[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Giovanni zaprotestował energicznie.
- Jestem pewien, że najprędzej przyjmie mnie jako niemal równego z rodem
książęcym!
- Marta jest tylko służącą.
- Aha - mruknął Giovanni, straciwszy od razu zainteresowanie. Od kiedy usłyszał, że
Drago nie należy do rodu książęcego, zniknęła jego służalczość i wrócił do swej poprzedniej
wyniosłości.
Anna ledwo nadążała z tłumaczeniem ich dialogów.
- Może spróbujemy się przespać? - zaproponował Milovan nieśmiało. - Wypoczniemy
i ruszymy z samego rana.
Drago wskazał mu jeden z domów, a małżonkom di Ferro inny. Giovanni poprosił
jednak o osobny dom dla siebie, czym zasłużył sobie na wdzięczność Anny. Drago spełnił
jego życzenie bez komentarza.
Anna zwinęła się pod wełnianym kocem na twardym posłaniu. Starała się ułożyć
wygodnie, lecz bez względu na pozycję bolało ją całe ciało.
Zawsze go nienawidziła. Usiłowała uczynić je powabniejszym, lecz cóż to dawało?
Najpiękniejsze szaty świata nie zdołały ukryć, że było krzywe i nieforemne.
Nie wiedziała dlaczego, ale tego wieczora tak bardzo chciała być pociągająca. Aby
Giovanni mógł być z niej dumny...
Był przecież tak miły i ulitował się nad nią, żeniąc się. A ona nie miała nic, co mogła
by ofiarować mu w zamian. Nic dziwnego, że czuł się zawiedziony!
TAJEMNICA MARTY
Był szary, chłodny poranek. Anna myła się w misce z wodą. Gdy stała, wycierając
twarz, drzwi otworzyły się gwałtownie i wpadł Drago. Anna zesztywniała.
Była bosa, na sobie miała tylko koszulę, odsłaniającą jej krzywe ramiona. Drago
stanął jak skamieniały i tylko wodził po niej wzrokiem od stóp do głów.
Anna nie była w stanie nic zrobić, nie mgła nawet jasno myśleć. Suknia leżała w
drugim końcu izby...
A twarzy Draga dostrzegła coś, czego nie widziała wcześniej u żadnego mężczyzny.
Taki... nie mogła znalezć lepszego określenia niż  głodny wyraz twarzy. Jeszcze raz jego
wzrok prześliznął się po jej ciele, jakby chciał wyryć w pamięci każdy jego szczegół. Anna
stała nieporuszona, niezdolna nawet odetchnąć.
Wreszcie Drago się ocknął.
- Wybacz mi, pani - wybąkał. - Myślałem, że jesteś u męża.
I wybiegł.
Jej brzydkie, pełne wad ciało, tak odsłonięte! Nigdy jeszcze żaden mężczyzna nie
widział jej rozebranej, nigdy nie przypuszczała, że to kiedyś może nastąpić! A tu - tak nagle i
brutalnie!
Jego oczy... Jak one na nią patrzyły! Na nią, nieszczęsną...
Anna z urywanym szlochem znalazła suknię i włożyła ją trzęsącymi się rękami.
Wschodzące słońce różowiło chmury na wschodzie, gdy czworo ludzi szło w kierunku
klasztoru.
Pomimo szokującego porannego epizodu Anna czuła się o wiele spokojniejsza, niż
dotychczas.
Strach o to, co przyniesie następna chwila, zniknął. Czuła, jakby odpowiedzialność za
wyprawę i dwu towarzyszących jej mężczyzn spadła z jej wątłych barków. Spała głęboko i
spokojnie całą noc.
Drago, milczący i spięty, otworzył bramę i wprowadził ich przez dziedziniec
klasztorny do kuchennego wejścia.
Anna zauważyła, jak bardzo ucierpiały mury z powodu trzęsienia ziemi oraz upływu
czasu.
Przez wąski korytarz dotarli do niegdysiejszych kuchennych rejonów klasztoru.
Wiedziała, że mają swoją nazwę, ale nie mogła jej sobie przypomnieć. I w takiej rozległej
kuchni gospodarzyła Marta! Anna domyślała się, że nie było jej łatwo. Bałagan dodatkowo
powiększało to, że Drago wstawił tu wszystkie zapasy i naczynia, aby chora mogła z nich
korzystać. Przesadą było używać słowa  wszystkie w odniesieniu do zapasów. Anna
dostrzegła woreczek z grubo mieloną mąką, trochę warzyw przypominających rzepę i dzbanki
zawierające prawdopodobnie przecier albo sok.
Rzuciła szybkie spojrzenie na Draga. Nic dziwnego, że był tak wychudzony, miał
zapadnięte policzki, a ubranie na nim wisiało.
Podszedł do czarnych drzwi w głębi kuchni i zapukał.
- Marto! - zawołał cicho.
Odpowiedział mu nieokreślony dzwięk.
- Przyszli do nas ludzie. Chcą nas stąd zabrać.
Podniecony głos odpowiedział coś niezrozumiale.
Drago powiedział:
- To wenecki arystokrata i jego żona oraz młody zakonnik.
- Ja nie jestem... - zaczął Milovan, lecz Drago uciszył go.
- Czy możemy do ciebie wejść?
Nastąpiła cisza, ale Anna słyszała jakby stłumiony płacz. W końcu zabrzmiała
odpowiedz:
- Tylko mnich i kobieta.
- Tak myślałem - mruknął Drago i otworzył drzwi. Anna z Milovanem weszli do
środka.
Początkowo nic nie widzieli, w pokoju było całkiem ciemno. Chłopak zdjął grubą
zasłonę z okienka i wtedy ujrzeli staruszkę leżącą w łóżku. Zapach w pokoju nie należał do
najprzyjemniejszych, ale trudno było oczekiwać czegoś innego.
Podeszli do łóżka.
- Dzień dobry, matko - pozdrowiła chorą Anna. - Jestem Anna, a to brat Milovan.
Przyszliśmy po ciebie.
- Wiedziałam! Wiedziałam, że przyjdziecie, zanim nie będzie za pózno! Ale Drago nie
może tu wejść.
- Nie, on czeka na zewnątrz.
nie był to właściwie pokój, tylko przejście między kuchnią a dalszą częścią klasztoru.
Staruszka z trudem kierowała wzrok we właściwym kierunku, tęczówki miała
jasnoszare.
Zaćma, pomyślała Anna. Prawie nas nie widzi. Ale wydaje się niezwykle poruszona,
co jest zrozumiałe. Wreszcie, po tylu latach, wyzwolenie!
- Teraz wy dwoje będziecie odpowiedzialni - powiedziała drżącym głosem.
- Możesz na nas polegać - zapewniła Anna nieco zmieszana, gdyż to raczej Drago i
Giovanni zasługiwali na takie wyróżnienie. - Czy jest coś, co pragniesz ze sobą wziąć w
drogę? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \