[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jesteś pewna? Skinęła głową.
- Nawet jeżeli nie jestem taka, jak byś sobie życzył, chcę być w twoich ramionach. Nie mogę tak
po prostu odjechać jutro bez... - jęknęła cicho. Gdzie się podziały słowa, kiedy są jej tak bardzo
potrzebne? Przycisnęła do piersi szal.
- Och, proszę, Ericu. Przynajmniej na tę noc...
Eric spojrzał na nią z żalem.
- Jestem Gullandryjczykiem.
- Co to znaczy? - zapytała.
- %7ładne z moich dzieci nie przyjdzie na świat jako bękart. Nie mam niczego, by zabezpieczyć cię
przed ciążą. A ty?
Prawdę mówiąc, ona też nie miała. Do Vildelundu przyjechała przygotowana do akcji, ale nie
tego rodzaju.
- Przykro mi - wyszeptała wstydliwie - ale nie.
- Wobec tego musisz mi coś przysiąc. Jeżeli będzie z tego dziecko, zostaniesz moją żoną.
Czy to jakiś podstęp? Czy chodzi mu o to, żeby zaszła w ciążę, a wtedy, chcąc nie chcąc, będzie
musiała wyjść za niego, do czego ją od dłuższego czasu namawiał?
Nie, to bez sensu. Gdyby myślał w ten sposób, pozwoliłby namiętnościom wziąć górę już
wcześniej, w namiocie Rindy, nie mówiąc już o wczorajszym wieczorze w grocie, gdzie schronili
się przed burzą. Przecież w obu wypadkach nie zachowywała się jak niewinna panienka.
Nie, to żaden podstęp. To cały Eric, honorowy i uczciwy.
Teraz, na przykład, daje jej szansę, by się wycofała. Jeśli ma choć za grosz rozumu, powinna z
niej skorzystać.
Pomyślała, że już jutro wróci do pałacu, gdzie w każdym kącie czają się zdrajcy, i Bóg wie, co
może ją spotkać. Z dotkliwą jasnością uświadomiła sobie, że mogą się już nigdy więcej nie
zobaczyć.
Ach, niech się dzieje, co chce!
- Hm, przyszło mi właśnie do głowy... - Eric czekał i nie zamierzał jej w tym pomóc.
Najwyrazniej uznał, że ma to być decyzja Brit. To miło z jego strony.
- Będę szczera. Za kogo innego mogłabym wyjść, jak nie za ciebie, gdybym się zdecydowała na
małżeństwo?
Wypowiedziane drżącym głosem wyznanie nie zrobiło na nim większego wrażenia.
- Nie ma żadnego gdybania - powiedział. - Chcę mieć twoje słowo, że jeśli zajdziesz w ciążę,
zostaniesz moją żoną.
Trzeba mu było przyznać, że nie owijał w bawełnę. Brit wyprostowała się dumnie i opuściła ręce.
- Zgoda. Jeżeli zajdę w ciążę, wezmiemy ślub.
- Gdyby tak się stało, natychmiast mnie zawiadomisz. Pobierzemy się, jak tylko uda mi się do
ciebie przyjechać.
- Dobrze. Jeżeli zajdę w ciążę, od razu wezmiemy ślub. No więc... umowa stoi?
Eric nie odpowiedział, tylko wyciągnął ramiona.
Rozdział 16
Eric podprowadził Brit do swojego posłania, gdzie rozebrali się pośpiesznie, nie patrząc na
siebie. Zrzucali ubranie na ziemię, jakby każde z nich się bało, że przy najmniejszym wahaniu
jednej strony druga gotowa się rozmyślić.
Posłanie było wąskie, nieco tylko szersze niż pojedyncze łóżko. Brit przysunęła się jak najbliżej
szorstkiej, drewnianej ściany. Wbiła wzrok w falujące słoje na belkach i zaczęła się zastanawiać,
czy to, o co przed chwilą niemal błagała, nie jest jednak złym pomysłem.
Po pierwsze, nie wszystko między nią a Erikiem zostało wyjaśnione.
A po drugie, Asta mogła wejść w każdej chwili...
Usłyszała czuły szept:
- Twoje słodkie ciało mówi mi, że się wahasz.
- No tak - odparła, po czym uświadomiła sobie, że przemawia do ściany. Odwróciła głowę. Eric
leżał tuż obok, pachnący mydłem i świeżością. Wyglądał tak apetycznie, że chciałoby się go
schrupać. Chrząknęła z zażenowaniem i ciągnęła: - Przez cały dzień się kłóciliśmy, nie wiemy,
co nas jutro czeka, i nagle wylądowaliśmy tutaj i... - nie wiedziała, jak dokończyć.
Ericowi zdawało się to nie przeszkadzać. Uniósł się na łokciu i spojrzał na Brit. Futra odchyliły
się lekko i wtedy Brit zobaczyła srebrny medalion, połyskujący na jego nagiej, muskularnej
piersi.
Medwyn zapewniał ją, że medalion ten zapewni bezpieczeństwo temu, kto go nosi. Oby miał
rację. Jeżeli to prawda, to nie musi się obawiać o życie i zdrowie Erica.
Och, proszę cię, Boże, bez względu na to, co się stanie, miej go w swojej opiece, modliła się w
duchu.
Eric dotknął czoła Brit ciepłą ręką, a potem delikatnie pogładził ją po włosach. W kącikach jego
oczu pojawiły się drobne zmarszczki.
- Mam zgasić światło?
- Nie. - Zmusiła się do uśmiechu. - Nie chodzi tu o światło.
- A o co? -Eric...
- Tak?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]