[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zdumiewające, że w tych okolicznościach byli w stanie ze sobą
rozmawiać. Być może wino rozwiązało im języki. Nie powrócił jedynie
temat Edny. Samanta myślała o mej, owszem. Wiedziała, że w końcu
będzie musiała coś z tym fantem zrobić, postanowiła jednak, że zajmie
się tą sprawą dopiero wtedy, gdy będzie dostatecznie silna. W pewnej
chwili spojrzała na zegarek.
- Już druga!
- Nie mówiłaś mi, że się spieszysz - mruknął Maks.
- Ja nie... ale ty... Zdaje się, że miałeś popracować z Edną nad jakąś
sprawą.
- Sprawa nie zając, nie ucieknie. Ale faktycznie - jestem umówiony. Z
prawnikiem w firmie mieszczącej się dwa kroki stąd. Jeśli więc musisz
już iść... - Skinął na kelnera.
Chciał uregulować rachunek, lecz przypomniała mu, że lunch był jej
pomysłem, i uparła się, żeby zapłacić, choć kwota czyniła poważny
uszczerbek w jej oszczędnościach, które wkrótce miały być tak
potrzebne. Poczucie niezależności warte było jednak każdych pieniędzy.
Edna spojrzała na nią znad dokumentów.
- A, jesteś. Przynajmniej tym razem byłaś uprzejma zapowiedzieć się
przez recepcjonistkę. Jeśli szukasz Maksa, to go tu nie ma.
RS
90
Samanta uśmiechnęła się chłodno.
- Wiem. Właśnie się pożegnaliśmy.
- Dopiero teraz? Wyszliście stąd dwie godziny temu.
- Czy przy tobie mój mąż często spogląda na zegarek?
- Nie bądz śmieszna. Ale dwie godziny to trochę długo jak na lunch.
- Aańcuchami go do siebie nie przykuwałam - powiedziała kpiąco
Samanta. - Mieliśmy sporo do obgadania i czas tak po prostu przeleciał.
Edna rzuciła jej złośliwe spojrzenie i ostentacyjnie uniosła z biurka
teczkę z dokumentami.
- Miło sobie poleniuchować. Ale ja mam huk roboty, więc nie traćmy
czasu.
Ignorując docinek, Samanta pewnym krokiem weszła do gabinetu.
Przez sekundę zastanawiała się, czy usiąść z drugiej strony biurka, ale
uznała, że lepiej chwilę postać.
- Nie przyszłam tu na ploteczki. Powiem, co muszę, i wychodzę.
- A zatem do rzeczy - sarknęła Edna.
Dopiero teraz Samantę obleciał strach. Raptem uzmysłowiła sobie, że
pani adwokat góruje nad nią intelektem i urodą. Nic dziwnego, że udało
jej się oczarować Maksa... Jak mogła liczyć na to, że potrafi powiedzieć
coś, co poruszy sumienie takiej kobiety? Kusiło ją, żeby zwinąć żagle i
wyjść, lecz uratował ją gniew. Ten sam gniew, który pozwolił jej znieść
dwie godziny przy stoliku z Maksem. Postanowiła stoczyć walkę, nie
oddać jej tym razem walkowerem.
- Zostaw w spokoju mojego męża. Edna udała, że nie dosłyszała.
- Przepraszam - odsunęła jakąś kartkę - co powiedziałaś?
- Słyszałaś dobrze. Pora, żebyś przestała uganiać się za moim mężem.
- A ja to niby robię?
- Nie zgrywaj się. Rozmawiamy o tym nie po raz pierwszy. Szkoda,
że na przyjęciu u Langleyów nie potraktowałam cię ostrzej. Powinnam ci
była przedstawić propozycję nie do odrzucenia.
Edna wybuchła śmiechem.
- Jaką znowu propozycję? Myślisz, że co mogłabyś mi zrobić?
RS
91
Nic, pomyślała Samanta. Stawianie warunków nie miało sensu w
sytuacji, gdy jej mąż z własnej woli angażował się w związek z tą
bezczelną babą. Zaszła jednak za daleko, żeby się wycofywać.
- Nie będę wchodzić w szczegóły - odpowiedziała spokojnie. - Chodzi
mi wyłącznie o jedno. Nie pozwolę na to, żebyś pod moim nosem
flirtowała z Maksem. Nie zamierzam dłużej tego tolerować.
Edna zaśmiała się znowu, szorstko, nieprzyjemnie. Samancie przeszły
ciarki po krzyżu.
- Ho, ho, ho, cóż to się stało naszej szarej myszce? Zwiałaś, gdy
przyłapałaś mnie ze swoim mężem w łóżku. Wyszłaś z imprezy
wcześniej... Nigdy nie próbowałaś o nic walczyć.
Coś ci się stało, myszeczko? Niesamowite!
Samanta zawrzała z gniewu.
- Nie nazywaj mnie tak!
- Wcześniej nie protestowałaś. Co się zatem dzieje? Myszka zamieniła
się w smoka?
Na biurku leżał kolorowy folder. Samanta chwyciła go, a Edna z
drwiną spojrzała jej w oczy.
- Masz ochotę mi przyłożyć, wiem, ale nie odważysz się na to.
- W gniewie można zrobić wszystko, ale masz rację, nie uderzę cię. -
Odłożyła folder na blat. - Nie tylko dlatego, że nie mam ochoty płacić
grzywny, ale dlatego, że nie uznaję przemocy, to niczego nie rozwiązuje.
- Naprawdę się zmieniłaś. - Edna pokręciła głową. -
Skąd w tobie tyle zawziętości? A może w tobie tkwiła zawsze, tylko
starannie się maskowałaś ?
- Nie. To coś nowego. Długo nad tym pracowaliście, ale wreszcie się
udało. Nie jestem żadną szarą myszką.
- A smokiem? - Wybuchła znowu tym swoim chrapliwym, szarpiącym
nerwy śmiechem.
Samanta odetchnęła głęboko, oparła ręce płasko o blat biurka i
spojrzała Ednie prosto w oczy.
- Smokiem też nie. Jestem tylko kobietą. Kobietą, która kocha swego
RS
92
męża i będzie o niego walczyć.
A niech to! Wreszcie to powiedziała. Publicznie przyznała się do
miłości. Rzuciła też rywalce wyzwanie i zobaczyła w jej oczach coś
nowego - zaskoczenie, gniew i - czy to możliwe? - cień respektu.
- Czy Maks wie, że chcesz ratować wasze małżeństwo?
- To, o czym rozmawiamy, jest naszą prywatną sprawą. Edna milczała
przez chwilę.
- Do czego zatem zmierzasz?
- Wydaje mi się, że powiedziałam już wszystko. Wniosek nasuwa się
sam. Chcę, żebyś odczepiła się od Maksa. Tego, co już się stało, nie
można zmienić. Interesuje mnie wyłącznie terazniejszość.
Maks jest moim mężem i nie mam zamiaru dzielić się nim z tobą.
Edna podniosła się i podeszła do okna. Stała długo w milczeniu, aż
wreszcie raptownie się odwróciła.
- Mówisz, że go kochasz?
- Bardzo.
- Tak bardzo, że gotowa jesteś o niego walczyć? Tak mam to
rozumieć?
- Dokładnie.
- A dlaczego nie walczyłaś za pierwszym razem? Dlaczego nie
zrobiłaś awantury?
Samanta wzruszyła ramionami.
- Powinnam była. Ale teraz to już musztarda po obiedzie. Patrzyła na
Ednę i marzyła o tym, żeby zrozumieć dziwny wyraz jej oczu. Czaiło się
w nich coś bardzo niepokojącego.
- A co byś zrobiła, gdybyś znów zastała nas w łóżku? Takiego pytania
Samanta nie spodziewała się zupełnie.
Była wstrząśnięta, lecz odpowiedziała pewnie:
- Wyrzuciłabym twoje ciuchy przez okno i dałabym ci dokładnie
minutę na ich pozbieranie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \