[ Pobierz całość w formacie PDF ]
faliste, z zatokami albo zupełnie łyse, z tonsurą albo z łysinką, policzki rozpalone jak dojrzałe jabłka
i śniade jak orzechowy brąz, w ogniu i płomieniach entuzjazmu, szelest spódnic obsuwających się na
zasiane bruzdy i ściąganych spodni.
Przepadła gdzieś niemal opróżniona już torba Tristrama; zapodziała się jego pałka. Miał ręce
swobodne do tańca i uścisków. Orkiestra usadowiła się, rozparta na ławkach, gdzieś na zielonym
polu na skraju miasta, ażeby grzmieć, łupać, brzęczeć i piszczeć. Wbito priapiczny słup w dziurę już
wykopaną na środku placu, wstęgi łopotały i okręcały się wokół mężczyzn, którzy wsadzali go i
ubijali ziemię u jego podstawy. Miejscowe wojsko sprawnie wykonało komendę rozejść się i
przystąpiło do składania broni. Były flary i wielkie ognisko, piekły się i pryskały mięsa na rusztach.
Napis głosił: Kiełbaski z Lichfield. Tristram przyłączył się do ich wygłodniałych pożeraczy,
rozdawano je bezpłatnie na szpikulcach, i żuł solone mięso oące, adzo oące dymiącymi ustami.
Wokół priapicznego słupa zaczęły się tańce, młodzieńcy i domniemane dziewice. Na skraju
miejskiej zieleni (jak eufemistycznie nazywano kawał brązowego, niemal łysego gruntu) starsze
pokolenie ochoczo wirowało i przytupywało. Rozgrzana i śniada kobieta po trzydziestce podeszła do
Tristrama ze słowami: A może byśmy ty i ja, kochasiu? Z chęcią odpowiedział Tristram.
Wyglądasz mi na smutnego zauważyła jak gdybyś za kimś tęsknił. Mam rację? Jeszcze parę dni,
jak dobrze pójdzie odrzekł Tristram i będziemy ze sobą. A na razie... Puścili się w taniec.
Orkiestra w kółko powtarzała swoją rozpasaną melodię na sześć ósmych. Niebawem Tristram i jego
partnerka już tarzali się w bruzdach. Noc była ciepła jak na tę porę roku.
O północy, kiedy zdyszany tłum hulaków rozpinał sobie odzież przy ogniskach, fanfary ogłosiły
konkurs na męskiego króla uroczystości. Królowa siedziała wyniośle na swojej tratwie, potargana i
zaróżowiona świta u jej stóp doprowadzała do porządku spódniczki, nie przestając chichotać.
Poniżej tratwy, przy surowym stole, podając sobie z ręki do ręki butelkę spirtu, zasiedli sędziowie,
starsi miasta. Sporządzono krótką listę pięciu współzawodniczących w próbie siły i sprawności
fizycznej. Desmond Seward zgiął pogrzebacz zgrzytając zębami, do pęknięcia naprężając mięśnie
i przeszedł czterdzieści metrów na rękach. Jollyboy Adams wywinął niezliczone mnóstwo koziołków
i skoczył przez ognisko. Gerald Toynbee wstrzymywał oddech przez pięć minut i wykonał taniec,
skacząc żabką. Jimmy Quair chodził na czworakach do góry brzuchem, na którym mały chłopczyk (jak
się okazało, jego brat) stał w pozycji Erosa. Spotkało się to z dużym aplauzem ze względu na swe
nowatorstwo i powab estetyczny. Ale wieniec zdobył Melvin Johnson (sławne nazwisko) za to, że
stojąc na głowie, z nogami w powietrzu, wyrecytował na głos triolet własnego autorstwa. Dziwnie
było patrzeć, jak z odwróconych do góry nogami ust wydobywają się słowa wcale nie odwrócone:
Gdybym ją zdobył, ta śliczna królowa
Serce me złote dostałaby za to
1 co dzień obiad, już moja w tym głowa,
Gdybym ją zdobył, ta śliczna królowa.
Byłaby ogniem w nas ciągle od nowa,
Na morzu moim złocistą fregatą.
Gdybym ją zdobył, ta śliczna królowa
Serce me złote dostałaby za to.
Daremnie by się ktoś czepiał, że w regulaminie konkursu nie było mowy o biegłości
wersyfikacyjnej i czym właściwie ten konkurent udowodnił swoją siłę i sprawność fizyczną?
Niektórzy śmiali się, że wkrótce będzie miał okazję, ażeby się nimi wykazać. Jednogłośną decyzję
sędziów powitano rykiem uznania. Melvin Johnson ukoronowany został powycinaną w blanki
cynfolią i na krzepkich ramionach poniesiony, wśród wiwatów, na spotkanie ze swą królową. Po
czym para królewska przy wtórze śpiewanej przez młodzieńców i dziewczęta starej pieśni weselnej,
której słów Tristram nie mógł uchwycić, udała się majestatycznie na pole, aby skonsumować swą
miłość. Prosty lud szedł za nimi w przyzwoitej odległości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]