[ Pobierz całość w formacie PDF ]

próg. Wobec tego wejdzie tam jako ambasador i uzyska wszystkie możliwe infor-
macje, zanim podejmie jakÄ…kolwiek decyzjÄ™.
Miała też nadzieję, że uda się uratować Angela. Kiedy wieśniacy wnosili go
do środka, w ranie pojawiła się krew z pęcherzykami powietrza. Patience zastana-
wiała się, czy nie rozrzucić w tłumie miedzianych monet, ale zamiast tego wyjęła
stalowy pieniądz i wręczyła go starszemu mężczyznie, który wyglądał na przed-
stawiciela miejscowej władzy.
 To dla całej wioski za waszą dobroć.  Starzec uśmiechnął się i pokłonił,
a ludzie wymamrotali podziękowania. Wszyscy razem nie mogliby tyle zarobić
przez cały rok.
Rozdział 8
DOM GEBLINGÓW
Reck wiedziała, że wieśniacy nadchodzą, zanim zbliżyli się do jej domku.
Wiatr przynosił pełne podniecenia głosy. Przekrzywiła głowę na bok, by lepiej
słyszeć. Nie, nie było w nich gniewu. Ta wioska nie pozwoliła kapłanom popro-
wadzić się przeciwko geblingom. Co nie oznaczało, że w przyszłości coś takiego
nie mogło się wydarzyć. Trudno przewidzieć, kiedy ludzi porwie pasja religijna
i zaczną zabijać.
Ale skąd to podniecenie, jeśli idą do medyka? Ktoś ważny musi potrzebo-
wać pomocy. Oczywiście obcy, ponieważ w Nabrzeżnej Wiosce, jednej z tysięcy
o takiej samej nazwie wzdłuż %7łurawiej Wody, nie mieszkał nikt na tyle nadzwy-
czajny lub możny. Obcy musiał być ranny, a nie chory, ponieważ choroba nigdy
nie ekscytuje tłumu tak długo. Lęk przed zarażeniem rozprasza zbiorowisko.
Reck podeszła do drzwi i zawołała Willa. Okopywał ziemniaki na polu. Usły-
szał ją, zamachał w odpowiedzi ręką i pociągnął wózek do stodoły. Był wysokim
mężczyzną, wielkim nawet jak na ludzkie standardy. A od geblingów był dobre
dwa razy większy. Służył kiedyś jako najemny żołnierz, niewolnik walczący to
w jednej armii, to w drugiej. Doświadczony zabójca, a w dodatku silniejszy niż
ktokolwiek, kogo Reck znała.
Ale ona nie bała się go. Znalazła go wiele lat temu, kiedy uciekł z wojska. Za-
ofiarowała mu opiekę i miejsce na farmie. To mu wystarczyło. %7łyli sobie z Reck
całkiem przyjemnie. Niewiele rozmawiali, bo też mało mieli sobie do powiedze-
nia. Każde porządnie wykonywało swoją część pracy i to dawało im zadowolenie.
Byli też na tyle mądrzy, by nie afiszować się zbytnio. Przez te wszystkie lata
trudno było geblingom ukryć przed wieśniakami, że mieszka z nimi olbrzym. Nie
chcieli kłamstwami obrażać ludzi, więc po prostu kiedy przynoszono chorego lub
rannego, Will schodził wieśniakom z oczu. Nie było żadnych problemów. Will
chował się zawsze do stodoły, wdrapywał na poddasze i spał, dopóki ludzie sobie
nie poszli. Will miał niezwykłą zdolność zasypiania, kiedy tylko chciał i na tak
długo, jak chciał. Reck nieraz zastanawiała się, czy Willa nawiedza sen, który ją
84
dręczy tak często. Myślała o tym, ale nigdy go nie zapytała. Porządny gebling
nigdy nie pyta o cudze sny.
Zobaczyła, że ludzie ciągną w stronę jej domu powóz. Bez koni. Co oznaczało,
że właściciela wozu zaatakowali rabusie  bez wątpienia banda Druciarza. %7ład-
na niespodzianka. Dziwne raczej, że ktoś uszedł z życiem. Zazwyczaj Druciarz
staranniej wykonywał swoją robotę.
Wciągnęła powietrze. Czuła zapach krwi, ale nie wnętrzności ludzkich. Może
to tylko powierzchowna rana, którą zdoła sama oczyścić i opatrzyć, nie czekając,
aż jej brat wróci do domu.
Na wozie siedział młody chłopak. Rozmawiał z wieśniakami. Wyraznie on tu
wydawał polecenia. Na kolanach chłopca spoczywała głowa starego człowieka.
Gruba, prostacka kobieta zajmowała miejsce na kozle, pokrzykując do wieśnia-
ków, którzy ciągnęli wóz. Poganiała ich przekleństwami, obietnicami i urąganiem.
W takim razie to stary człowiek był ranny. Tylko jeden? I puścili takiego młode-
go chłopaka? Druciarz miał oko na młodziaków, z którymi lubił się zabawić. Coś
dziwnego musiało się wydarzyć w lesie. Jeśli oni żyją, to Druciarz prawdopodob-
nie musiał zginąć. Nie wiadomo, kim są ci podróżni, ich skromny wygląd musi
być mylący. To Reck rozumiała doskonale. Ona też była kimś więcej, niż to ujaw-
niała.
Powitała ich przy bramie.
 Wnieście go do środka, jeśli nie może sam chodzić  powiedziała. 
Zostawcie wóz tutaj i idzcie do domu.
 Zabili Druciarza  powiedział jeden z wieśniaków.
 I połowę jego ludzi.
Gruba kobieta poczuła się bardzo dotknięta.
 Sama zabiłam połowę, a możecie mi wierzyć, że resztę też dobrze pozna-
czyłam.
Mogły to być przechwałki, ale niekoniecznie. Reck zauważyła, że ręce kobiety
uwalane są po łokcie we krwi. Po części jej własnej.
 Możesz się umyć tu w miednicy. Oczyść dobrze ranę.
Gruba kobieta myła się, a wieśniacy wnieśli starego człowieka i położyli go na
stole operacyjnym. Chłopiec i kobieta podeszli bliżej, by widzieć, co się dzieje.
Nie zwracała na nich uwagi. W szyi mężczyzny tkwiła strzała, i to porządnie
zagłębiona. Przebiła tchawicę, dlatego męczył go ból, ale w oddechu rannego nie
czuła krwi.
Krew wypływała wolno z rany. Reck pochyliła się i powąchała ją, a potem
wysunęła długi język i polizała. Usłyszała, że kobiecie robi się niedobrze, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \