[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wolała nie komentować pogłosek o tym, że wkrótce
opublikuje długo wyczekiwaną, nową powieść Liama
O'Reilly'ego. Jednak, jak widać na fotografii zrobionej
wczoraj, para jest ze sobą dość blisko. Czyżby wdowa po
Robercie Shipleyu, matka Roberta Shipleya juniora, i
światowej sławy irlandzki pisarz, Liam O'Reilly, mieli stanąć
wkrótce na ślubnym kobiercu?
Laurze zrobiło się słabo, a ręce tak zaczęły jej się trząść,
że szybko odłożyła gazetę na stolik. Skąd Janey Wilson
wytrzasnęła te informacje? I jak je zinterpretowała!
- Przykro mi, Lauro - odezwał się wreszcie Liam.
- A co ja mam powiedzieć? - warknęła, piorunując go
wzrokiem.
- Nie miałem pojęcia, że Janey zamierza napisać coś
takiego - zapewnił, spoglądając z niesmakiem na gazetę.
- Może to i jest siostra twojego uniwersyteckiego kolegi,
ale przede wszystkim jest dziennikarką szmatławca!
Laura dawała upust złości, aby się nie rozpłakać, a czuła,
że łzy wywołane frustracją są blisko. Jak ta zdzira śmiała
ujawniać informacje dotyczące jej prywatnego życia?
- Masz rację - westchnął Liam. - Ja... - przerwał, bo Amy
wniosła właśnie kawę. - Może Laura napiłaby się do tego
brandy? - spytał, patrząc na nią pytająco.
- O dziewiątej trzydzieści rano? Chyba żartujesz -
prychnęła. - Dziękuję, Amy - zwróciła się łagodniejszym
tonem do gospodyni, która postawiwszy tacę na stoliku,
wróciła do kuchni.
- Mam nalać? - spytał Liam, gdy Laura stała
nieporuszona.
- Tak - odparła, niespokojnym krokiem przechadzając się
po pokoju.
- Proszę. - Podał jej filiżankę z kawą. - Wiem, że nie
słodzisz, ale trochę nasypałem, żeby cię nieco pokrzepić.
A więc on także pamiętał, jaką kawę piła... Ale jakoś nie
sprawiło jej to satysfakcji. Słodzona kawa smakowała
okropnie, ale rzeczywiście od razu ją orzezwiła. Laura miała
teraz ochotę wymierzyć Liamowi policzek, na który zasłużył!
- Ojej - mruknął, obserwując ją ponad brzegiem swojej
filiżanki, i cofnął się żartobliwie. Chyba dałem za dużo tego
cukru, bo rozpoznaję znajomy waleczny błysk w twoich
pięknych oczach. Laura mimowolnie parsknęła śmiechem. On
rzeczywiście był najbardziej irytującym, najbardziej
aroganckim i... najbardziej pociągającym mężczyzną, jakiego
spotkała w życiu.
To wcale nie jest śmieszne - burknęła, ale te słowa nie
zabrzmiały zbyt przekonująco.
- Masz rację - przyznał poważnym tonem. -
Rozmawiałem już z Janey i powiedziałem, co sądzę o jej
półprawdach i insynuacjach. Zapowiedziałem, że osobiście
skręcę jej kark, jeśli opublikuje choć słowo na nasz temat.
- Nic sądzę, aby uciszenie Janey Wilson coś pomogło. -
Skinęła znacząco w stronę ulicy, gdzie czyhali reporterzy. -
Zrobili chyba mnóstwo zdjęć, kiedy wchodziłeś do mojego
domu, więc jest czym okrasić jutrzejsze artykuły w
brukowcach.
- Naprawdę nie miałem pojęcia, że zacznie się taki cyrk. -
Pokręcił z niesmakiem głową.
- Prasa jest teraz jeszcze bardziej bezwzględna niż osiem
lat temu - zapewniła.
- Chyba tak, skoro nawet znajoma naciąga fakty.
- Trzeba było ją poinformować, że sprawa od ośmiu lat
jest już nieaktualna.
Natychmiast pożałowała tych słów. Atmosfera bowiem
nagle się zmieniła, jakby oboje wrócili myślą do czasów, gdy
tak wiele ich łączyło.
Liam odstawił pustą filiżankę i zrobił krok w stronę Laury.
- A jest? - spytał. Stal o kilka centymetrów od niej. - Nie
jestem tego taki pewien - dodał cicho, kładąc dłoń na jej
policzku. - Jesteś jeszcze piękniejsza niż kiedyś.
Trudno jej było oddychać, nie mogła oderwać wzroku od
jego oczu. Tykanie zegara stojącego na kominku nagle wydało
jej się bardzo głośne i natarczywo. Czuła, że jej serce bije o
wiele szybciej i bardziej niespokojnie. Pokręciła głową.
- To nie jest dobry pomysł, Liam... - wydusiła.
- Nie jesteś już dzieckiem, Lauro...
- Nigdy nim nie byłam, gdy chodziło o ciebie - żachnęła
się.
- Ależ tak. - Ogarnął wzrokiem doskonały owal jej
twarzy, ciemne włosy, a potem zatrzymał spojrzenie na
miękkich ustach. - Ale teraz jesteś kobietą. I matką.
Wiedziałem, że coś się w tobie zmieniło, i nie chodziło tylko o
dojrzałość. Najwyrazniej macierzyństwo ci służy. Dlaczego
nie powiedziałaś mi o swoim synu, Lauro?
- Nie chciałam cię nudzić, znając twoje poglądy na temat
dzieci - prychnęła, starając się ukryć narastającą panikę.
- Tylko własnych - odparował. - Ile lat ma Robert? Czy
jest do ciebie podobny?
Czuła, że zaschło jej w ustach, bicie serca było jeszcze
głośniejsze. Nie zamierzała odpowiadać na te pytania!
- Nazywamy go Bobby - odparła wymijająco. - Imię
Robert byłoby zbyt mylące, skoro do jego ojca zwracano się
tak samo.
Liam zacisnął lekko usta, twarz mu stężała. Najwyrazniej
nie był zachwycony wzmianką o nieżyjącym mężu Laury.
Chociaż Robert nie był biologicznym ojcem Bobby'ego,
był nim pod każdym innym względem. To on opiekował się
nią w czasie ciąży, był przy narodzinach chłopczyka i
pielęgnował go, gdy był mały.
Laura odsunęła się od Liama, jego ręka opadła.
- Chyba mamy ważniejsze tematy niż mój syn.
- Chciałbym go poznać.
Odwróciła się raptownie.
- Dlaczego?
- A dlaczego nie?
Uspokój się, Lauro, nakazała sobie w duchu.
- Bobby bardzo przeżył śmierć ojca. A ponieważ stracił
go w tak młodym wieku, nie chcę narażać go na kontakty z
przelotnymi znajomymi. - Nawet w jej uszach zabrzmiało to
obrazliwie. Po minie Liama widziała, że odebrał to jako
policzek.
Spojrzał na nią wyzywająco.
- Więc to dlatego trzymasz z dala od siebie mężczyznę, z
którym dzielisz łóżko?
- Chyba jedno przeczy drugiemu, Liam. Jak mogłabym
utrzymać z dala od siebie owego mitycznego mężczyznę, z
którym dzieliłabym łóżko?
- Mitycznego? - spytał cicho.
- To ty twierdzisz, że jakiś w ogóle istnieje.
- Bo nie sądzę, aby to była kobieta. A jesteś zbyt piękna,
by być sama przez dwa lata. No chyba że wezmiemy pod
uwagę tych przelotnych znajomych.
Potrafił być naprawdę bezczelny! W innych
okolicznościach powiedziałaby mu, co sądzi o jego
niegrzecznych uwagach. Ale tu, we własnym domu, gdy
Bobby mógł się pojawić w każdej chwili, marzyła tylko o tym.
by jak najszybciej pozbyć się Liama.
- Nie zamierzam komentować tej uwagi - powiedziała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]