[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anglicy wywiezli na Zw. Helenę, a nie Napoleona (powtarzam za streszczeniem jego tezy w
Historia" nr 177).
328
W roku 1818 więzień zą Zw. Heleny stracił fenomenalną pamięć i stał się po prostu ordynarny.
Z tego samego roku pochodzi wysłany przez panią Bertrand z wyspy do przyjaciółki w Paryżu
list, zawierający zdanie: Zwycięstwo, Napoleon opuścił wyspę!".
W roku 1818 (co rzekomo potwierdzili grafologowie) zmienił się charakter pisma
Napoleona.
U Cazobona też nie brakowało takich sensacyjnych dowodów" na to, że Anglików oszukano i że
na Zw. Helenie zmarł sobowtór cesarza. Przytoczę dwa:
Panna Maud Richie, która znała cesarza w Paryżu (prawdopodobnie była jedną z jego
chwilowych kochanek), znalazłszy się na Zw. Helenie nie poznała go!".
Gdy zmarłego na Zw. Helenie rozebrano dla wykonania toalety pośmiertnej, znaleziono na
jego ciele 22 rany wojenne, podczas gdy Napoleon miał ich nie więcej jak dwie.
Szkoda miejsca na przytaczanie dalszych podobnych faktów". Wszystko to są wierutne bujdy lub
naciągane interpretacje. Sam zresztą mogę dołożyć do tych dowodów" jeden, na który natrafiłem
niegdyś, opracowując szkic biograficzny Antommarchiego. Ten przypadek świetnie pokazuje
kulisy powstawania analogicznych dowodów". Otóż istnieje list wuja Napoleona, kardynała
Fescha, do Las Casesa (z roku 1818), a w tym liście taki fragment:
Jakkolwiek gazety angielskie insynuują, że ON wciąż przebywa na Zwiętej Helenie, mamy
przyczyny wierzyć, iż tak nie jest. Nie wiemy, gdzie ON teraz przebywa i kiedy się ujawni, lecz
twierdzenie, że pozostał w kajdanach, nie odpowiada prawdzie. Mamy na to absolutnie pewne
dowody".
Czyż nie jest to znakomita podbudowa twierdzeń Edwardsa i jego zwolenników? Niestety nie
jest. Wspomnianych absolutnie pewnych dowodów" Fesch nie zdradził adresatowi, ale ja je
zdradzę Czytelnikom. Rzecz miała się następująco: pewnemu nawiedzonemu" chrześcijańskiemu
derwiszowi w Niemczech objawiła się NMPanna" i zakomunikowała mu, że Napoleon został
wyniesiony przez aniołów ze skały". Jasnowidz nie omieszkał podzielić się szczęśliwą wieścią z
Feschem. Nie wiedział co prawda, gdzie obecnie cesarz przebywa (tego mu NMPanna nie
zdradziła), ale obiecał, że jak tylko się dowie, zaraz zawiadomi o tym kardynała. I rzecz trudna
do uwierzenia wuj Napoleona dał temu wiarę! Tak oto powstają absolutnie pewne dowody".
Historyjki o zamianie cesarza na sobowtóra można spokojnie między bajki włożyć. Wystarczy
chociażby przypomnieć regularny przebieg trwającej od roku 1816 i spowodowanej trucizną
choroby Napoleona albo fakt, że cesarz do ostatnich dni życia zachował świetną pamięć i na krótki
czas przed śmiercią podyktował m. in. projekt reorganizacji Gwar-
329
dii Narodowej we Francji. Czy wieśniak Robeaud mógł być do tego zdolny? Nie mógł. I wszystko
byłoby jasne, gdyby nie pewien szczegół w aktach parafialnych lotaryńskiej wioski Baleicourt
zachował się następujący zapis: Franciszek Eugeniusz Robeaud... Urodzony w roku 1771 w
Baleicourt. Zmarł na wyspie Zw. Heleny..." (Data była wytarta lub według innej wersji
wykreślona). Zapis ten jest być może fałszywy, być może dokonała go z nieznanych przyczyn jakaś
grupa spiskowców lub jakiś dowcipny pseudo-historyk. Być może. W tej historii nic nie jest jasne,
niczego nie sposób tu wyjaśnić do końca. Zajmijmy się kolejnym, najbardziej niesamowitym
fragmentem kosmo-siku jokera, układem, który nosi nazwę: Sprawa Petrucci-Revard".
Niedługo po zniknięciu Robeauda, w końcu 1818 roku,* we włoskim mieście Werona pojawił się
dostatnio ubrany nieznajomy o nazwisku Revard. Podawał, że jest kupcem, że pochodzi z
północnej Francji i że zamierza osiąść i handlować w Weronie. Zainwestował swe pieniądze w
sklepik optyczny i zaprzyjaznił się z jubilerem Petruccim. Był bardzo bogaty i wyróżniał się w
mieszczańskim otoczeniu wielkopańskimi manierami. I jeszcze jedno: człowiek ten był tak łudząco
podobny do Napoleona, iż mieszkańcy Werony nazywali go Imperatore" lub Buo-naparte".
23 sierpnia 1823 roku przed sklep z szyldem Optyk" zajechał elegancki powóz i woznica wręczył
Revardowi list, po którego przeczytaniu niezwykle podniecony cesarz" opuścił miasto i więcej do
niego nie powrócił. Przed wyjazdem wręczył Petrucciemu zalakowaną kopertę i powiedział:
Jeśli nie wrócę za trzy miesiące, proszę dostarczyć ten pakiet królowi Francji, a zostanie pan
szczodrze wynagrodzony.
4 września 1823 roku, w ogrodach podwiedeńskiego pałacu Schón-brunn, w którym Austriacy
trzymali Orlątko", wydarzył się dziwny incydent. Na godzinę przed północą jeden z wartowników
usłyszał szelest przy murze i zobaczył cień człowieka odskakującego od ściany. %7łołnierz krzyknął:
Stój!
Intruz nie zareagował. Wówczas wartownik dwukrotnie wystrzelił celnie. Nieznajomy padł i
skonał po kilku minutach. Strażnicy przenieśli zwłoki do domu ogrodnika. Zawezwany komendant
straży, gdy
* W wersji Edwardsa. Według Simona Gantillona, który streścił tezy Cazo-bona na lamach
Historii" (nr 177, sierpień 1961) w roku 1816.
330
ujrzał twarz zabitego, uległ dziwnemu wzburzeniu. Natychmiast postawiono straże wokół domku i
ściągnięto oficerów austriackich, którzy stykali się z Napoleonem, oraz jego żonę, Marię Ludwikę.
Przybyli przedstawiciele ambasady francuskiej domagali się kategorycznie wydania im ciała, lecz
spotkała ich odmowa. Zabitego pochowano po kryjomu w skromnym grobie, obok grobowca
przygotowanego uprzednio dla Marii Ludwiki i Orlątka. Syn Napoleona leżał tej nocy w pałacu
ciężko chory na szkarlatynę, na którą zapadł miesiąc wcześniej. Całą tę sprawę znamy z zapisu
dokonanego w dniu 5 września 1823 roku przez prokuratora Karla Friedricha Arnsteina, który
dodał, że nieznajomy konając wymawiał imię Orlątka i jęczał: syn... syn... mój syn...". Kiedy
minęły trzy miesiące Petrucci, zgodnie z życzeniem znajomego, wysłał tajemniczy pakiet do
Paryża. Wkrótce potem przybył doń znad Sekwany królewski emisariusz (rzekomo w celu
zlikwidowania sklepu optycznego) i wręczył mu 100 tysięcy sztuk złota, nakazując milczenie.
Petrucci milczał przez 30 lat, po czym opisał wszystko w zeznaniu zaprzysiężonym przez władze
miasta. Jak stwierdzono dziś nie ma śladu tego dokumentu w archiwach Werony.
8
Ze Sprawy Petrucci-Revard" Cazobon, Edwards i in. wyciągnęli wnioski sprzyjające swojej
hipotezie i łącząc tę sprawę ze Sprawą Robe-aud" starali się udowodnić, że Revard był
Napoleonem, na miejsce którego podstawiono na Zw. Helenie Robeauda. Hipoteza ta była
wystarczająco sugestywna, by u wielu interesujących się epoką ludzi zaszczepić wątpliwości co do
uznawanych dotychczas za constans" okoliczności i miejsca śmierci Napoleona. Tak np. Gerald
Messadie, w zamieszczonym w poważnym miesięczniku popularno-naukowym Science et Vie"
(wrzesień 1970) artykule pt.: Czy historia jest nauką?, całkowicie serio napisał, że być może
Napoleon był tym człowiekiem, którego żołnierze austriaccy zastrzelili pewnej nocy w parku
Schónbrunn, gdy próbował wykraść swego syna.
Przeanalizujmy tę karkołomną hipotezę. Nie będę się bawił w wytykanie jej autorom delikatnie
mówiąc mijania się z prawdą i doczepiania do faktów autentycznych historyjek zmyślonych,
gdyż zabrałoby to zbyt wiele miejsca.* Ważniejsze są argumenty wypływające z logiki.
* Dla przykładu: bez większego trudu udało mi się stwierdzić, iż Orlątko nie tylko nie chorowało w
sierpniu na szkarlatynę, lecz przez cały ten miesiąc bawiło na pełnych polowań i wycieczek
wakacjach wraz z matką. Maria Ludwika nie mogła oglądać w nocy 4 września w Schónbrunn
zwłok zastrzelonego osobnika, gdyż tego właśnie dnia przybyła do Parmy itd.
331
[ Pobierz całość w formacie PDF ]