[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Louise wyciągnęła rękę, w której trzymała kolorową torebkę, i spojrzała
w głąb przedpokoju. - Jeżeli Daniel nie śpi...
- Dopiero co usnął.
Przez godzinę cierpliwie nosiła go po całym domu i śpiewała ballady oraz
kołysanki ze swego ograniczonego repertuaru.
Teściowa była wyraznie zawiedziona, ale podała papierową torebkę.
- Nieważne, bo dziecko i tak tego nie wyjmie.
- Czy woli mama, żebym poczekała, aż Duncan wróci z pracy? Czy on ma
dać Danielkowi prezent? - uprzejmie zapytała Reese.
- Ależ skąd. To naprawdę drobiazg. Możesz sprawdzić.
- Chętnie.
Wyjęła prezent owinięty w ligninową serwetkę. Ciężka srebrna
grzechotka z długą rączką! Gdyby dziecko upuściło ją na siebie, miałoby co
najmniej wielkie sińce.
Tylko tego potrzeba, pomyślała, a głośno powiedziała:
- Dziękuję. To takie śliczne.
- 104 -
S
R
- Ale niestosowne, prawda?
- Nie...
- Ja też tak uważałam. To była grzechotka Duncana. Dostał ją od swojej
babci, a mojej teściowej. wierć wieku wcześniej jego ojciec dostał ją w dniu
urodzin, też od babci. Grzechotka jest przekazywana z pokolenia na pokolenie.
- Naprawdę?
Reese popatrzyła na prezent innym wzrokiem. Pamiątka po przodkach.
Jako taki dar nabrał większego znaczenia. Intrygowało ją, czy przynosząc
grzechotkę, teściowa dawała dowód, że zaakceptowała wnuka. Dobrze to czy
zle?
- Cenny dar. Schowam go w bezpieczne miejsce.
- Kiedyś podtrzymasz zwyczaj i przekażesz grzechotkę swojemu
pierwszemu wnukowi. Jak wiesz, w naszej rodzinie szanujemy tradycję. -
Teściowa lekko się uśmiechnęła.
Reese ogarnęły mieszane uczucia, w oczach zapiekły łzy. Chętnie
pomogłaby podtrzymać tradycję... gdyby miała fizyczne możliwości.
- Dziękuję, mamo. Bardzo dziękuję.
- Czy ty... czy wy... będziecie jeszcze... postaracie się o drugie dziecko?
Nieoczekiwane pytanie wprawiło Reese w takie zdumienie, że przez kilka
sekund stała z rozdziawionymi ustami.
- Ma mama na myśli drugą adopcję?
- Tak. Ale może zajdziesz w ciążę i nie poronisz. Często się zdarza, że
kobieta adoptuje dziecko, bo nie może mieć własnego, i szybko zachodzi w
ciążę.
Teściowa nie była pierwszą osobą, która o tym fenomenie wspomniała.
Sporo ludzi znało kobiety, którym coś takiego się przytrafiło.
- Danielek jest moim dzieckiem.
- Oczywiście. Ale wiesz, o co mi chodzi.
- 105 -
S
R
Reese westchnęła. Uznała za stosowne wyjaśnić, że dla niej adopcja nie
jest metodą leczenia niepłodności.
- Moja sytuacja jest inna. Posiadanie dziecka raczej nie poprawi
funkcjonowania organizmu.
- Może masz rację, ale szkoda.
- Dobrze byłoby, gdyby Danielek miał rodzeństwo.
Chciałaby mieć więcej dzieci, chociaż nie wiedziała, jak osiągnąć cel.
- Ja też marzyłam o większej rodzinie. Kilka razy myśleliśmy, że już,
ale... - Louise odwróciła wzrok. - Widocznie los tak chciał. Wtedy nie było tylu
możliwości co teraz. Reese zdumiona patrzyła na teściową.
- Nie wiedziałam... Mama nigdy nic nie mówiła.
- W moim pokoleniu i środowisku nie opowiadało się o takich sprawach.
Zresztą to było dawno temu. - Mówiła tak, jakby nie przebolała braku drugiego
dziecka.
Reese z własnego doświadczenia wiedziała, że nie można przeboleć
niepłodności i poronień. Przyszło jej do głowy pytanie, które zadała, nim
zastanowiła się, czy wypada.
- Myślała mama o adopcji?
- Nie. A przynajmniej nie na serio. - Teściowa drżącą ręką poprawiła
szalik. - My byliśmy w innej sytuacji, bo mieliśmy już syna. Człowiek powinien
zadowolić się tym, co ma, i przestać uganiać się za tym, czego mu brak.
Reese odniosła wrażenie, że te słowa nie wypływały z wniosku, do
którego teściowa sama doszła, lecz ktoś jej to podpowiedział.
- Czasem człowiek bywa do tego zmuszony.
Rozległ się płacz, Reese westchnęła i spojrzała na zegarek.
- Spał zaledwie dwadzieścia minut.
Liczyła na to, że skoro teściowa jest umówiona ze znajomymi, zaraz
pożegna się i odjedzie.
- Mogę zobaczyć wnuka? - zapytała.
- 106 -
S
R
- Oczywiście.
- Wspomniałaś, że zle śpi.
- Od kilku dni jest nieswój, w nocy często się budzi i dlatego jesteśmy
niewyspani.
- Od kilku dni? Wezwałaś lekarza?
W głosie teściowej było mniej krytyki, a więcej troski. Reese wystraszyła
się i dlatego urażonym tonem powiedziała:
- Wczoraj zadzwoniłam do gabinetu pediatry i rozmawiałam z
pielęgniarką. Pytała, czy dziecko jest ospałe, czy straciło apetyt. Zaprzeczyłam,
więc radziła poczekać jeszcze dzień, dwa i ewentualnie potem z nim przyjechać.
Powiedziała, że może wyrzynają mu się ząbki, chociaż jeszcze nie ma czterech
miesięcy.
- Już ząbkuje? Duncan znacznie pózniej. Na pierwszy ząbek czekaliśmy
prawie siedem miesięcy.
Reese nerwowo splotła palce.
- Słyszałam o dzieciach, które urodziły się z ząbkami. Danielek bardzo się
ślini, stale leci mu z noska. - W duchu modliła się, żeby tak się działo z powodu
ząbkowania, a nie błędu lub zaniedbania z jej strony.
Jednak teściowa należała do osób pozbawionych daru pocieszania i
dodawania otuchy.
- Za mało wiecie o dziecku, o jego środowisku. Radziłabym zawiezć je na
szczegółowe badania. Obecnie są niezawodne metody wykrywania chorób
dziedzicznych.
- Mojemu synkowi nic nie jest! - krzyknęła Reese.
Napięcie i zmęczenie sprawiły, że w oczach zapiekły ją łzy, gardło się
ścisnęło.
W pokoju dziecinnym podbiegła do łóżeczka, porwała niemowlę w
ramiona, mocno przytuliła i rozpłakała się.
- To przeze mnie. Ja jestem przyczyną jego cierpień - wyznała przez łzy.
- 107 -
S
R
- Co też przychodzi ci do głowy?
Reese wytarła mokre policzki, ale łzy nadal płynęły. Czuła się bardzo
nieszczęśliwa i dlatego przyznała się teściowej - akurat teściowej - do tego, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \