[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nęła głową.
Co się stało? zapytała delikatnie Kelly. Chcesz
o tym porozmawiać?
Pojechałam na kurs, licząc, że zdołam odmienić
swoje życie zaczęła cicho Jessica. Nie sądziłam, że
spotka mnie takie nieszczęście.
Przecież to nie twoja wina oświadczyła Kelly.
Owszem, doszło do tragedii, ale nie ponosisz za nią
odpowiedzialności.
Być może przyznała Jessica. Ale moje życie
zmieniło się całkowicie. Nic już nigdy nie będzie takie
samo.
Jednak domek przy Elizabeth Street wcale siÄ™ nie
zmienił, podobnie jak i doktor Summer.
O nic się nie martw oświadczył, gdy wypuścił
JessicÄ™ z úscisku. Panie z rady parafialnej spisaÅ‚y siÄ™
na medal. Załatwiły wszystkie sprawy, kościół został
ALISON ROBERTS 55
przybrany kwiatami, a wielebny Barlow pózniej zajrzy
do ciebie, żeby omówić przebieg ceremonii. Po pogrze-
bie rada parafialna zaprasza na herbatę i ciastka. Jeśli
będziemy mieli szczęście, możebędą parówki w cieście.
Bardzo ci dziękuję, Jim. Nie wiedziałabym, od
czego zacząć... rzekła Jessica. Czy mama... To
znaczy gdzie...?
Norma jest w domu pogrzebowym starego Johnno
Batesa. W każdej chwili możesz iść i ją zobaczyć. Jim
zaśmiał się złośliwie. Mam nadzieję, że nie patrzy na
nas z góry. Serdecznie nie znosiła tego człowieka,
prawda? Jak go nazywała? Już wiem. Wiejski sęp.
Jessica nie zdołała powstrzymać uśmiechu. Jim nadal
był sobą i w każdej sytuacji walił kawę na ławę. Na
szczęście był bardzo sympatyczny i nikt się nie obrażał
na jego złośliwości.
Jim, to moja koleżanka Kelly Drummond oznaj-
miła Jessica. Jest pielęgniarką, pracuje w pogotowiu
i była ze mną na szkoleniu.
Bardzo mi miło odparł Jim, wymieniając z Kelly
serdeczny uścisk dłoni. Jessica potrzebuje teraz przy-
jaciół. Nasza mieścina jest tak mała, że nie znalazła tu
ludzi dorównujących jej inteligencją i zdolnościami.
Och, Jim. Jessica się zawstydziła. Daj spokój!
To kochane miasteczko i wymarzone miejsce dla Ri-
cky ego.
Co słychać u tego łobuziaka? Na pomarszczonej
twarzy Jima malowała się troska. Z kim go zostawiłaś?
Joe jest wyjątkowy, okazał się prawdziwym przy-
jacielem zapewniła go Jessica. A Ricky... z nim
rozmawia.
56 ALISON ROBERTS
Niemożliwe! Ton głosu Jima zdradzał, że ta
informacja wywarła na nim wielkie wrażenie, jednak
natychmiast uśmiechnął się pod wąsem. Prawdziwy
przyjaciel, mówisz? Doskonale.
Nie chodzi o to, o czym myślisz zaprotestowała
Jessica, ale Jim już wymieniał porozumiewawcze spoj-
rzenia z Kelly, która szeroko się uśmiechała.
Doktor Summer wyraznie jej się spodobał.
Zaraz wychodzę stwierdził Jim. Wprawdzie
Norma, wyjeżdżając, zostawiła dom w idealnym stanie,
ale trochę tu odkurzyliśmy, a Kay zrobiła zakupy.
Zadzwońcie do mnie, gdybyście czegoś potrzebowały.
Zatrzymał się w progu. Pogrzeb odbędzie się jutro
o czternastej. Po ceremonii jedziesz natychmiast do
Christchurch?
Nie, dopiero w sobotę po południu. Muszę spako-
wać rzeczy, przygotować dom i ogród do kilkutygo-
dniowej nieobecności.
Hm... Jim wyraznie nie śpieszył się z wyjściem.
Gdzie zamieszkasz, kiedy twój smyk będzie chodził
do szkoły specjalnej? Popatrzył na nią spod oka.
Z tym tajemniczym przyjacielem?
Nie. Idz już, Jim! Jessica machnęła ręką. Nie
dam ci pretekstu do plotkowania. Jeszcze nie wiem,
gdzie siÄ™ zatrzymamy. ZastanowiÄ™ siÄ™ nad tym po
pogrzebie.
Kelly odczekała, aż Jim zamknie za sobą drzwi
skromnego domku Normy.
Możemy zamieszkać u mojej mamy oznajmiła.
Na pewno siÄ™ zgodzi.
Dziękuję, Kelly, niedługo dam ci odpowiedz. Joe
ALISON ROBERTS 57
zaproponował, żebym w sobotę przenocowała u niego.
Powiedział, że ma obszerny dom i wszyscy się zmieś-
cimy.
Ach, tak. Uśmiech Kelly był równie wymowny,
jak wyraz twarzy Jima.
Jessica odwróciła się, żeby ukryć rumieniec, ale
Kelly postanowiła drążyć temat.
Polubiłaś Joego, przyznaj się, Jess.
Jessica nieśmiało przytaknęła.
Ale obawiam się, że to całkowicie jednostronne
uczucie, więc proszę, z nikim nie poruszaj tego tematu,
zwłaszcza z Jimem. Kilka lat temu próbował mnie
wyswatać, z fatalnym skutkiem.
NaprawdÄ™? Kogo ci wytrzasnÄ…Å‚?
MÅ‚odego przystojnego kawalera, Charlesa, nasze-
go nowego weterynarza. Od dnia jego przyjazdu do
Silverstream, Jim marzył, że staniemy na ślubnym
kobiercu.
Nie spodobał ci się?
Owszem, i to bardzo. Nawet się zaręczyliśmy.
I co?
Zaproponował, że zostawimy Ricky ego mojej
matce, a sami się wyniesiemy i będziemy mieli własne
dzieci. Normalne.
Co za Å‚ajdak!
Ty to powiedziałaś. Ale dlatego wolałabym, żebyś
nikomu nie mówiła o Joem.
Zgoda, chociaż nie sądzę, żeby twoje uczucia były
rzeczywiście całkowicie nieodwzajemnione. Bardzo się
zdziwiłam, że Joe zajmie się Rickym.
Dlaczego?
58 ALISON ROBERTS
Słynie z tego... Kelly urwała, szukając najbar-
dziej oględnego zwrotu. No więc... otwarcie daje do
zrozumienia, że nie przepada za dziećmi. Jego małżeńst-
wo rozpadło się, ponieważ żona marzyła o potomstwie.
Aha. Jessica stała przez chwilę bez ruchu, zanim
wreszcie pokiwała głową. Czułam, że o coś takiego
chodzi. Kiedy na kursie wspomniałam o synku, zaczął
mnie traktować zupełnie inaczej.
Nie widzisz, że zrobił dla ciebie wyjątek?
Może po prostu polubił Ricky ego podsunęła
Jessica. Spędzili ze sobą kilka godzin w furgonie.
Niewykluczone, że Ricky stał mu się bliski, ponieważ
uratował mu życie.
Możliwe. Kelly uśmiechnęła się zachęcająco.
Ale to niezły początek, nie sądzisz?
Owszem przyznała Jessica, która nie liczyła, że
będzie miała szansę na bliższy kontakt z przystojnym
ratownikiem.
Jednak już wkrótce Jessicę całkowicie pochłonęły
przygotowania do pogrzebu matki.
Pod koniec ceremonii w kościele wiele osób ciepło
mówiło o życiu Normy. Wypowiedz Jima Summera
była jak zwykle życzliwa, choć do bólu szczera.
Wszyscy doskonale wiemy, że Norma zazdrośnie
strzegła swojej prywatności. Nikt z nas nigdy się nie
dowiedział, co ją sprowadziło do Silverstream, ale bez
wątpienia uciekała przed problemami, o których chciała
zapomnieć. Na szczęście nie przybyła sama, a w dzie-
sięć minut po moim pierwszym spotkaniu z Normą
z radością przyjąłem na świat Jessie. Mały kościółek
wypełnił jego śmiech. Poznaliśmy się w nietypowych
ALISON ROBERTS 59
okolicznościach, ale myślę, że Norma w końcu mi
wybaczyła. Całkowicie poświęciła się wychowaniu có-
rki ciÄ…gnÄ…Å‚ Jim, patrzÄ…c z úsmiechem na JessicÄ™.
Chociaż niektórzy z nas uważali ją za zbyt opiekuńczą,
chyba nie wyrządziła Jess krzywdy.
Jessica wbiła wzrok w dłonie. Jej matka była bez
wątpienia nadopiekuńcza, ale ona nie uważała tego za
wadę. Potem kolejna osoba wychwalała wkład Normy
w umuzykalnienie lokalnej społeczności, ale Jessica
tego nie słuchała, pogrążona we wspomnieniach.
Miała siedem czy osiem lat, kiedy ubłagała matkę, by
zgodziła się na lekcje konnej jazdy. Jej najlepsza przyja-
ciółka chodziła do szkółki jezdzieckiej i Jessica bardzo
chciała spróbować tego sportu.
Wcale mi się to nie podoba, kochanie odrzekła
niechętnie matka. Jazda konna bywa niebezpieczna.
Aatwo można spaść z konia i skręcić sobie kark. Serce
mi pęknie, jeśli resztę życia spędzisz w wózku inwalidz-
kim.
Mamusiu, daję ci słowo, że nie spadnę! Proszę,
pozwól mi spróbować. Błagam!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]