[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czystej postaci bez zaangażowania emocjonalnego. On przecież nie widział nic
złego w krótkotrwałych przygodach, wypranych z wszelkich uczuć.
70
Sue wzięła prysznic i zawinięta w wielkie prześcieradło kąpielowe
postanowiła za wszelką cenę skupić się na problemach dnia codziennego.
Musi powiedzieć Josemu, że krotony w Imperial Tower nie mają mszyc...
Zapyta go, co z wnukiem... Zaproponuje Leonardowi kilka dni wolnego, żeby
mógł się przygotować do egzaminu, którego tak się obawiał...
Ubierała się właśnie, gdy zadzwonił telefon. Zawahała się. To był na pewno
Steven. Lepiej będzie podnieść słuchawkę i mieć to już za sobą. Odetchnęła
głęboko.
- Słucham.
- Halo, Susie. Dlaczego uciekłaś po kryjomu jak złodziej? Następnym razem
musisz mnie obudzić, zanim odejdziesz.
- Nie będzie następnego razu, Steven. W słuchawce zapadło milczenie.
- Więc jednak gniewasz się na mnie, prawda? Tego się właśnie obawiałem. -
Westchnął zmartwiony i czekał, aż coś powie, ale ponieważ Sue się nie
odzywała, rzekł z lekka zniecierpliwiony. - Nie zmuszałem cię przecież do
niczego, Susie. Chciałaś tego tak samo, jak ja i...
- Gra jest skończona, Steven. Wygrałeś.
- Musimy porozmawiać, Susie. Co powiesz na wspólny wieczór w miłym
ustronnym miejscu, gdzieś daleko od gwaru miasta? Będziesz mi mogła
spokojnie przedstawić swoje racje.
Sue wyobraziła sobie, jak Steven teraz wygląda. Iskierki rozbawienia w
oczach, uśmiech czający się w kącikach ust. Pewnie był bardzo dumny z siebie!
- Nie zobaczymy się już więcej, Steven. - I nagle niespodziewanie dla siebie
samej, wymyśliła na poczekaniu kłamstwo, które miało uwolnić ją od
natarczywości Stevena.
- Nie wspominałam ci o tym dotychczas, ale mój przyjaciel i ja... Sprawa
zrobiła się poważna. Postanowiliśmy się pobrać. Rozumiesz więc chyba, że w
tej sytuacji nie możemy się spotykać.
Milczenie w słuchawce trwało tak długo, że Sue pomyślała, iż Steven
odłożył już słuchawkę. Po jakimś czasie odezwał się jednak znowu. - Jednak
źle cię oceniłem, Susie. Przez cały czas myślałem, że... No, teraz nie ma to
zresztą żadnego znaczenia. Nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować ci za
wszystko i życzyć wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
Steven odłożył słuchawkę.
Sue zaniknęła oczy. Stało się. Zakończyła swój związek ze Stevenem
Worthingtonem. Była teraz wolna i mogła wrócić do swego zwykłego życia.
Sue rzuciła się w wir pracy. Pomogła Jossemu uprzątnąć szklarnie i
przeflancować nowe sadzonki. Zjadła z Marią obiad i obejrzała zdjęcia Paula,
71
który już wrócił do zdrowia. Posłała Leonarda do warsztatu naprawy
samochodów, bo nie podobał jej się stukot silnika. Z Joanną zajęła się doroczną
inwentaryzacją.
Mimo wytężonej pracy nie mogła przestać myśleć o Stevenie. Zapowiedziała
Joannie, że nie ma jej dla nikogo z Imperial Towers i żeby jej w ogóle nie
powtarzać, że ktoś stamtąd dzwonił.
W czwartek jednak nie wytrzymała i spytała Joannę niby od niechcenia: - W
Imperial Tower wszystko w porządku?
- Myślę, że tak - odparła Joanna. - Pan McCarthy dzwonił co prawda kilka
razy i chciał z tobą rozmawiać, ale nie chciał powiedzieć, o co chodzi. Gdyby
to było coś ważnego, na pewno nie byłby taki tajemniczy. A propos, czy pan
Worthington już wyjechał z miasta?
Sue wzruszyła w odpowiedzi ramionami, a Joanna nie powtórzyła pytania.
Następnego dnia Sue była sama w sklepie, ponieważ Joanna musiała
pojechać do klienta. Było jeszcze wcześnie. Na razie tylko dwie osoby
odwiedziły jej sklep. Siedziała na wysokim stołku za ladą patrząc przez okno.
Nagle do sklepu wszedł Steven. Sue patrzyła na niego jak na ducha, gdy
zbliżał się do lady. Ubrany był w popielaty garnitur z kamizelką.
- Chciałem cię prosić o przysługę, Sue - powiedział stając przed nią.
Powiedział do niej „Sue", a nie „Susie" jak zazwyczaj. Pewnie chciał
zaznaczyć, że nie przyszedł tu w sprawach osobistych. Zachowywał się
uprzejmie, ale z dystansem i Sue nie mogła uwierzyć, że spędziła kilka miłych
chwil właśnie z tym człowiekiem.
- Czym mogę służyć? - spytała Sue oficjalnie.
- W niedzielę lecę do Honolulu, aby przeprowadzić rozmowy dotyczące
kupna pewnej firmy. Dzisiaj wieczorem wydaję przyjęcie, żeby przełamać
pierwsze lody i potrzebna mi jest hostessa.
Sue patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. - Nie chcesz chyba przez
to powiedzieć...
Steven podniósł ręce do góry. - Wiem, wiem, to krótki termin
- powiedział - ale mam nadzieję, że twój narzeczony nie będzie miał nic
przeciwko temu. On oczywiście też jest zaproszony.
- Ma inne plany na dzisiejszy wieczór - skłamała Sue mając nadzieję, że się
nie zaczerwieni.
- Powiem Artowi, żeby po ciebie przyjechał i oczywiście odwiezie cię do
domu po przyjęciu. Nie powinno to potrwać zbyt długo.
- Steven spojrzał na Sue prosząco. - Oddałabyś mi wielką przysługę, gdybyś
się zgodziła.
72
- No... dobrze - powiedziała wreszcie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \