[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zmieniłaś się - powiedział po długiej chwili.
- Może. Sam kiedyś mówiłeś, że z kobietami trudno się
porozumieć, bo inaczej myślą.
Marco uśmiechnął się kwaśno. A jemu się wydawało, że zna się
na kobietach!
73
RS
- Więc po dwóch latach tego kobiecego myślenia postanowiłaś
zażądać rozwodu - burknął. - Ale jeśli sądziłaś, że się na to zgodzę, to
trafiłaś pod zły adres.
- Chciałbyś trwać w związku z osobą, która cię nie kocha?
Dajmy sobie prawo ułożenia sobie życia, Marco. Ja będę mogła
uprawiać swobodnie zawód lekarza, a ty znajdziesz sobie kobietę,
która stworzy ci dom i da dzieci.
Czy o to tylko mu chodziło? Ilekroć wyobrażał sobie swoje
przyszłe dzieci, zawsze były to dzieci jego i Amy.
74
RS
ROZDZIAA PITY
Zadzwonił telefon i Marco zaklął siarczyście, oczywiście po
włosku. Był wściekły, że kolejny raz ktoś im przerywa.
- Podnieś słuchawkę - znużonym głosem poprosiła Amy. - Na
pewno trzeba ratować kolejnego nieszczęśnika.
Był zły na nią, na siebie, na cały świat.
Jednakże złość nie przeszkadzała mu logicznie myśleć.
Nieomylnie wytykał Amy niekonsekwencje i nielogiczności jej
rozumowania i umiejętnie je punktował. A tych niekonsekwencji i
nielogiczności było aż nadto. Jadąc do Penhally, Amy nie była
przygotowana na tak drobiazgowe śledztwo. Liczyła na krótką
rozmowę i szybkie zakończenie. Nie spodziewała się, że Marco
będzie jej decyzję podważał.
A już na pewno nie była przygotowana na pytanie o to, czy go
kochała.
Odpowiedz, jakiej na nie udzieliła, sprawiła Amy najwięcej
bólu.
I co teraz? Czy Marco da jej wolną rękę? A potem znajdzie sobie
inną kobietę, która zawładnie jego sercem? Na myśl o tym, że inna
kobieta zamieszka z nim w tym domu, poczuła nagły ból.
Nie, nie będzie teraz o tym myśleć.
Na szczęście niespodziewany telefon pozwoli jej odetchnąć.
- Co się dzieje, Nick? Jakieś problemy? - zawołał Marco do
słuchawki.
75
RS
Amy poczuła się nieswojo, słysząc imię szefa przychodni. Jak
Nick przyjął fakt jej nagłego zjawienia się w Penhally? Pewnie jest na
nią zły, że zawraca Marcowi głowę w momencie szczególnego
przeciążenia pracą.
Z dalszego toku rozmowy zorientowała się, że Nick radzi się w
sprawie konkretnego przypadku.
On nigdy nie ma chwili spokoju, pomyślała, spoglądając na
Marca, który usiadł w fotelu i ze słuchawką przy uchu omawiał z
przyjacielem problem. I nigdy nie uchyla się od swoich obowiązków.
Od pierwszej chwili, odkąd wspólnie z Nickiem postanowili otworzyć
nowoczesną przychodnię, z absolutnym poświęceniem starał się
zapewnić mieszkańcom Penhally najlepszą opiekę. Taki już jest -
całym sobą oddaje się temu, co robi.
Byłby wspaniałym ojcem.
Amy zrobiło się słabo. Czuła się okropnie. Nie powinna
dopuszczać do siebie takich myśli.
- Przepraszam, Amy, że tak długo to trwało - powiedział Marco,
odkładając słuchawkę. - Odkąd Lucy poszła na urlop, nie mamy
chwili spokoju. Do tego przez ten śnieg ciągle ktoś łamie sobie nogę
albo doznaje innych obrażeń.
- Nie udało się znalezć zastępstwa? - zapytała, Amy, która
orientowała się, że w noc sylwestrową: lekarze mają zwykle
szczególnie dużo roboty.
- Nie. Ale Kate robi, co może. - Marco opadł na kanapę i
przymknął oczy. - Ma wprawdzie jednego chętnego, ale ten może
zacząć dopiero za miesiąc. A na razie musimy sobie radzić własnymi
76
RS
siłami. A właśnie! - Marco nagle się wyprostował i otworzył oczy. -
Nie zdążyłem cię zapytać, jak sobie poradziłaś z moimi pacjentami.
- Chyba nie najgorzej. Oprócz zwykłych katarów i przeziębień
trafił mi się ciekawy przypadek półpaśca na oku.
- Naprawdę? - zainteresował się Marco. - U kogo?
- U niejakiej pani Duncan.
- U Pauli? Paula jest pisarką. Zdaje się, że pisze powieści
kryminalne. Mieszka samotnie, w tym białym domu na brzegu zatoki.
Jesteś pewna, że to półpasiec?
Zdziwiona, że Marco wie tak wiele o swoich pacjentach, Amy
skinęła głową.
- Tak. Ma wszystkie objawy.
- Skierowałaś ją do szpitala?
- Oczywiście.
- Biedna Paula. %7łe też musiało jej się to zdarzyć akurat przed
Nowym Rokiem! Przepisałaś jej doustny antybiotyk?
- Jeśli nie masz do mnie zaufania, to po co kazałeś mi
przyjmować pacjentów? - żachnęła się Amy.
- Przepraszam. - Marco uśmiechnął się nieznacznie, chyba po raz
pierwszy tego dnia. - Nie umiem dzielić się odpowiedzialnością.
Zwłaszcza z własną żoną. - Przez chwilę studiował jej twarz.
Wyglądał przy tym tak pociągająco, że Amy lekko się zaczerwieniła.
- Nic się nie stało - odrzekła, czując jego wzrok.
- A co zamierzasz robić w najbliższym czasie? Wrócisz do
Afryki, czy może wyślą cię gdzie indziej?
- Jeszcze nie wiem. Proponowali mi wyjazd do Pakistanu.
77
RS
- Ale się nie zgodziłaś?
- Jeszcze nie - odparła, zastanawiając się, do czego Marco
zmierza. - Chciałam najpierw uporządkować swoje sprawy.
- A więc jesteś chwilowo bez pracy - powiedział z namysłem. -
A jak wiadomo, bez pracy nie umiesz żyć - dodał z lekko skrywaną
ironią.
- Ale w każdej chwili mogę ją podjąć. Jeśli będzie trzeba, pojadę
tam, gdzie zechcą mnie wysłać.
- Doprawdy? W takim razie coś ci zaproponuję. Przyjmij na
miesiąc pracę w Penhally. Jak zapewne zauważyłaś, rozpaczliwie
potrzebujemy dodatkowego lekarza.
Amy szeroko otworzyła oczy.
- To wykluczone - odrzekła.
- Dlaczego? Sama przed chwilą powiedziałaś, że pojedziesz
wszędzie, gdzie będziesz potrzebna. A Nick, Dragan i ja właśnie
bardzo potrzebujemy pomocy.
- O nie.
- Wciąż powtarzasz, że nie możesz żyć bez pracy. A tymczasem
nasza przychodnia pilnie potrzebuje lekarza. Takiego jak ty,
doświadczonego, który akurat dysponuje czasem.
- Chyba nie chcesz pracować ze swoją byłą żoną?
- Z formalnego punktu widzenia jesteśmy nadal mężem i żoną -
zawrócił jej uwagę. - Zresztą nie widzę problemu. Skoro mnie nie
kochasz, a więc uczucia nie wchodzą w grę, wspólna praca nie
powinna stanowić przeszkody. Moim zdaniem to dla nas wszystkich
najlepsze rozwiązanie.
78
RS
O nie, tylko nie to, z rozpaczą pomyślała Amy. Czuła się złapana
w pułapkę, którą sama na siebie zastawiła.
- Nie, nie ma mowy. Nie możemy razem pracować.
- Dlaczego?
Ponieważ nie potrafiłaby stale ukrywać swoich prawdziwych
uczuć.
- Daj spokój, Marco. Nie rób mi tego.
- Czego mam ci nie robić? Czy mówię od rzeczy? Sprawa jest
prosta, potrzebujesz pracy, a my potrzebujemy lekarza, a ponieważ nie
jesteś ze mną uczuciowo związana, możemy pracować obok siebie jak
dobrzy przyjaciele. A po miesiącu dam ci zgodę na rozwód, którego
tak bardzo pragniesz.
Czyli miałaby przez miesiąc znosić tortury po to, by uzyskać to,
czego tak naprawdę wcale nie chce?
- To byłoby... zbyt krępujące. Dziwię się, jak podobna myśl w
ogóle przyszła ci do głowy.
- Dlaczego miałabyś się czuć skrępowana, skoro nic do mnie nie
czujesz? Chyba że nie powiedziałaś mi prawdy i nie jestem ci całkiem
obojętny.
Amy czuła się jak przestępca na ławie oskarżonych, którego
niby to łagodny prokurator poddaje bezlitosnemu przesłuchaniu.
- Nie to chciałam, to znaczy... - bąkała nieporadnie. - Prawda jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \