[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z was dumni! Staliście się przykładem dla nas wszystkich.
Nie dość tego  energicznie podniósł rękę do niemieckiego pozdro^ wienia i zawołał
donośnie:
 Przez groby naprzód do zwycięstwa!
Po tym kulminacyjnym punkcie szybko uporano się z resztą uroczystości. Złożono na
wspólnym grobie wieńce. Rozległa się komenda:
 Do salwy honorowej  ładuj  salwą  pal!
Trzy razy wystrzelił pododdział ślepymi nabojami w powietrze. Wojenną flagę Rzeszy,
dotychczas opuszczoną do połowy masztu, wciągnięto.
No, i to było już wszystko.
213
Nieco pózniej Rosjanie, zgodnie z poleceniem, zdjęli z trumien wojenne flagi Rzeszy i
zasypali grób. Na koniec, na niedużym wzgórku ułożono wieńce. Duży drewniany krzyż,
kształtem podobny do %7łelaznego Krzyża, z tabliczką na nazwiska poległych, dopiero
przygotowywano.
%7łołnierze i dziewczęta z pomocniczej służby łączności przenieśli się tymczasem do
kantyny, gdzie usiedli obok siebie parami. Początkowo panowało jeszcze przygnębienie, lecz
wkrótce stosowne do okazji melodie, które wygrywał na akordeonie szef kuchni, zaczęły się
coraz bardziej przeradzać w wesołe śpiewki. Przecież życie toczyło się dalej, po cóż więc od
razu opuszczać głowy? Dlaczego nie poweselić się trochę, dopóki jeszcze nadarza się okazja?
Niedługo już wszyscy lub prawie wszyscy chóralnie wyśpiewywali melodię, którą podsuwał
 artysta". Jego numerem popisowym była piosenka:  Gdy w niedzielę wieczór muzyka
przygrywa, hajdideldaj..." Odegrał ją, z krótkimi przerwami, aż trzy razy. Natomiast
żołnierze, rozochoceni piwem, wódką ziołową i spojrzeniami dziewcząt, śpiewali na tę
melodię:  Gdy w niedzielę wieczór pan kanclerz się zgrywa  jedno danie raz, jedno danie
raz..."
W kasynie sztabu najściślejszemu gronu podano pieczeń cielęcą, która była niewątpliwie
znakomita, a jednak spożywano ją niemal w milczeniu, nie tylko ze względu na pamięć
poległych, lecz także dlatego, że poniekąd było to przyjęcie pożegnalne Marianny Dengler.
Generał głaskał jej rękę jeszcze częściej niż zwykle i wyrażał niezmierny żal, że musi ona
udać się  do swojej poważnie chorej matki".
 Dziecinko, uważaj na siebie  upominał ją zwierzchnik.
Crusius i Eryka Warnke wkrótce opuścili towarzystwo, gdyż nie odpowiadał im nastrój
rozstania. Udali się do pokoju Eryki, gdzie oczekiwał ich wystawny poczęstunek  salami,
szynka i ser, dekoracyjnie ułożone na posrebrzanej tacy z kasyna, a do tego chianti classico.
Smakołyki te dostarczył, jak zwykle, kapral Koralnik, który wolał, by dwoje zajmowało się
sobą, a nie patrzyło mu na ręce.
Gruchali jak para turkawek i jedno drugiemu wkładało smakowite kąski do ust. Ona raz
po raz powtarzała  mój kapitanie", a on nazywał ją swoją  szefową", co oczywiście mogło
nasuwać przypuszczenie, że oprócz szefowej jest także jakiś damski personel.
Crusius niby mimochodem zauważył:  Na pogrzebie zameldowałaś swoje dziewczęta w
pełnym składzie, chociaż paru brakowało.
214
Zwróciłeś na to uwagę?  zdziwiła się. - Zabrakło ci wśród nich przypadkiem twojej
Moniki?
Ależ, proszę cię, moja kochana!  przerwał jej.  Jak możesz to uparte cielątko
nazywać moją Moniką? Nie obchodzi mnie w najmniejszym nawet stopniu, przysięgam ci.
Pewien problem mógłby nam stwarzać najwyżej jej ojciec, kierownik urzędu okręgowego.
Zajmując pozycję, jest on w stanie utrudnić nam życia.
Nie zrobi tego  oświadczyła z przekonaniem.
Skąd masz tę pewność?
Po głębszym zastanowieniu zatelefonowałam do ojca tej Hofer.
I muszę ci powiedzieć, że rozmowa była zaskakująco pozytywna.
Jaki był jej wynik?
Wyjaśniłam mu ostrożnie, ale jednocześnie odpowiednio wyraznie, że jego córka,
Monika, sprawia mi pewien kłopot. Opisałam mu jej niestałość, skłonność do
niezdyscyplinowania, brak poczucia przynależności do wspólnoty. Zapewniłam go
naturalnie, że staram się i nadal będę się starała roztaczać nad Moniką opiekę.
A jak on na to zareagował?
Wyraził zrozumienie i wdzięczność. Kierownik urzędu okręgowego Hofer jest
widocznie jednym z tych Niemców, którzy obdarzeni są głębokim poczuciem obowiązku.
Nade wszystko ceni sobie otwartość i szczerość. Zwierzył mi się, że jego Monika zawsze
była rozmarzonym, nieśmiałym i wrażliwym dzieckiem, trzymała się z dala od innych i tylko
z trudem nawiązywała przyjaznie. Wielokrotnie usiłował podobno to łagodnością, to
surowością, naprowadzić ją na właściwą drogę. Spodziewał się, że służba w mundurze
pomoże jej włączyć się do wspólnoty. Na koniec prosił mnie, bym go nadal wspierała w jego
wysiłkach. W razie konieczności  nawet bezwzględnością i surowością.
To przecież wspaniale!  Crusius wyraznie odczuł ulgę.  Dopóki żyją jeszcze tacy
ludzie, jak ten partyjny towarzysz Hofer, dopóty możemy nie tracić nadziei. Zatem wobec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \