[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tylko nie mów, że ona daje ci lekcje rzezby!
- Niezupełnie.
- Pewnie świetnie gotuje.
Ręce Paige dotarły do klamry paska. Jesse czuł się jak kostka masła na
rozgrzanej patelni. Zwietnie gotuje? Kto?
- Między innymi.
Ben zachichotał.
- Odbiło ci! Tyle czasu zjedna babką? Dobrze się czujesz?!
- Dobrze? - powtórzył Jesse zduszonym głosem. Paige uporała się z
paskiem, rozpięła suwak i przymierzała się do szturmu na slipy. - Aha, tak,
dobrze się czuję. -Zamknął oczy, zachwiał się oszołomiony i całkiem zapomniał
o tym, że chciał przejąć inicjatywę w pieszczotach. Chwycił Paige za biodra, ale
tylko dla złapania równowagi. Jej bliskość działała jak potężny afrodyzjak. -
Słucham? - Jesse usiłował nadążyć za tokiem rozumowania przyjaciela.
- Nieważne. Podejrzewam, że ci w czymś przeszkadzam.
114
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Bena nie udało się wywieść w pole tak łatwo jak panią Mattheson. Jesse
uśmiechnął się szeroko i zebrał siły, aby wypowiedzieć najdłuższe zdanie w tej
rozmowie.
- Słusznie, dlatego nie proponuję dalszej pogawędki, chyba że uwielbiasz
specyficzne odgłosy...
- Nie skorzystam - oświadczył natychmiast Ben. I tak zazdrościł Jesse'owi
łatwości, z jaką zdobywał każdą kobietę. - Cieszę się, że u ciebie wszystko w
porządku. Kiedy mniej więcej wracasz?
- Hmm... nie potrafię teraz odpowiedzieć.
Jesse mógł wybuchnąć śmiechem lub jęknąć z rozkoszy. Wybrał śmiech.
Przecież znalazł się w dość zabawnej sytuacji. A że oprócz tego było przyjemnie
- to zasługa Paige.
- Aluzję zrozumiałem - obwieścił Ben. - Tylko spokojnie, nie jesteś już
chłopcem.
- Dzięki za radę - odparł z trudem Jesse, ponieważ Paige osunęła się na
kolana z całkiem jednoznacznym zamiarem. .. - Muszę kończyć. Pogadamy
pózniej. Bywaj.
Od tej pory igraszki przy telefonie stały się ich codziennym zwyczajem.
Gdy jedna osoba próbowała rozmawiać, druga za punkt honoru stawiała sobie
jak najszybsze przerwanie konwersacji. Wyglądało na to, że kochankowie nie
życzą sobie, aby ktokolwiek zakłócał ich idyllę.
Lubili włóczyć się po plaży, gonić się i pluskać w przybrzeżnej płyciznie i
dryfować na grzbiecie fali. Jesse okazał się znakomitym pływakiem. Jego
ledwie złotawa skóra zbrązowiała, jasne włosy jeszcze bardziej zjaśniały, a
włoski na nogach, ramionach i torsie stały się puszyste i lśniące.
Pewnego popołudnia Paige stała po kostki w wodzie, patrząc, jak Jesse
zamaszystymi, zgrabnymi, silnymi ruchami ramion tnie wodę przed sobą,
oddała się od brzegu i zawraca. W promieniach słońca krople wody
rozpryskujące się wokół sylwetki pływaka wydawały się snopem iskier. Paige
115
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
przyszedł do głowy pewien pomysł. Pobiegła w stronę domu, błyskawicznie
pokonała drewniane schody, chwyciła aparat fotograficzny i wróciła na plażę
dokładnie w chwili, gdy Jesse wyłaniał się spośród fal. Zrobiła kilka zdjęć.
- Co ty wyprawiasz? - spytał nachmurzony, podnosząc ręcznik z piasku.
-  Pojmanie Posejdona".
- Posejdona?
- Właśnie. - Pstryk. Ujęcie od pasa w górę. Pstryk. Popiersie.
- To twój następny talent?
- Talent? Nie wiem. - Opuściła aparat i spojrzała mu prosto w oczy. Z
mokrych kosmyków na czole kapała woda. Skóra błyszczała. - Zazwyczaj
fotografuję ludzi i przedmioty, które chcę rzezbić. Dziwne, że nie pomyślałam o
tym wcześniej.
Wytarł twarz i włosy. -_
- Chwileczkę, Paige. Nie zamierzasz chyba posłużyć się mną jako
modelem?
- Czemu nie?
- Bo moje ciało należy do mnie, rozumiesz? Poza tym wydaje mi się, że
już nad czymś pracujesz.
Rzeczywiście. Gdy Paige skończyła rzezbić grupę wróbli, wpadł jej w
ręce kawał wapienia - nowe tworzywo, nowe wyzwanie. Odłupała tu i ówdzie
fragment kamienia i zafascynowana czekała, co w surowej bryle dostrzeże
wyobraznia i co jej podpowie.
- To prawda, dlatego bardzo przydadzą mi się twoje zdjęcia. Może
wyjedziesz, zanim zacznę pracę? Kto mi wtedy będzie pozował?
Zachmurzył się i popatrzył badawczo na Paige. Dzielnie wytrzymała
dociekliwe spojrzenie, lecz kiedy Jesse w milczeniu ruszył do domu, wpadła w
panikę. Czas idylli dobiegał końca.
Paige nadal fotografowała Jesse'a, który protestował i twierdził, że
wolałby zająć jej miejsce za obiektywem, ale koniec końców pozwalał na
116
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
robienie zdjęć. Czymże była taka drobnostka wobec ogromu problemów, które
zwaliły mu się na głowę?
Z każdym dniem markotniał coraz bardziej. Ciągnęło go do pracy. Nigdy
przedtem nie zafundował sobie tak długiego urlopu. Najbardziej jednak martwił
go fakt, że w gościnnym domu nad oceanem czuł się wspaniale. Przebywanie
pod jednym dachem dzień i noc z Paige obudziło nie znane mu uczucia.
Paige wiedziała, że Jesse jest w stałym kontakcie ze swoim agentem.
Wyczuwała jego niepokój. Kiedy zaczaj spędzać coraz więcej czasu na plaży,
uszanowała potrzebę samotności i nie narzucała się, lecz raz po raz odkładała
pracę i podchodziła do przeszklonej ściany, aby dostrzec w oddali jasną
czuprynę mężczyzny przechadzającego się ze spuszczoną głową nad brzegiem.
Przyrzekała sobie, że kiedy Jesse wróci ze spaceru, powita go jak najserdeczniej
i otoczy życzliwością.
Wydawałoby się, że praca to najlepszy sposób, by nie myśleć o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \