[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bez szwanku dotarli do samochodu. Dopiero po powrocie do domu, upewniwszy się, że Kayla śpi bezpiecznie i
spokojnie, Zach odetchnął z ulgą. Zapłacił pani McGill, pożegnał ją i poszedł do gościnnego pokoju, w którym czekała
52
Olivia.
Otworzyła spakowaną przez Zacha torbę. Znalazła w niej dżinsy i swetry, trochę bielizny, powiewny szlafroczek i
kuszącą halkę. Roześmiała się, chwyciła go za ręce. Upadli razem na łóżko. Objęła go mocno, wtuliła się i zamknęła oczy.
Rytmiczne uderzenia jego serca uspokajały ją i łagodziły napięcie. Nazajutrz czekał ich wyjazd do Pixford Home i
spotkanie z tamtejszym personelem. Znów miała cofnąć się do czasu, gdy żyła w panicznym strachu. Uświadomiła sobie, że
niczego nigdy nie da się porównać z lękiem, jaki wtedy przeżywała. Bała się nieznanego. Bała się oddania dziecka. Tego,
co będzie czuć pózniej. Oczywiście ani przez chwilę nie myślała o tym, że dziecko mogłoby umrzeć.
Nic i nigdy nie przerazi jej już tak jak tamte miesiące w Pixford. Ani wrzucony przez okno kamień, ani czyjaś - niezbyt
udana - próba uduszenia jej we śnie.
- Powiesz mi, o czym myślisz? - Zach masował jej barki.
- O tym, co będzie jutro. %7łe znowu tam się znajdę.
- Może nie chcesz tam wracać? - Wsunął ciepłe, silne dłonie pod jej sweter i masował plecy i łopatki. - Nie musimy jechać,
jeśli nie masz ochoty.
- Muszę. Muszę doprowadzić to do końca. I chcę poznać odpowiedz. Na przykład dowiedzieć się, jakim sposobem mój
ojciec zdołał przekupić personel.
Pocałował ją w kark i nadal masował plecy. Jego dłonie prześliznęły się wzdłuż jej ciała i odnalazły piersi. Zamknęła
oczy, poddając się pieszczocie, na karku czuła ciepło jego warg. Odwróciła się i przywarła do niego ustami.
- Zach, chcę zapomnieć o wszystkim - wyszeptała, obejmując go mocno. - Pomóż mi.
Rozdział 15
Rano podjechali razem do domu Olivii, by czekać na wizytę Johanny. Zach nasłuchiwał w kuchni, ale prawdę mówiąc,
nie miał wiele do słuchania. Johanna, jak zawsze jadowitym tonem, zażądała paragonów. Olivia podała żądane papierki,
podpisała listę i właściwie zatrzasnęła jej drzwi przed nosem.
Miała ochotę pociągnąć ją za język, opowiedzieć jej - nie ujawniając swej informatorki, Pearl - czego dowiedziała się o
życiu erotycznym swego ojca. Sądziła, że tylko tym sposobem można skłonić Johannę do rozmowy. Ale nie dzisiaj. Na
razie czekała ją wyprawa do Pixford.
Johanna była najwyrazniej zaskoczona, że Olivia poddała się tak łatwo i że nagle przestała zabiegać o jej sympatię.
Patrzyła na nią z widocznym zaciekawieniem.
Ale Olivia chciała jak najszybciej wyjść z domu, wsiedli więc z Zachem do samochodu i podjechali do miasta kupić coś
na śniadanie, które zamierzali zjeść w drodze do Pixford. Ponieważ nie wiadomo było, jak długo tam zostaną i czy po
powrocie starczy czasu na dwa obowiązkowe zakupy w Blueberry, Olivia wzięła kawę i kanapki z jajkiem w gospodzie, a
do tego parę butelek soku pomarańczowego w markecie. W restauracji natknęła się na matkę Cecily Carle. Z wszystkich
dziewcząt biorących udział w konkursie Kaylę najbardziej niepokoiła właśnie Cecily, za to Rorie Carle była
najsympatyczniejszą z matek. Kiedy spostrzegła przy kasie Olivię, przywitała ją ciepłym i przyjaznym: hello i zapytała o
córkę. Rozmawiały przez chwilę o konkursie; Rorie stwierdziła, że może on znakomicie poprawić samoocenę
dziewczynek.
Ten przelotny, ale sympatyczny kontakt podniósł nieco Olivię na duchu. Tak bardzo już nawykła do niechętnych spojrzeń
i jawnie manifestowanej wrogości, że uśmiech i ciepło Rorie Carle wydały jej się kojącym balsamem.
Chwilę pózniej jechali na północ autostradą I-95. Przez prawie całą trzygodzinną podróż Olivia patrzyła przez okno, ale
mijane krajobrazy nie budziły w niej żadnych wspomnień. Widziała tylko drzewa, od czasu do czasu zdarzał się jakiś
przydrożny zajazd, wszystko wyglądało tak samo jak przy innych autostradach. Dopiero w Pixford, kiedy zjechali już z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]