody? - zapytał, otwierając lodówkę.
- Nie, dziękuję. Jestem zmęczona. Pójdę już spać.
- Zostaw naczynia, ja je umyję.
Chciała się sprzeczać, ale uznała, że bezpieczniej bę-
dzie skryć się w swoim pokoju.
- Dzięki. Moja kolej następnym razem. - Z uśmie-
S
R
chem wyszła z kuchni, ale zdążył jeszcze chwycić ją za
rękę i obrócić ku sobie.
- Co się dzieje, Shannon?
- O co ci chodzi?
- Uciekasz, jakbyś miała o coś pretensje. Nie wyglą-
dasz na aż tak zmęczoną.
- Zapomniałeś, że prawie całą noc nie spałam.
- Zapominasz, że to samo mogę powiedzieć o sobie -
dodał Jason. - To twoje ulubione lody, tak powiedziałaś
w sklepie, a nawet nie chcesz ich spróbować.
Serce biło jej mocno, nie wiedziała, co powiedzieć.
Czuła tylko żar i pożądanie połączone z czujnością. Ten
człowiek w jednej chwili gotów jest złamać jej serce. Nie
mogła na to pozwolić.
- Jestem zmęczona - powiedziała raz jeszcze.
- Zatem dobranoc i śpij dobrze.
Uśmiechnęła się i zanim zdążyła wycofać się do
swojej sypialni, Jason wziął ją w ramiona i pocałował.
Zamknęła oczy i odpowiedziała na pocałunek. Szok po-
żądania uderzył z całą siłą. Pragnęła Jasona. Pragnęła
więcej, jeszcze... Być blisko niego, otworzyć się nań, po-
znać jego sekrety i zawierzyć mu swoje.
Nigdy dotąd nie targały nią tak gwałtowne uczucia,
nie zaznała podobnych emocji.
Jason ukrył teraz twarz na jej szyi i całował zagłębie-
nie między barkiem a mostkiem, a potem powoli zaczął
rozpinać jej bluzkę.
- Zajmę się tym - powiedział miękko.
S
R
Usłyszała nagle w głowie słowa  zajmij się nią", i oc-
knęła się gwałtownie, wracając do rzeczywistości. Ode-
pchnęła Jasona.
- Nikt nie będzie się mną zajmował. Sama potrafię
kierować swoim życiem.
Zamknęła drzwi sypialni i oparła się o nie.
- Shannon? - rozległo się pukanie.
- Idz sobie.
Pchnął drzwi i wszedł do pokoju, wściekły i jeszcze
zadyszany po pocałunku.
- Co się z tobą do diabła dzieje?
- Nie chcę, żeby ktokolwiek się mną opiekował.
- Nikt nie mówi o opiece.
- Sam mówiłeś, że się mną zaopiekujesz.
Jason jęknął cicho.
- Mówiłem, że chcę się zająć twoją bluzką.
- Dlaczego?
Spojrzał na nią, jakby postradała zmysły.
- A dlaczego mężczyzna chce zdjąć kobiecie bluzkę?
%7łeby być bliżej niej.
Shannon miała ochotę zakopać się w łóżku, przykryć
głowę poduszką i nie pokazywać się, dopóki jej miesz-
kanie nie będzie gotowe.
- To był pocałunek na dobranoc - oznajmił Jason,
składając ręce na piersi.
Shannon odwróciła się i zamknęła oczy.
- Mówiłam ci, że jestem zmęczona.
- Wybacz.
S
R
Drzwi się zamknęły i została sama w pokoju. Sama
z własnymi palącymi wspomnieniami.
Shannon obudziła się, o dziwo, wypoczęta. Przespała
noc głębokim, spokojnym snem bez snów. Wzięła szyb-
ki prysznic, włożyła nowe dżinsy. Była prawie dziesią-
ta. Wczoraj też spała tak długo. Zwykle budziła się dużo
wcześniej. W kuchni Jason przygotował już świeżą kawę
i zdążył nawet pobiegać.
Nie musiał z nią jechać do jej mieszkania. Mogła tam
iść sama, spacerem, dzień był ładny. Wprost idealny na
przechadzkę.
- Dzień dobry - przywitał się miło, jakby poprzednie-
go wieczoru nic nie zaszło.
- Dzień dobry - odparła.
- Zaraz będę gotowy, tylko wezmę prysznic - rzekł
i zniknął, nie czekając na reakcję.
- W końcu jesteśmy dwojgiem dorosłych ludzi - po-
wiedziała głośno, zabrała kawę i przeszła do salonu. -
Poradzimy sobie z pocałunkiem.
Podeszła do okna. W starym domu w Wirginii w ład-
ny dzień, jak dzisiaj, lubili z Allanem popijać kawę na
werandzie.
Intensywny ból, że nie ma już Alana, nie pojawił się.
Zaledwie lekka nostalgia. Czyżby zaczynała godzić się
z jego śmiercią? Zdjęła ją panika. Ona tak nie chciała!
Alan był kochający, czuły, opiekuńczy. Pragnęła opłaki-
wać go do końca życia.
S
R
Co to za kobieta, która zapomina o swoim mężu, bo
pocałował ją inny?
- Gotowa? - Jason pojawił się w drzwiach, wyrywając
ją z zamyślenia.
Był tego ranka jakiś inny, zdystansowany, trochę nie-
obecny, jakby żałował tego, co zaszło.
Nie podobało jej się to. Miał prawo całować, kogo
chciał, mógł też pocałować ją.
Do mieszkania poszła sama, bo Jason nie zdołał zna-
lezć miejsca do zaparkowania.
- W czym pani pomóc? - zaczepił ją potężnie zbudo-
wany funkcjonariusz.
- Shannon Morris, spod 4C. Kiedy mogę wejść do
mieszkania?
Funkcjonariusz spojrzał na listę, którą trzymał
w dłoni.
- Mamy tu specjalny grafik. Wpuszczamy ludzi par-
tiami. Lokatorzy z czwartego mogą wchodzić o 11:30.
Mają państwo pół godziny na zabranie najpotrzebniej-
szych rzeczy, potem trzeba wpuścić następnych.
- Ależ ja nic nie zdążę zabrać w ciągu pół godzi-
ny. Mam tu cały swój dobytek, ubrania, książki, meble.
A kiedy będziemy mogli wprowadzić się znowu?
- Proszę pani, miesiące miną, zanim tu znowu da
się mieszkać. Proszę zabrać najpotrzebniejsze rze-
czy. Zawiadomimy państwa, kiedy trzeba będzie usu-
nąć przedmioty i sprzęty. - Wręczył jej kartkę ze
wszystkimi najważniejszymi numerami kontaktowy-
S
R
mi i potrzebnymi informacjami. - Proszę zadzwonić
pod ten numer - zaznaczył - i umówić termin zabra-
nia pozostałych rzeczy.
- Witaj, skarbie. - Do Shannon podeszła Thelma, star-
sza pani, sąsiadka z naprzeciwka. - Czy to nie strasz-
ne? Nie wiemy z Edwardem, co począć. Zamieszkaliśmy
w małym motelu niedaleko centrum, ale nie stać nas na
mieszkanie tam w nieskończoność. A ty gdzie się po-
dziewasz?
- Ja zamieszkałam u przyjaciela. Chwilowo. Mam na-
dzieję, że jednak nie wyburzą naszego budynku.
- Jest niedobrze - do żony dołączył Edward. - Oka-
zuje się, że w naszym domu wszystkie instalacje nie od-
powiadały normom, a to oznacza poważne przeróbki
i inwestycje. Lubiliśmy ten dom, czynsz był gwaranto-
wany, mieszkanie tanie, w sam raz dla nas. Teraz będzie-
my musieli szukać po cenach wolnorynkowych, a jak się
żyje z emerytury, to trudne.
- Na pewno coś znajdziecie - pocieszyła ich Shannon,
choć sama zdążyła się przekonać, jak trudno jest znalezć
przyzwoite i tanie mieszkanie w San Francisco.
- Nie byłabym taka pewna - powiedziała smutno
Thelma.
Do rozmawiających, ku zaskoczeniu Shannon, dołą-
czył Jason.
- Znalazłeś miejsce?
- Tak, dwie przecznice dalej. O czym rozmawiacie?
Shannon streściła rozmowę i przedstawiła sąsiadów.
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \