[ Pobierz całość w formacie PDF ]
namiętności. Ale myliła się. Dash delikatnie kąsał zębami białą skórę
jej ud. Twarde, gorące usta obdarzały ją bliską bólu rozkoszą.
Instynktownie rozchyliła uda. Czekała na to całe życie. Język i usta
Dasha powodowały, że znalazła się na granicy wytrzymałości. Wbiła
paznokcie w jego wilgotne od potu plecy. Oszołomiona, próbowała
złapać oddech. I wtedy w nią wtargnął, napotykając na opór, którego
ani nie oczekiwał, ani nie rozumiał. Kiedy pojął, co się stało, było już
118
RS
za pózno. Z cichym okrzykiem oddała mu swoją niewinność. A potem
zaczęła poruszać się razem z nim. Szybciej i szybciej, na sam szczyt.
Otrzezwił go oszałamiający zapach jej włosów. Leżała pod nim
wciąż gorąca i uległa, a on miażdżył ją swoim ciężarem. Ogarnęła go
rozpacz, jakiej nie zaznał do tej pory. Zsunął się z niej, przeklinając
sam siebie. Miała usta obrzmiałe od pocałunków. Błyszczące oczy
świadczyły o przeżytej rozkoszy, w normalnych warunkach byłby
dumny z miłosnego sukcesu. Ale tym razem stało się inaczej.
- Dlaczego, do cholery, nic mi nie powiedziałaś? Spodziewała
się usłyszeć słowa miłości. Wierzyła, że teraz gdy poznał jej sekret,
nie będzie mógł i nie będzie chciał jej zranić. Z wolna otworzyła oczy.
Posępny wyraz twarzy Dasha nie dodawał jej otuchy. Uświadomiła
sobie jednak, że od początku wiedziała, z kim ma do czynienia.
- Myślałam, że to nie ma znaczenia - odezwała się na pozór
spokojnie.
- Myślałaś, że to nie ma znaczenia powtórzył z
niedowierzaniem. - Nie przyszło ci do głowy, że mężczyzna ma prawo
wiedzieć?
Ciotka wbijała jej do głowy, że mężczyznom zależy przede
Wszystkim na dziewictwie. Ale z tonu głosu Dasha wywnioskowała,
że ciotka Winifred nie miała racji. Usiadła, podciągając kolana pod
brodę i obejmując je ramionami.
- Nie miałam pojęcia, że to takie ważne.
- Nie rozumiem. Przecież byłaś zaręczona. Czy Byrd był
impotentem?
119
RS
- Chyba nie - odparła - ale uważał, że musimy poczekać do
ślubu.
- I ty się zgodziłaś? - Popatrzył na nią z powątpiewaniem. Nie
mógł pojąć, że kobieta tak namiętna mogła się zadowolić wyłącznie
całusami na dobranoc.
- Właściwie nie miałam ochoty czekać-przyznała - ale też
specjalnie nie nalegałam.
Nadal trudno mu było to zrozumieć. Ale postanowił nie męczyć
jej więcej pytaniami.
- Mimo wszystko wypadało mnie uprzedzić.
- Czy chcesz powiedzieć, że nie kochałbyś się ze mną, gdybyś
wiedział, że jestem dziewicą?
- Nie bądz głupia. - Znowu ogarnęła go fala czułości. Odgarnął
włosy z jej zakłopotanej twarzy ruchem, który już nie był tak pewny
jak zwykle, - Nigdy nie uważałem się za zbyt delikatnego ani
wrażliwego. Ale chciałbym kiedyś spróbować...
Przeraził się, kiedy dostrzegł ciemniejące ślady sińców na ciele
Claren. Na ramionach, nogach, udach.
- Bardzo chciałbym spróbować - powtórzył ponuro.
- Wiesz, ten pierwszy raz powinien być szczególny... Wydawało
mu się, że nie stanął na wysokości zadania i nie wiedział, czy Claren
kiedykolwiek mu to wybaczy. Następnie zaczął się zastanawiać,
dlaczego to wszystko aż tak go obchodzi.
- To było coś szczególnego. - Claren dotknęła palcem jego
policzka. - To było niezwykłe, Dash. - Obdarzyła go ciepłym,
120
RS
kobiecym uśmiechem, który zwykł rozbrajać mężczyzn od czasów
Ewy. - Nie wiedziałam, że może być tak pięknie.
Po tym, co zrobił, winien był jej szczerość.
- Ja też nie wiedziałem - rzekł i z uczuciem zażenowania dojrzał
w jej oczach błysk nadziei.
- Ale choćby nie wiem jak było wspaniale, to niczego nie
zmienia. Ponieważ nie jestem dla ciebie odpowiednim partnerem,
Irlandko...
Tak. To musiało zostać powiedziane.
- Jestem innego zdania.
Nie miał zbyt łatwego życia, pomyślała. Zmarszczki otaczające
zmęczone oczy, głęboka pionowa bruzda między brwiami, surowy i
gorzki zarys ust świadczyły, że doświadczył w życiu wielu cierpień.
Ale zza maski cynika wyzierała czasem, tak jak to się zdarzyło przed
chwilą, inna twarz. Była przekonana, że uczucie i upływ czasu mogą
wiele zmienić. Wiedziała, że jej nie kocha. Jeszcze nie. Ale pokocha
ją. Na pewno. A na razie musi im obojgu wystarczyć jej miłość.
Delikatnie przesunęła ręką po muskularnych ramionach mężczyzny.
- A mnie się wydaje, że jesteś bardzo, bardzo dobry dla mnie.
Pieszczota obudziła dopiero co wygasłą namiętność. Nigdy by
nie przypuszczał, że znajdzie się kobieta, która potrafi do tego stopnia
zawładnąć jego zmysłami.
- Ty mnie przecież nawet nie znasz.
Jak mógł twierdzić coś podobnego po tym, co się przed chwilą
stało?
121
RS
- Znam cię - powiedziała miękko. - Nie nalegałam na Elliotta,
ponieważ podświadomie czułam, że tak naprawdę go nie kocham. I z
tego powodu zapragnęłam, żebyś to ty mnie pokochał...
- Pokochał się z tobą - przerwał czując, że to rozróżnienie jest
czymś bardzo istotnym.
- Ale ja cię kocham, Dash.
Zesztywniał. Wiedział, że przestał panować nad sytuacją.
Obserwuj ją, instruował St. John, bądz w pobliżu, nawet blisko."
Więc obserwował ją i to było w porządku. Przez dwa przeklęte dni
wodziła za nim tymi szmaragdowymi oczami. Zawojowała go tym
swoim irlandzkim temperamentem. Mógłby przysiąc, że nie dążył do
żadnego zbliżenia. Ale stało się. I co teraz ma z tym wszystkim
zrobić?
- Claren...
Nie spodziewała się, że jej wyznanie spowoduje taki skutek.
Zmieszanie, zażenowanie, ba, nawet przerażenie, odbijało się na
twarzy mężczyzny. Zbladła przestraszona, że może go stracić.
- Nic nie mów - wpadła mu w słowo. - Ja tylko chciałam, żebyś
o tym wiedział.
To było niewiarygodne. Nie znała jego przeszłości, całego
dotychczasowego życia, którego nie mógł i nie chciał zmieniać.
Cholera. Czuł, że musi powiedzieć cokolwiek. Byle co. Ale żaden
pomysł nie przychodził mu do głowy. Claren nie miała zamiaru
poprzestać na tym, co się wydarzyło. Pragnęła znowu znalezć się w
ramionach Dasha i jeszcze raz doznać tego niezwykłego uczucia
bliskości. Ujęła go za rękę i delikatnie zepchnęła z łóżka.
122
RS
- Chodzmy pod ten nieprzyzwoity prysznic w lustrzanej kabinie
- zaproponowała. - Będziemy mogli zobaczyć, jak reaguję na te
czułości, o których tyle mówiłeś...
Dash podniósł się.
- Nie mogę dać ci tego, czego pragniesz, Claren. Ześlizgnęła się
z łóżka i, wspiąwszy się na palce,musnęła go ustami.
- Założymy się?
Dash, wbrew rozsądkowi, objął ją w talii. Powinien ją
odepchnąć, a zamiast tego przyciągnął jeszcze bliżej.
- Darcy uprzedzał, że jesteś uparta.
Uśmiechnęła się czując, że jego ciało jednoznacznie reaguje na
jej bliskość.
- Naprawdę?
- Naprawdę. - Przeklinając się za głupotę i słabość, dotknął
ustami jej warg.
- Mówił też, że jesteś piękna.
- Przesadzał.
- Na początku też tak myślałem. Ale to on miał rację. - Przesunął
ustami po szyi, twarzy i włosach dziewczyny.
-Naprawdę jesteś piękna.
Ogarnęło ją uczucie niewiarygodnego, niemal niedozwolonego
szczęścia. Przesłała mu uśmiech, który rozświetlił jej oczy.
- Co za pochlebstwa - powiedziała, otaczając ramionami szyję
Dasha.
Jeszcze raz powinien ją ostrzec. Czuł, że musi to zrobić.
123
RS
- To nie są pochlebstwa, Irlandko. To prawda. Nie umiem
prawić komplementów.
- Wiem o tym. Uśmiech Claren stał się tkliwy. -Właśnie
dlatego tak się cieszę.
Boże, miej ją w swojej opiece, pomyślał.
- Jesteś niemożliwa.
- O tym też wiem.
- Nie wydajesz się być dumna z tego powodu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]