[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gdzieżby, jeśli nie w luksusowym domu Rafaela, położonym w samym sercu
miasta? I nie zamierzała z niego rezygnować, przynajmniej nie bez walki.
Claire nadal pracowała w firmie. Jak dotąd Amy udało się opanować swą
ciekawość. Powstrzymała się od pytania ją o Rafaela. Postanowiła przemyśleć
sprawę przez dzień lub dwa, ale wytrwała przy tym mężnym postanowieniu tyle,
ile trwała kąpiel. Potem, okręciwszy głowę ręcznikiem, zatelefonowała do
Claire, ominęła zwykłe, przyjemne ploteczki i przystąpiła do sedna.
- 96 -
S
R
- Ustalmy fakty - podsumowała Claire, kiedy w końcu poznała
podniecające plany przyjaciółki.
- Chcesz, żebym dowiedziała się, co będzie robił, i dała ci znać.
- To nie powinno być trudne - rzuciła lekko Amy.
- Zrobię, co w mojej mocy. Ale nie za darmo. Będziesz musiała
opowiedzieć mi o wszystkim, co się dzieje, niczego nie pomijając, i zaprosić
mnie na ślub.
- Tak - na pierwsze dwa żądania, i cha, cha, cha, co za wspaniały żart -
jeśli chodzi o to ostatnie.
Amy nie urodziła się wczoraj. Nie szukała miłości i małżeństwa. Chciała
znalezć sposób, by wybić sobie tego faceta z głowy. Zakochała się w nim
beznadziejnie i odepchnęła go, bo pragnęła o wiele więcej, niż jej proponował.
Czuła teraz paskudny żal.
- Nigdy nic nie wiadomo - odpowiedziała Claire, ale bez przekonania.
Jednak spełniła obietnicę. Pospieszyła z pomocą przyjaciółce, która przez dwa
pełne napięcia dni przetrawiała w myślach wszystkie za i przeciw" swojego
planu.
Zroda. Będzie pracował do pózna. Claire wiedziała o tym, ponieważ miał
przewodniczyć zebraniu wszystkich dyrektorów, które nie skończy się przed
ósmą trzydzieści. Zamiast wyjść z nimi, zamierzał dalej pracować w swoim
gabinecie. Za pośrednictwem jędzowatej sekretarki poprosił Claire, by
przygotowała dla niego coś do przegryzienia, gdyby miał na to ochotę.
Więc o dziewiątej wieczorem Amy gawędziła w najlepsze z recepcjonistą,
który na szczęście rozpoznał ją i nie zadawał kłopotliwych pytań. Potem
przekradła się na dyrekcyjne piętro, nie korzystając z windy, gdyż wyobraziła
sobie, jak drzwi windy się rozsuwają, ukazując Jamesa z jego bandą wesołych
kompanów, wybierających się do restauracji w Covent Garden.
Było cicho. Znała dobrze to piętro, więc natychmiast zorientowała się, że
biuro, które zajmował Rafael, należało do Jamesa. Zanim zdążyła stchórzyć,
- 97 -
S
R
stanęła w drzwiach i przez kilka sekund mogła go obserwować, gdyż jej nie
zauważył. Pochylił głowę, zmarszczył brwi i postukiwał piórem po niewielkim
pliku papierów.
Rafael Vives, ogrodnik. Rafael Vives, multimilioner. Powiedział jej, że to
jeden i ten sam człowiek, ale trudno było nie dać zbić się z tropu aurą potęgi,
którą emanował. To było zwariowane, zwłaszcza, że spała z tym mężczyzną,
śmiała się z nim, zmusiła go do kupienia pary dżinsów!
Zakasłała cicho. Podniósł głowę. Można by powiedzieć, że zaszokował go
jej widok. Wykorzystała tę chwilę i weszła do środka, zanim zdążył się
odezwać.
- Słyszałam, że postanowiłeś pobyć trochę w Londynie - powiedziała,
wchodząc do jaskinii lwa i zamykając za sobą drzwi. Natychmiast zaczęła się
zastanawiać, czy nie popełniła błędu. - Byłam w okolicy, więc pomyślałam
sobie, że wpadnę.
- Och, czyżby...? - Rafael odsunął się od biurka, dzięki czemu mógł
odchylić się do tyłu i skupić na Amy całkowitą i niepodzielną uwagę. - Po
prostu przechodziłaś, tak? I tak zwyczajnie tu wpadłaś... Po co?
Rafael odwołał spotkanie z Elizabeth, ponieważ miał dużo pracy. W tej
chwili czekała na niego w domu, po całym dniu intensywnego zwiedzania. Dwa
tygodnie wakacji, okazja, by naprawić ich stosunki, a co on robi? Większość
czasu spędza w firmie. Czuł do siebie niechęć, ale próba pojednania okazała się
klęską. Ich związek był nudny i powinien dać sobie z tym spokój.
- Wpadłam sprawdzić, co u ciebie, i szczerze mówiąc, żałuję, że się
fatygowałam.
- A czego się spodziewałaś? - Głos Rafaela był chłodny i lekceważący, ale
czuł, jak narasta w nim gniew. To go denerwowało, gdyż nie chciał się złościć. -
Oczekiwałaś, że rozwinę czerwony chodnik na twoje powitanie?
- Nie, ale miło by było spotkać się z odrobiną uprzejmości! - Znowu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]