[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wybacz, proszę, nie chciałam ci przeszkadzać.
Słyszałam... hm... słyszałam, że obudziłaś się wcześ-
nie rano, więc pomyślałam, że może miałabyś
ochotę na śniadanie.
Na twarz Margarity wypłynął purpurowy rumie-
niec. Co gorsza, mimo dyskretnych poszukiwań nie
mogła zlokalizować koszuli nocnej.
Jest pod łóżkiem podpowiedziała ze śmie-
chem Conceptión, stawiając jedzenie na stole.
Oszołomiona smakowitym zapachem czekolady,
Margarita zapomniała o wstydzie i sięgnąwszy pod
Tajemnica medalionu 145
łóżko, podniosła koszulę i nałożyła ją pospiesznie,
by jak najprędzej dołączyć do siedzącej przy stole
gospodyni.
Zniadanie składało się z podsmażanych bananów
polanych śmietaną, a także podstawowego dania
kuchni madrileńskiej, czyli czarnej fasoli w wy-
warze z warzyw. Oblizując się z apetytem, Mar-
garita zanurzyła świeżo upieczoną tortillę w gorącej
zupie.
Pyszne pochwaliła szczerze między jednym
a drugim kęsem.
Conceptión szerokim uśmiechem przyjęła kom-
plement.
Nasze krowy są wprawdzie bardzo chude i nie
nadają się na mięso, za to są bardzo mleczne.
Gdybyśmy tylko mogli to mleko dowiezć na targ
zanim skwaśnieje... zasmuciła się.
Transport mleka przez góry i dżunglę rzeczywiś-
cie był zadaniem niewykonalnym, dlatego mach-
nęła lekceważąco ręką i sięgnęła po dzbanek z so-
kiem ze świeżych pomarańczy, po czym rozlała
napój do dwóch kubków.
Aż mi wstyd, że się tak objadam westchnęła
Margarita, kończąc kolejną tortillę. Zjem jeszcze
jedną, a resztę zostawię dla Carlosa.
Nie musisz, jadł z Alejandrem, zanim wyszli
poinformowała gospodyni.
146 Merline Lovelace
Zanim wyszli? powtórzyła, przerywając je-
dzenie. Jak to? A dokąd poszli?
Carlos, Alejandro i mały Toms przeprawili się
na drugą stronę rzeki, żeby wytropić tego, kto was
śledzi.
Margarita nieomal zakrztusiła się tortillą z fasolą.
A więc Carlos udał się do dżungli na poszukiwanie
osób, które wędrowały ich śladem. Wziął ze sobą
tylko Alejandra i Tomsa, ją zaś pozostawił w wios-
ce, aby nie narażać jej na niebezpieczeństwo.
Z jednej strony była mu wdzięczna za jego opie-
kuńczość, ale z drugiej była wściekła, bo przecież
razem tyle przeżyli podczas ostatnich dni, że powi-
nien był się z nią chociaż skonsultować!
Na pewno nic im się nie stanie pocieszyła
Conceptión, sądząc, że przyczyną jej smutku był
niepokój o Carlosa. Alejandro zna dżunglę jak
własną kieszeń i nie dopuści, żeby twój mężczyzna
wpadł w pułapkę.
Carlos nie jest moim mężczyzną sprostowa-
ła. Jak widać, należy tylko i wyłącznie do siebie
i sam o sobie decyduje.
Sceptyczne spojrzenie gospodyni powędrowało
ku łóżku, na którym leżała zmięta pościel. Concep-
tión była jednak zbyt delikatna, aby to w jakikol-
wiek sposób skomentować.
Zostawię cię, żebyś mogła się ubrać stwier-
Tajemnica medalionu 147
dziła i wstała. Wszystkie kobiety są na podwórzu
i skubią kurczaki. Dołącz do nas, jeśli masz ochotę.
Aha, dziś wieczorem urządzamy uroczystość na
waszą cześć.
Z jednej strony Margarita była zaszczycona, że
mieszkańcy wioski zamierzali zorganizować uro-
czystą kolację na ich cześć, z drugiej jednak czuła
się niezręcznie, widziała bowiem, że byli bardzo
biedni i nie chciała ich pozbawiać cennego poży-
wienia. Mimo to nie zamierzała protestować, by nie
sprawić im przykrości.
Choć urodzona i wychowana w luksusie, Mar-
garita doceniała ciężką fizyczną pracę. Zadbała o to
jej matka, która nie znosiła bezczynności i nie
potrafiła siedzieć z założonymi rękami, gdy wokół
wrzała robota. Jako młoda dziewczyna, zanim jesz-
cze zdobyła serce syna właściciela ziemskiego,
Maria de las Fuentes szorowała podłogi, gotowała
w wielkim kotle bieliznę pościelową oraz gracowała
grządki w ogrodzie przy kuchni. Dumna ze swego
pochodzenia, uczyniła wszystko, co było w jej
mocy, aby jej dzieci doceniały ciężką pracę oraz
tych, którzy ją wykonywali.
Szybko dokończywszy śniadanie, Margarita
przeszła do wnęki, w której stała miska z wodą.
Chcąc jak najszybciej zmyć z siebie zapach Carlosa,
który czuła przy każdym ruchu, zaczęła z całej siły
148 Merline Lovelace
szorować ciało szorstkim ręcznikiem. Właśnie
wkładała staromodne majtki Conceptión, gdy na
piersi poczuła znane wibracje. Natychmiast przy-
kryła medalion dłonią. To było takie frustrujące!
Gdyby tylko mogła się z nimi skontaktować! Jedno-
cześnie bardzo budujący był fakt, że nawet po
upływie kilku dni nie stracili nadziei, że uda im się
ją odnalezć. Medalion wibrował jeszcze mniej
więcej przez minutę, po czym znieruchomiał, aby
po kolejnej chwili na nowo się uaktywnić. Sądząc,
że może to być jakiś tajny kod, Margarita położyła
dłoń na piersi, wstrzymując jednocześnie oddech,
ale po chwili wibracje ustały na dobre. Z wes-
tchnieniem znów zaczęła się ubierać.
Przepiękny strój weselny, pożyczony przez Con-
ceptión, absolutnie nie nadawał się do skubania
i zaparzania kurczaków, więc włożyła wciąż wilgot-
ne dżinsy oraz wojskową koszulę Carlosa. Ubraw-
szy się, wygładziła rozłożoną na materacach pościel,
po czym wyszła na dwór, aby dołączyć do kobiet.
Na podwórzu powitały ją salwy serdecznego
śmiechu, złociste promienie słońca oraz ściskająca
za serce nędza. Zatrzymawszy się na werandzie,
aby przyzwyczaić oczy do ostrego światła słonecz-
nego, Margarita rozejrzała się dokoła. Główna droga
wiodąca przez wioskę była zaledwie rozdeptaną,
rozjeżdżoną błotnistą dróżką, zaś stojące przy niej
Tajemnica medalionu 149
domy sprawiały wrażenie, jakby zaraz miały spaść
z pali, na których je zbudowano. Wioskę oddzielały
od dżungli osmalone kikuty pni drzew. Wydawały
się pełnić rolę strażników, których zadaniem było
strzec zabudowania przed wchłonięciem przez żar-
łoczną dżunglę.
Mimo oczywistych trudności oraz zagrożeń, ja-
kie niosło ze sobą mieszkanie w tym malowniczym
zakątku świata, kobiety nie wyglądały na specjalnie
zatroskane. Wokół fruwało pierze, a pracy towarzy-
szyła ożywiona dyskusja o młodym żonkosiu i świe-
żo upieczonym ojcu, który tak bardzo rozochocił się
na widok żony, że próbował unieść jej spódnicę,
choć miała dziecko przy piersi. Młoda kobieta,
która bez fałszywego wstydu wesoło opowiedziała
o swym narowistym mężu, otrzymała od sąsiadek
kilka pouczających wskazówek wziętych prosto
z życia.
Rogerio też tego próbował, gdy karmiłam
nasze pierwsze dziecko wyznała jedna ze śmie-
chem. Więc wsypałam mu do piwa pokruszone
[ Pobierz całość w formacie PDF ]