[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Popatrzyła na niego przestraszona. Czy rozmowa o Lidii
naprawdę nie sprawia mu żadnego bólu?
— Tak — odparła spokojnie. — Przysłała wprawdzie tylko
dwie pocztówki, ale z tego, co napisała, wnioskuję, że jest teraz
w Monte Carlo i pływa na jachcie, na który zaprosił ich oboje
z mężem ktoś z jego znajomych. Mają zawijać do różnych portów
na Lazurowym Wybrzeżu, a później pojechać do Paryża.
To czekają niezła zabawa — rzekł, jakby mówił o zupełnie
Na pewno, bo — o ile znam Jurgena Dellforta — z kosz­
POWIEDZIEĆ
Lena odetchnęła z ulgą.
— Cieszę się, że potrafi pan o tym mówić ze spokojem...
Bałam się, że będzie panu ciężko.
— Miło mi słyszeć, że pani się o mnie martwiła, ale teraz
proszę się już nie bać. Jestem wręcz wdzięczny pani Dellfort, że
w porę sprawiła mi zimny prysznic.
— Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że można nagle zrezyg­
nować z czyjejś miłości.
87
— Proszę jednak pamiętać, że ja nigdy nie kochałem obecnej
pani Dellfort. W kobietach takich jak ona można się co najwyżej
zadurzyć, ale nigdy zakochać. Miłość to zupełnie coś innego,
a zrozumiałem to niedawno, gdy moje serce znów przypomniało
mi o kobiecie, do której zawsze należało. Teraz jednak mam
wielkie zmartwienie, bo nie wiem, czy ta kobieta wybaczy mi, że
zbłądziłem, czy zdołam ją przekonać, że popełniłem tylko po­
myłkę, gdyż w rzeczywistości zawsze kochałem jedynie ją.
Lena zbladła i szybko odwróciła głowę, by tego nie zauważył.
Zmieniła temat rozmowy, a Gunter zrozumiał, że było jeszcze za
wcześnie na przyznanie, że kobietą, o której mówił, była właśnie
ona. Trzeba zostawić jej trochę czasu na przemyślenie, ale nie
można dłużej ukrywać, co naprawdę do niej czuje.
Szli dalej, a Lena opowiadała, co jeszcze wie o planach Lidii i
Jurgena. Na początku czerwca mieli być już w Paryżu,potem
zamierzali zatrzymać się w Ostendzie i pod koniec lipca wrócić do
domu.
Słuchał, ale reagował tak, jakby wiadomości dotyczyły obcej,
obojętnej mu osoby. Nie zazdrościł Jurgenowi wcale, co najwyżej
było mu go trochę żal.
W pewnej chwili Lena zdecydowała, że nie ma już czasu na
dłuższy spacer. Zawróciła. Pożegnali się przy samochodach,
chwilę jechali razem, a przy szosie ich drogi rozeszły się.
Następnego dnia Gunter o tej samej porze zjawił się przy
grobli, ale czas mijał nieubłaganie, a limuzyna Leny nie nad­
jeżdżała.
Zrobiło mu się smutno, jakby spotkało go jakieś nieszczęście.
Przejechał powoli wzdłuż wałów, a nie natrafiwszy na ślad Leny.
zawiedziony wrócił do fabryki.
Kiedy nie spotkał jej również następnego dnia, doszedł do
wniosku, że po prostu go unika. Czyżby za wcześnie powiedział,
że jego serce znów należy do niej? Pewnie uniosła się dumą i nie
chce ułatwiać mu sytuacji...
88
mu z serca ogromny ciężar.
Zaproponował zwiedzenie hal produkcyjnych, gdzie kończo­
no już meble zamówione do restaurowanego zamku. Przy okazji
pokazał Lenie sporządzone przez siebie rysunki i szkice, na
podstawie których wykonano poszczególne meble, a także kolo­
rowe projekty wnętrz, w których miały być ustawione. Te
zainteresowały Lenę najbardziej.
— Pan to wszystko narysował?
— Tak jest, panno Leno. Dobry Bóg obdarzył mnie talentem,
więc nie mogę pozwolić sobie na próżnowanie.
— Ależ to prawdziwe dzieła sztuki!

dzień przez architektów wnętrz, panno Leno — uśmiechnął się.
— Mnie w każdym razie te szkice i projekty bardzo się
podobają; jestem nimi zachwycona.
— Mam tego całą kolekcję. Chce je pani przejrzeć?
Lena gotowa była wykorzystać każdą okazję, żeby być
z Gunterem, pod warunkiem jednak, by nie zwracać na siebie
zbytniej uwagi. Przeglądanie projektów uznała za dobry pretekst,
więc przytaknęła skwapliwie i poszła z Gunterem do jego
pracowni.
Kruger wymówił się nawałem pracy, a w rzeczywistości
specjalnie się usunął, bo coś mu zaświtało, że swoją obecnością
tylko przeszkadza obojgu młodym.
Gunter zdjął z półki opasłe teczki z rysunkami i wyjmował
jeden szkic po drugim, objaśniając Lenie szczegóły. Słuchała
uważnie, przyglądała się rysunkom i od czasu do czasu zadawała
pytania, z których wynikało, że jest zorientowana w temacie.
89
Skądże, to zwykłe szkice użytkowe, sporządzane na co
Minął tydzień, i nie spotkali się ani razu. Gunter liczył na jej
czwartkową wizytę w fabryce, którą obiecała Krugerowi. Nie
pojechał więc na groblę, by przypadkiem nie przegapić przyjazdu
Leny. Kiedy punktualnie o jedenastej zobaczył jej samochód
zatrzymujący się przed biurowcem, odetchnął z ulgą, jakby spadł
i spytał:
Czy mogę wiedzieć, dlaczego nie widziałem pani prawie

cały tydzień? Czekałem przy grobli, ale jakoś szczęście mi nie
dopisywało.
Lena zaczerwieniła się urzekająco, nie wiedząc, że w ten
sposób dodaje Gunterowi śmiałości. Udając, że przygląda się
rysunkowi, rzekła obojętnym tonem:
— Piękna pogoda skłoniła mojego ojca do wycieczek poza
miasto. Co roku o tej porze każe się wozić albo do Sans-Souci,
albo Babelsbergu,
a teraz chciał zobaczyć nowe plaże nad
jeziorem Wannsee. Nasz duży samochód nie był jeszcze w tym
roku używany i stoi w garażu, więc ojciec korzystał z mojej
limuzyny.
Gunter domyślił się, że unikała spotkań z nim gdyż wy-
jeżdżała z ojcem, i nie wiadomo dlaczego poczuł się bardzo
szczęśliwy. Odetchnął z ulgą i rzekł:
— A już się obawiałem, że popadłem u pani w niełaskę.
Uśmiechnęła się i spytała podchwytliwie:
— Czyżby miał pan coś na sumieniu?
— Może? — rzekł wytrzymując jej spojrzenie.
Lena zajęła się ostatnim rysunkiem w teczce, dając do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \