[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Znasz Donalda. Nienawidzi konfrontacji.
Znała również panią Winkler, która potrafiła być nieprzejednana. Nieraz widziała, że Donald
czuł się zapędzony w kozi róg, wciąż pamiętając o trudnościach, jakie jego matka robiła swemu
starszemu synowi.
Dosyć o Donaldzie i o mnie. Co z tobą i Gregiem? zapytała Trina, powracając do tematu,
który Christina z ulgą uznała za skończony. Już wiem! Trina uniosła palec i wyjawiła swój
pomysł: Moglibyśmy urządzić podwójny ślub!
Nie słuchałaś mnie. Christina znowu wstała i po raz ostatni szarpnęła sznurek od żaluzji.
Już jesteśmy małżeństwem, lecz nic się między nami nie układa.
Trina westchnęła rozczarowana:
Hm... Moim zdaniem, to świetna okazja, by zacząć od nowa.
%7łaluzja opadła z hukiem, tym razem rozrywając powstałą ostatnio dziurę poza obręb łaty.
Zardzewiałe metalowe włókna pękały jedno po drugim, rozdarcie stawało się coraz większe, aż w
końcu całe pasmo, wraz z łatą, oderwało się i wypadło na zewnątrz.
Przez moment Christina przyglądała się biernie temu spustoszeniu, ale po chwili dała upust
ogromowi frustracji. Emocje, które zdołała opanować podczas rozmowy z Triną, gwałtownie
zaczęły wzbierać, z siłą tak potężną, że zaskoczyło to ją samą.
Zupełnie jak moje życie stwierdziła, wyjmując chusteczkę z kieszeni, by wydmuchać
nos. Wszystko rozpada się na kawałki, tworząc ogromny chaos i bałagan.
Siadła na podłodze werandy i zaczęła głośno szlochać.
Trina nie chciała, by Christina poczuła się głupio, że zareagowała zbyt emocjonalnie z tak
błahego powodu. Rozumiała, że powody frustracji były znacznie głębsze niż rozerwana
moskitiera. Usiadła naprzeciwko Christiny. Głaszcząc ją po ramieniu, cicho powiedziała:
No już...
Po chwili Christina wytarła oczy.
Powinnam była zerwać starą, zniszczoną siatkę i zastąpić ją nowymi oknami, tak jak
planowałam powiedziała. Przez ten gruby osad rdzy, trudno było przez nią coś zobaczyć.
Pociągnęła nosem.
Wiesz co? Masz rację! odezwała się Trina. Gładka, nowa szyba stworzyłaby całkiem
ciekawy widok. Zwiat na zewnątrz wyglądałby jaśniej i do środka wpadałoby więcej słońca.
O Boże! Christina zakryła dłonią usta. Mówisz o mnie i o Gregu!
Nie, skarbie, mówiłam o werandzie.
Czy ty tego nie widzisz? Moje trwanie w małżeństwie z Gregiem nie ma najmniejszego
sensu. Odchyliła się, by przyjrzeć się zniszczeniu. Tak jak ta zardzewiała i podarta siatka,
nasz zniszczony związek nigdy nie byłby wystarczająco silny, by przetrwać burze.
Jesteś* zmęczona. Może powinnaś odpocząć i pomyśleć o tym jutro. W świetle dnia
sprawy będą wyglądały dużo lepiej.
Masz rację. Postąpię jak Scarlett O Hara i pomyślę o tym jutro.
Wstała i weszła do domu, a Trina za nią. Akwarela nad kominkiem przedstawiająca
słonecznik, zdawała się razić okropną żółcią w odcieniu musztardy. To ojciec namówił ją, by
powiesiła prezent od matki w salonie, mimo iż Christina wolała, by wisiał w mniej widocznym
miejscu.
W odruchu buntu, poprosiła Trinę, by pomogła jej zdjąć kiczowaty obraz i przenieść do
pokoju gościnnego.
Dobrze odparła przyjaciółka. Już myślałam, że nigdy nie pozbędziesz się tego
ohydztwa!
Greg też go nienawidził. W tej kwestii zgadzaliśmy się, ale wtedy nie chciałam się do tego
przyznać.
Zasłaniając puste miejsce pięknym, antycznym lustrem, poczuła satysfakcję i ulgę, że
nareszcie postąpiła wedle własnego uznania.
To Greg nakłaniał mnie, bym tak zrobiła wyznała z ociąganiem. Akurat w tej kwestii
zachęcał mnie do zrobienia czegoś, czego tak naprawdę sama chciałam.
Trina wytarła ręce o dżinsy i cofnęła się, by podziwiać nowy widok.
Oprócz Donalda, jest najmniej egoistyczną osobą, jaką znam. Serio.
Zdawało się, że Greg zawsze wywierał na nią presję, ale patrząc w przeszłość, Christina
zauważyła, ze sprawy, w których nalegał, były w zasadzie zgodne z jej własną wolą. Począwszy
od małżeństwa, poprzez członkostwo w kółku ogrodniczym, aż do rezygnacji z pracy i założenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]