[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przytaknęła z roztargnieniem. Wszyscy na to się
skarżą. Nim się zorientowała, jej dłoń dotknęła jego
łydki i zaczęła ją drapać. To nic nadzwyczajnego,
w ten sposób pomagała wielu pacjentom po zdjęciu
gipsu. Pod palcami wyczuła drganie mięśni.
- Mięśnie za bardzo ci nie zwiotczały - zauważyła.
Miał ochotę jęczeć z rozkoszy, czując na skórze jej
paznokcie. Zrozumiał, co czuje pies drapany za u-
chem. Wpada w ekstazę. On też był bliski tego stanu.
- Przydałby się im mały masaż - mruknął.
Zciągnęła brwi i odsunęła jego rękę, by zbadać
stan mięśni uda. Doskonały. Większość mężczyzn,
których miała sposobność znać, nie mogła się po-
szczycić nawet połową tej masy. Nagle poczuła, że
tężeją.
- Jak na sześć tygodni bez obciążenia, są w świet-
nym stanie. - Spojrzawszy na Jamesa, zobaczyła, że
zacisnął powieki i odrzucił głowę do tyłu. Jej dłoń
znieruchomiała.
S
R
Gdy otworzył oczy, poraziło ją pożądanie płonące
w jego oczach. Z wrażenia zaschło jej w ustach. Nagle
zdała sobie sprawę, gdzie spoczywa jej ręka. To nie
przystoi pielęgniarce, to bardzo nieprofesjonalne z jej
strony.
- Prze... przepraszam... - wykrztusiła. - Nie po-
winnam... Chciałam tylko...
Jej lekko ochrypły głos jeszcze bardziej go pod-
niecił.
- To było bardzo przyjemne - rzekł półgłosem.
- To niewybaczalne - wyjąkała, odsuwając się.
- Helen, podobamy się sobie. Tak się dzieje, jak się
to tłumi. - Nareszcie ubrał to w słowa, bo oboje udają
zdecydowanie za długo.
Nie. Pokręciła głową.
- To się więcej nie powtórzy.
Przytaknął. Ona ma rację. Przekroczenie pewnej
bariery nie wchodzi w rachubę.
- Rozumiem - szepnął.
Chciała uciec przed jego tęsknym spojrzeniem, ale
nie mogła się ruszyć. Stała jak zaczarowana.
- James, doskonale wyglądasz! - zawołała prze-
biegająca obok pielęgniarka.
Uśmiechnął się i pomachał jej ręką, Helen tym-
czasem zdążyła się otrząsnąć. Cofnęła się o jeszcze
jeden krok.
- Pójdę się dowiedzieć, czy Jonathon wyszedł
już z operacyjnej - rzekła, po czym oddaliła się po-
spiesznie.
W niedzielę spała bardzo długo, bo przez pół nocy
rozmyślała o tym, co się wydarzyło podczas zdejmo-
S
R
wania gipsu oraz o tym, gdzie się podział James. Nie
widziała go od tego incydentu, a gdy kilka godzin
pózniej wróciła do domu, zauważyła brak motoru
w garażu. Nie marnował czasu.
Dlaczego miałby się ociągać? Na pewno pomyślał
o niej, że jest prowincjuszką, która po raz pierwszy
zobaczyła dobrze zbudowanego faceta. Tak, może ona
mu się podoba, ale to pędziwiatr. Skrzywiła się na
wspomnienie, jak go obmacywała i co wtedy o niej
pomyślał. %7łe go prowokuje.
Wrócił do domu koło pierwszej. Gdzie był? Z kim?
Te pytania nie dawały jej spokoju, mimo że wiedziała,
że to nie jej sprawa.
Rano kusiło ją, by się wylegiwać, dopóki James nie
wyjdzie z domu, ale zdawała sobie sprawę, że ucieka-
nie od problemu nie przyczyni się do jego zniknięcia,
a przed nimi jeszcze dziesięć tygodni mieszkania pod
jednym dachem. Zwlokła się z łóżka, ubrała i przygo-
towała na poważną rozmowę.
Zastała go w kuchni, jak przygotowywał jedzenie.
Stojąc w drzwiach, przyglądała mu się przez chwilę.
Dziwnie wyglądał, poruszając się bez kul.
Widać jednak było, że oszczędza złamaną nogę.
- Dokucza? - zapytała.
Odwrócił się gwałtownie. Nie widział jej od po-
przedniego poranka i nie był przygotowany na takie
powitanie.
- Dzień dobry, śpiochu - rzekł z uśmiechem. -
Myślałem, że dziewczyny na prowincji wstają bardzo
wcześnie.
- Długie spanie nie jest domeną wyłącznie panien
z miasta - odcięła się, ruszając w kierunku ekspresu do
S
R
kawy. Czując na sobie jego wzrok, napełniła kubek. -
Jak noga? Daje się we znaki?
- Nie. Ale mam wrażenie, że odzwyczaiłem się od
jej używania.
- To normalne. - Pokiwała głową. - Z czasem na-
uczysz się z niej korzystać. - Czuła, że serce bije jej
coraz mocniej. On na pewno to słyszy. Kaszlnęła. -
Porozmawiajmy o tym, co stało się wczoraj.
- Helen...
Nie odrywała wzroku od kawy w kubku.
- Zachowałam się bardzo nieprofesjonalnie...
- Helen, zdejmując mi gips, nie występowałaś w ro-
li pielęgniarki. Wyświadczyłaś mi przysługę.
- Ale... i tak nie powinnam była cię dotykać.
- Nawet gdybym chciał?
Przełknęła łyk kawy. Informacja, że chciał, by go
dotykała, w tej chwili była jej zupełnie niepotrzebna.
- Słusznie wczoraj zauważyłeś, że mnie pociągasz.
Ale wiedz, że nie zamierzam temu ulegać.
Czując reakcję swojego organizmu na jej słowa,
stwierdził, że obcisłe dżinsy mają pewną istotną wadę.
Nagle zapragnął się przebrać w coś luznego.
- Dlaczego?
- Dlatego, że niedługo wyjedziesz, a ja tu zostanę.
Przyjrzał się jej z poważnym wyrazem twarzy.
- Nie umiem tkwić w jednym miejscu.
- Otóż to. Właśnie z tego powodu nie możemy te-
go zrobić.
Ona ma świętą rację... ale on jej pragnie.
- Uważasz, że można stłumić pożądanie?
- James, jestem dorosła - powiedziała z wyrzutem.
- Nie jestem opętaną przez hormony nastolatką.
S
R
- To nie takie proste.
- Owszem, proste. Potrafimy panować nad wszyst-
kim, co robimy.
Intuicja mu podpowiadała, że Helen niewiele wie
o silnym pociągu fizycznym. Miał się za mistrza
samokontroli, a wystarczyło, by spojrzał na jej koń-
ski ogon, by poczuć nieodpartą chęć zdarcia z niej
ubrania.
- Więc - ruszył w jej stronę - jak jesteśmy tak
blisko - zatrzymał się na krok przed nią - i myślimy
tylko o tym, żeby pójść do łóżka, to ty proponujesz,
żebyśmy o tym zapomnieli?
Jego słowa rozpaliły w niej nowy ogień. Mimo że
w środku cała płonęła, patrzyła mu prosto w oczy.
- Tak.
Podszedł jeszcze bliżej, tak że niemal jej dotykał.
- A kiedy nasze ręce przypadkiem się spotkają,
kiedy czujemy nawzajem swój zapach, kiedy ja wiem,
że jak pocałuję cię w szyję, kiedy twoje włosy muskają
mój policzek, to ty westchniesz jak tamtego wieczoru,
to mamy to też ignorować?
Chciała wtedy, żeby był jeszcze bliżej. W niej. Wpi-
ła palce w blat. To próba, a on musi się dowiedzieć,
że ona nie zmieni zdania.
- Oczywiście, wystarczy samokontrola. - Jej głos
brzmiał obco, ale odważnie patrzyła mu w oczy.
- Samokontrola - prychnął. - Uważasz, że to jest
w porządku, że razem pracujemy, razem mieszkamy,
jemy, śpimy przez ścianę? Czujemy, jak mocno bije
nam serce, jak krew szybciej krąży nam w żyłach -
przyłożył dwa palce do jej tętnicy szyjnej - kiedy
jesteśmy w jednym pokoju. Potrafisz to zignorować?
S
R
Gdy jego palce ześliznęły się na jej obojczyk, hero- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \