[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nego w takich pobożnych facetach jak on. Jeśli mu się spodoba, to poderżnie ci
gardło bez mrugnięcia okiem, ale za nic nie narazi na szwank twojej bezcielesnej
i problematycznej duszy. W takiej sytuacji przydaje się praktyczna znajomość
psychologii. Handlarz musi znać się po trochu na wszystkim.
Gorov uśmiechnął się sardonicznie.
 No, byłeś przecież w szkole teologicznej. Masz rację, Ponyets. Cieszę się,
że to właśnie ciebie przysłali. Ale Wielki Mistrz troszczy się nie tylko o moją
duszę. Mówił ci coś o okupie?
Oczy Ponyetsa zwęziły się.
 Coś niejasno napomykał. A także groził śmiercią w komorze gazowej. Wo-
lałem nie ryzykować i wykręciłem się  w końcu to mogła być pułapka. A więc
tu chodzi o okup, tak? A co to ma być?
 Złoto.
 Złoto?  Ponyets zmarszczył brwi.  Sam metal? Po co?
 To ich środek płatniczy.
 Naprawdę? A skąd ja wezmę złoto?
 Skąd tylko możesz. Słuchaj mnie, to ważne. Dopóki Wielki Mistrz ma
nadzieję dostać złoto, nic mi się nie stanie. Obiecaj mu, że dostanie tyle, ile będzie
chciał. A potem, jeśli będzie trzeba, wracaj do Fundacji. Kiedy mnie uwolnią,
odeskortują nas do granicy układu i wtedy się rozstaniemy.
Ponyets spojrzał na niego z dezaprobatą.
109
 A potem wrócisz tu i zaczniesz od nowa.
 Mam zadanie sprzedać Askonie urządzenia atomowe.
 Złapią cię, zanim zdążysz przelecieć jeden parsek. Myślę, że wiesz o tym.
 Nie  odparł Gorov.  A gdyby nawet, to i tak nie zmienię moich zamia-
rów.
 Następnym razem zabiją cię. Gorov wzruszył ramionami. Ponyets rzekł
spokojnie:
 Jeśli mam znowu targować się z Wielkim Mistrzem o twoją skórę, to muszę
znać całą prawdę. Na razie poruszam się po omacku. Kilka moich niewinnych
uwag o mało nie wprawiło Jego Czcigodność we wściekłość.
 Sprawa jest prosta  powiedział Gorov.  Jedyny sposób, żeby zapew-
nić Fundacji bezpieczeństwo na Peryferiach to utworzyć imperium handlowe, na
które będziemy mieć wpływ za pomocą religii. Na razie jesteśmy za słabi, żeby
zdobyć władzę polityczną. To wszystko, co możemy zrobić, żeby utrzymać Cztery
Królestwa w ryzach.
Ponyets pokiwał głową.
 Rozumiem. System, który nie przyjmie urządzeń jądrowych, nie znajdzie
się nigdy pod kontrolą naszej religii. . .
 I może stać się ośrodkiem walki o samostanowienie i działań wymierzo-
nych przeciw Fundacji.
 No, dobrze  powiedział Ponyets  starczy już teorii. A teraz powiedz,
co konkretnie stoi na przeszkodzie. Ich religia? Tak wywnioskowałem z tego, co
mówił Wielki Mistrz.
 To forma kultu przodków. Ich podania mówią o złych czasach, które udało
im się przetrwać tylko dzięki prostoduszności i cnotom ich bohaterskich przod-
ków. Jest to po prostu zniekształcony obraz anarchii sprzed stu lat, kiedy to uda-
ło im się wypędzić oddziały Imperium i utworzyć własny rząd. Zaawansowana
nauka i energia jądrowa kojarzą im się z dawnym reżimem, który wspominają
z przerażeniem.
 A więc to tak? Ale mają przecież ładne statki, które całkiem zgrabnie prze-
jęły mnie dwa parseki stąd. To mi pachnie energią jądrową.
Gorov wzruszył ramionami.
 Te statki to spadek po Imperium. Prawdopodobnie mają napęd jądrowy. Co
zostało, to trzymają. Chodzi o to, że nie mają ochoty na żadne innowacje, a ich
gospodarka w najmniejszym stopniu nie korzysta z energii jądrowej. I to właśnie
musimy zmienić.
 Jak chciałeś to zrobić?
 Wystarczy choćby mały wyłom. Krótko mówiąc, gdyby udało mi się sprze-
dać jakiemuś arystokracie choćby zwykły scyzoryk działający na zasadzie pola
siłowego, to byłoby w jego interesie tak zmienić prawo, żeby mógł go używać
legalnie. Może wyda ci się to idiotyczne, ale z psychologicznego punktu widzenia
110
to nie jest takie głupie. Strategiczne transakcje w strategicznych miejscach  to
wystarczy, żeby na dworze powstało stronnictwo proatomowe.
 I to ciebie wysłali w tym celu? A ja znalazłem się tu tylko po to, żeby cię
wykupić i żebyś mógł dalej próbować, co? Czy to nie jest stawianie sprawy na
głowie?
 A to dlaczego  spytał podejrzliwie Gorov.
 Słuchaj  Ponyets nagle się zirytował  jesteś dyplomatą, a nie handla-
rzem. %7łeby zostać handlarzem, nie wystarczy tak się nazwać. To jest sprawa dla
kogoś, kto zjadł zęby na handlowaniu  a tymczasem ja siedzę tu z całym towa-
rem, patrzę jak się bezużytecznie marnuje, i wygląda na to, że nigdy nie wyrobię
swojej normy.
 Chcesz powiedzieć, że masz zamiar narazić życie dla czegoś, co cię nie
obchodzi?  zapytał Gorov z bladym uśmiechem.
 Chcesz powiedzieć, że to obowiązek patriotyczny, a handlarze nie są pa-
triotami?  odparował Ponyets.
 Oczywiście, że nie są. Pionierzy nigdy nie są patriotami.
 Zgoda. Masz rację. Nie mam zamiaru uganiać się po całej przestrzeni, żeby
ocalić Fundację i tak dalej. Ale latam po to, żeby zarobić, a tu akurat jest okazja.
Jeśli przy tej sposobności pomogę Fundacji, to tym lepiej. A jeśli chodzi o nara-
żanie życia, to zdarzało mi się już bardziej ryzykować.
Ponyets wstał, a za nim podniósł się Gorov.
 Co chcesz zrobić? Handlarz uśmiechnął się.
 Jeszcze nie wiem. Ale jeśli problem polega na tym, żeby coś tu sprzedać,
to ja jestem właściwym człowiekiem. Nie lubię się chwalić, ale powiem ci, że
jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym nie wyrobił normy.
Kiedy zapukał, drzwi celi otwarły się niemal natychmiast i wpadło dwóch
strażników.
4
 Pokaż!  rzekł ponuro Wielki Mistrz. Opatulił się w swoje futra, wysta-
wiając tylko jedną chudą dłoń, która spoczywała na żelaznej pałce służącej mu za
laskę.
 I złoto, wasza czcigodność.
 I złoto  powtórzył niedbale Wielki Mistrz.
Ponyets postawił pudełko i otworzył je, starając się przybrać jak najbardziej
pewny siebie wyraz twarzy. Był zupełnie sam wobec otaczającej go wrogości.
Czuł się dokładnie tak samo jak w pierwszym roku podróży w przestrzeni. Ota-
czający go półkolem brodaci doradcy Wielkiego Mistrza patrzyli na niego nie-
przyjaznie. Znajdował się wśród nich Pherl, faworyt Mistrza, który siedział obok
111
władcy z wyrazem nieprzejednanej wrogości na twarzy. Ponyets miał okazję spo-
tkać go już wcześniej. Od razu wyczuł w nim swego największego wroga i właśnie
dlatego postanowił zastawić na niego sidła.
Na zewnątrz stała w gotowości armia. Ponyets nie mógł nawet marzyć o tym,
ze uda mu się dostać na statek. Był bez broni i mógł liczyć jedynie na to, że uda
mu się przekupić Wielkiego Mistrza. Poza tym Gorov wciąż był zakładnikiem.
Podregulował jeszcze toporne urządzenie, nad którego skonstruowaniem ła-
mał sobie głowę przez tydzień. Modlił się w duchu, żeby obudowany ołowiem
kwarc wytrzymał próbę.
 Co to jest?  spytał Wielki Mistrz.
 To jest  odparł Ponyets odsuwają się od stołu  urządzenie, które sam
skonstruowałem.
 To widać, ale nie takiej informacji chciałem. Czy to jest jedna z tych pa-
skudnych czarnoksięskich sztuczek z waszego świata?
 Istota jego działania polega na wykorzystaniu energii jądrowej  przyznał
z powagą Ponyets  ale nikt z was nie musi go dotykać. To urządzenie jest tylko
dla moich potrzeb i jeżeli jest w nim coś paskudnego, to odpowiedzialność za to
spada na moją głowę.
Wielki Mistrz groznie wzniósł swą żelazną pałkę nad maszynką Ponyetsa, a je-
go wargi poruszyły się szepcząc zaklęcie odpędzające urok. Bladolicy faworyt na-
chylił się ku niemu, muskając rzadkim rudym wąsikiem jego ucho. Wielki Mistrz
z rozdrażnieniem odsunął głowę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \