[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kto wie, czy nie odzyskała przytomności.
Najpierw zadzwonimy odrzekła Agatha. Nie ma co jechać do
Redditch tylko po to, by się dowiedzieć, że nadal nie wolno jej odwiedzać.
Sharon była w domu i ucieszyła się z ich wizyty. Nie musieli się nawet
martwić, jak tu poruszyć temat napadu na Joannę. To od niego Sharon
chciała zacząć rozmowę.
To było takie dziwne powiedziała, gdy już siedzieli w zagraco-
nym saloniku domu Heathów. Pani Heath nie było, toteż nikt pospiesznie
LR
T
nie wysprzątał pomieszczenia. Na ławie leżały resztki pizzy otoczone przez
puste butelki i puszki po coli.
No bo kontynuowała Sharon ona nigdy nie pracowała do póz-
na, a wtedy powiedziała, że ma jeszcze jakieś rachunki do wysłania. My
wszystkie wyszły śmy, ale ja pózniej przypomniałam sobie, że coś zosta-
wiłam w biurku.
Co? spytała od razu Agatha.
Hę?
Pytam, co zostawiłaś?
A, no, szalik. W każdym razie, poszłam po niego. Ona wtedy sie-
działa przy swoim komputerze. A znaleziono ją przy komputerze Kylie. Po-
licja twierdzi, że może szukała czegoś w mailach. Sprawdzili komputer Ky-
lie, ale nie było na nim żadnych maili. Wyczyszczony", powiedział tamten
policjant. Powinni państwo widzieć teraz pana Barringtona. Jest w strasz-
nym stanie. W czasie napadu on i jego małżonka byli u prawnika. Ona chce
rozwodu.
Oczy Sharon zabłysły z radości, że może podzielić się tą smaczną plo-
teczką.
Czy do zakładu Barringtona można się dostać inaczej niż fronto-
wym wejściem? spytał Roy.
Tak, i przez to właśnie ten skurczybyk George ma kłopoty. Istnieje
tylne wejście, przez warsztat, a stamtąd można się przedostać do biur. Tam-
te drzwi nie były zamknięte, a powinny. Pan Barrington wyzwał go od naj-
gorszych. George powiedział, że nie martwił się
nie, bo zawsze zamyka wszystko na klucz wtedy, gdy już wszyscy
wyjdą. No i skąd miał wiedzieć, że ktoś się zakradnie i walnie Joannę w
głowę. Z tą Joanną to nigdy nic nie wiadomo. Według mnie, ona się uważa
LR
T
za kogoś lepszego niż cała reszta. Gdyby nam powiedziała, co zamierza,
zostałybyśmy z nią. A państwo nadal robicie ten program do telewizji?
A, tak skłamała Agatha. Ale takie rzeczy długo trwają.
Wszystko sfilmujemy w dyskotece, więc lepiej już pojedziemy zobaczyć się
z Zakiem i z jego ojcem. Czy oni będą teraz w klubie?
Niewykluczone. Mają trochę roboty ze sprzątaniem po wczoraj-
szym. Byłam tam. Pełno ludzi to powiedziawszy, spojrzała na nich nie-
pewnym wzrokiem. A zapytacie o mnie? No, bo chyba nie rzucicie i
wszystkiego, by zrobić program o śmierci Kylie?
Jasne, że nie rzekł Roy. Wykonał z dłoni kadr
spojrzał przez niego na Sharon. Tak, ty wyjdziesz dobrze w telewi-
zji.
Sharon uśmiechnęła się szeroko z zadowolenia.
No, to opowiedz mi o swoich nadziejach i ambicjach powiedziała
Agatha.
Zanim się państwo pojawiliście powiedziała Sharon to myśla-
łam, że poznam miłego faceta i będziemy mieli wielkie wesele, i ustatkuje-
my się. Może dwójka dzieci. Ale teraz myślę, że przeznaczone mi są więk-
sze rzeczy. No, bo jak się czegoś chce, to wszystko można.
Agatha odczuła, jak gryzie ją sumienie, ale zaraz zwaliła to na karb
niestrawności. Sharon z entuzjazmem trajkotała dalej.
Bo wiecie państwo, ja zawsze miałam niską samoocenę konty-
nuowała Sharon. Agatha przypomniała sobie, że księżna Diana przed
śmiercią uczyła brytyjską młodzież mowy psychologów. Wiecie pań-
stwo, nigdy bym nie pomyślała, że mój wygląd nadaje się do telewizji. Ale
pani wygląd nie przeszkodził w zdobyciu pracy powiedziała, obserwując
Agathę.
Ja nie pojawiam się przed kamerami ucięła Agatha.
LR
T
Pani to jest biedna, bo stara. Ja mam po swojej stronie młodość
to mówiąc, zwróciła się do Roya: A może mała operacja plastyczna?
Myśli pan, że mam za długi nos?
Nie, jest w porządku tu oboje uśmiechnęli się do siebie.
Wróćmy do Kylie powiedziała Agatha. Na pewno sprawdzą
jej komputer, czy aby rzeczywiście jakieś rachunki wymagały wysłania.
Tak, miała to zrobić Phyllis, ale rzuciła inne rzeczy i zajęła się tym.
O mailach nikt nie pomyślał.
Czy u was często odbiera się prywatną pocztę elektroniczną na
służbowych komputerach?
Oj, tak. W ubiegłym roku miałam faceta, który pracował w biurze
podróży. Jak nikt nie patrzył, to on wysyłał mi maile do biura to mó-
wiąc, zachichotała. Niektóre były całkiem pikantne, więc kasowałam po
przeczytaniu.
Ale czy Kylie usunęłaby swoje? zastanawiała się Agatha.
Szczególnie, gdyby było tam coś, co mogła wykorzystać w celu szantażu.
Tętno detektywki przyspieszyło. A może wydrukowała je i zaniosła
do domu. Może jeszcze tam są. Ale wtedy Freda na pewno by je przeczyta-
ła. Mimo to, warto sprawdzić.
Zrobiło się ciepło, a mały salonik stał się duszny i przesiąkał zapacha-
mi starej pizzy, alkoholu oraz tanich perfum Sharon.
To by było na tyle powiedziała Agatha, wstając.
Ale wrócicie państwo? spytała Sharon.
Tak, wrócimy.
Co teraz? spytał Roy, gdy znalezli się na zewnątrz. Klub?
Warto spróbować.
LR
T
Kiedy jednak dotarli do klubu, był zamknięty na cztery spusty.
Jest tu dzwonek. Może ktoś się kręci.
Jeśli nie, wybierzemy się do Fredy Stokes zde j cydowała
Agatha. Tak sobie myślę. Może Kylie dru-, kowała każdą wiadomość,
licząc na to, że coś będzie j mogła wykorzystać do szantażowania Barring-
tona. j
Akurat coś będzie u niej w domu! powiedział] Roy. Przecież
policja na pewno zabezpieczyła każdy] skrawek papieru i przejrzała jej rze-
czy.
Masz rację odpowiedziała podłamana Agatha. Szczególnie po
tej aferze z wyciągami z konta. Dzwoń.
Roy przycisnął guzik dzwonka i czekali. Już mieli wracać, kiedy otwo-
rzyły się drzwi. Stał w nich Zak, mrużąc oczy do słońca. Wyglądał, jakby
stracił na wadze, a wokół oczu miał ciemne kręgi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]