[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie, to bez sensu - rzucił.
Iris wcale nie spodobała się perspektywa, \e jej chłopak miałby wystąpić w turnieju z
inną dziewczyną, a zwłaszcza z Melanie. Bo choć ta ostatnio się zmieniła, Iris nie do końca
mogła się do niej przekonać. Słysząc słowa Adama, odczuła ogromną ulgę.
- Nie będziemy cię do niczego zmuszać - zastrzegł się Carlos. - Wydaje mi się jednak,
\e propozycja Ethana jest warta przemyślenia. Trenowaliście razem tango, rumbę i paso dobie
- ciągnął. - Zostają co prawda jeszcze dwa tańce, ale mamy te\ trochę czasu, \eby się do nich
przygotować.
Iris nie podobało się to, co mówił, ale potrafiła go zrozumieć. On i Maria wło\yli
mnóstwo pracy w przygotowanie do turnieju sześciu osób, a po tym, co powiedział Ethan,
Carlos mógł się obawiać, \e dwie pary odpadną.
Iris starała się, jak mogła, nie okazać, \e bardzo się denerwuje, ale Maria, która
widziała w niej i Adamie nie tylko tancerzy, ale chłopaka i dziewczynę, wyczuwała jej
niepokój.
- Carlos, proszę, nie namawiaj ich. To nie jest takie proste, jak ci się wydaje.
Iris nagle zdała sobie sprawę, jak bardzo egoistyczna jest jej postawa. Skupiła się
wyłącznie na sobie, a przecie\ jeszcze niedawno - w drodze do szkoły tańca - mówiła, \e jest
jej smutno przede wszystkim z powodu Adama.
Po chwili uświadomiła sobie, \e jej chłopak w sytuacji, jaka zaistniała, nawet gdyby
chciał skorzystać z propozycji Ethana, to, nie chcąc sprawiać jej przykrości, nigdy by się do
tego nie przyznał.
Nagle wiedziała ju\, co powinna zrobić.
- Adam, Carlos ma rację - powiedziała. Chłopak spojrzał na nią zdumiony.
- Jeśli Ethan rzeczywiście chce się wycofać, dla ciebie jest to okazja, \eby nie
zmarnować kilku miesięcy pracy. Twojej, Marii i Carlosa.
- Ty te\ cię\ko pracowałaś - przypomniał jej.
- Owszem, i między innymi dlatego wiem, jak byłoby szkoda, gdyby to wszystko
poszło na marne.
Nie poszło łatwo. Adam długo nie dawał się przekonać, ale w końcu wspólnymi siłami
- bo włączył się w to Carlos, Ethan, a potem równie\ Maria - udało się.
Postawił tylko dwa warunki. śe będą tańczyć jive'a, a nie cza - czę. I \e Iris będzie
przyje\d\ać z nim na treningi.
21
Iris bardzo szybko zaczęła \ałować, \e przystała na drugi z warunków Adama. Kiedy
go postawił, poczuła się mile połechtana i natychmiast się zgodziła.
Nie przypuszczała wtedy, jak mieszane uczucia będzie wywoływać w niej patrzenie na
dziewczynę zajmującą miejsce, które niedawno nale\ało do niej. Zwłaszcza gdy nie miała ju\
wątpliwości, \e Melanie znacznie ją prześcignęła.
Było jej przyjemnie, gdy słuchała zapewnień Adama, \e z nikim nie tańczyło mu się
tak dobrze jak z nią i \e w paso dobie Melanie nigdy nie osiągnie jej poziomu. Skar\ył się te\,
\e w jivie ma problemy z przerzucaniem jej przez bark, poniewa\ jest znacznie cię\sza od
Iris.
To były miłe słowa, nie łagodziły jednak bólu, jaki czuła, kiedy na nich patrzyła,
podobnie jak nie łagodził go takt, \e po ka\dym treningu Iris i Adam zostawali dłu\ej, \eby
razem potańczyć.
Z ka\dym tygodniem było jej trudniej. W końcu nie wytrzymała.
- Adam, czy ja zawsze muszę jezdzić z tobą na trening? - spytała któregoś dnia, gdy
odwoził ją do domu.
- Obiecałaś - przypomniał jej. - Poza tym wydawało mi się, \e dobrze się czujesz w
szkole.
- Tak, ale nazbierało mi się trochę pracy. Powinnam posiedzieć w domu i się pouczyć.
Chyba jej uwierzył, w ka\dym razie nie nalegał. Nie nalegał równie\ dwa dni pózniej,
gdy powiedziała mu, \e musi się przygotować do testu z biologii. Ale za trzecim razem
popatrzył na nią podejrzliwie.
- Iris, co się dzieje? - zapytał.
- Nic, po prostu powinnam przyło\yć się do nauki. Przyjrzał jej się uwa\nie i pokręcił
głową.
- Nie - rzucił. - Nie dam się na to nabrać. Wiem, \e chodzi ci o coś zupełnie innego.
- O co mi mo\e chodzić?
- Ty mi to powiedz.
Iris obróciła głowę i udała, \e patrzy na wystawy mijanych sklepów.
- Z jakiegoś powodu nie chcesz ostatnio jezdzić do szkoły tańca - rzekł Adam. Iris
wcią\ się nie odzywała, zgadywał więc dalej. - Nie chcesz patrzeć, jak ja i Melanie trenujemy,
tak?
Wcią\ odwrócona do niego plecami, pokręciła głową.
- Nie zaprzeczaj. Wiem, \e o to chodzi. Jest ci przykro, \e to ona, a nie ty.
Próbowała ukradkiem otrzeć kilka łez, których nie udało jej się powstrzymać, ale
Adam to zauwa\ył.
- Iris, nie chcę, \eby ci było przykro. - Podjechali pod jej dom. Zatrzymał się przy
krawę\niku i zgasił silnik. - Jeśli masz z tego powodu płakać, wolę wycofać się z turnieju.
- Nie wolno ci tego zrobić! - zawołała. - Masz rację, jest mi trochę przykro, ale gdybyś
teraz zrezygnował, czułabym się o wiele gorzej.
- śałuję, \e w ogóle się zgodziłem.
- Nie wolno ci tak myśleć, nie teraz, kiedy zostało tylko pięć tygodni do turnieju. Ty i
Melanie jesteście świetni. Słyszałam, jak Carlos mówił do Marii, \e macie du\ą szansę
wygrać. Nie chcę, \ebyś ją stracił tylko dlatego, \e ja nie potrafię sobie poradzić ze swoją
głupią...
- Zazdrością? - skończył za nią.
- Długo nie przyznawałam się do tego nawet sama przed sobą, ale tak, to jest zazdrość.
O wasze wspólne osiągnięcia... i jeszcze ten inny rodzaj zazdrości, o to, \e jesteście ze sobą
tak blisko...
- Iris...
- Nie przerywaj mi teraz, proszę. Skoro zaczęłam o tym mówić, muszę powiedzieć do
końca. Kiedy obserwuję was, jak, na przykład, tańczycie rumbę i ona uwodzi cię wzrokiem, a
ty patrzysz na nią tak, jakby była kobietą twojego \ycia, zdaję sobie sprawę, \e jest to tylko
taniec, ale mimo wszystko mnie boli. Wiem, \e to głupie. Okropnie się tego wstydzę, tylko \e
nie potrafię nad tym panować.
- Nie masz się czego wstydzić.
- Oczywiście, \e mam. Jestem idiotką!
- Wcale nie jesteś. Spójrz na mnie. - Ujął ja za ramiona i obrócił twarzą do siebie. -
Coś ci powiem. Sądzisz, \e nie myślałem o tym, co czujesz, patrząc, jak tańczę z Melanie?
Oczywiście, \e myślałem, nawet często. I zawsze wtedy zastanawiałem się, jak ja bym się
czuł i zachowywał na twoim miejscu. I wiesz co? Podziwiałem cię. Bo gdybyś ty tańczyła z
innym chłopakiem, nie dość, \e pękałbym z zazdrości, to nie potrafiłbym tego ukryć. Na
pewno nie umiałbym się zachować z taką klasą jak ty.
- Daj spokój z tą klasą.
- Iris, ja to mówię bardzo powa\nie.
- Więc jeśli tak naprawdę myślisz, to pozwól mi zachować tę klasę do końca i nie
namawiaj mnie, \ebym przychodziła na treningi, dobrze? I proszę cię, nie mów ju\ nigdy
więcej o wycofaniu się. Obiecujesz?
Skinął głową i mocno ją przytulił.
22
Iris nie pojawiała się więcej na treningach, co nie oznaczało, \e przestała przychodzić
do szkoły. W niedzielę w południe, na drugi dzień po tamtej powa\nej rozmowie, zadzwonił
Adam.
- Nie pojechalibyśmy potańczyć? - zaproponował.
- Kiedy? - Sądziła, \e chce ją wyciągnąć na dyskotekę i nie mogła wyjść z podziwu, \e
ma jeszcze na to siły.
- Zaraz - odparł. - Mogę być u ciebie za piętnaście, dwadzieścia minut.
- O tej porze? Gdzie mo\na tańczyć w niedzielę w południe?
- Jak to gdzie?! U Marii i Carlosa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]