[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to, czego pragnął.
A potem ją pocałował. Była taka słodka, że dotąd nie mógł się pozbierać. Jej smak,
miękkość jej ust, jedwabistość włosów... To wszystko sprawiło, że czuł się... zdenerwo-
wany? Podniecony?
- To nie było naprawdę - powiedział zły, że mówi tak, jakby sam siebie przekony-
wał. - Nie jesteśmy małżeństwem.
- Jasne. - Imogen uśmiechnęła się siłą woli. - Trudno uwierzyć, że to się w ogóle
wydarzyło. To było jak sen.
- Cały ten tydzień jest jak sen - orzekł Tom, stając przy relingu. - Jakbyśmy znalez-
li się w jakiejś bańce, pozbawieni łączności z rzeczywistością.
- Właśnie tak się czuję. - Znowu się uśmiechnęła, tym razem wyszło jej to lepiej. -
Jak któregoś dnia obudzimy się we własnych domach, przeżyjemy szok.
- Na razie nie musimy się budzić. - Ujął dłonie Imogen. - Możemy jeszcze śnić.
Jego palce były ciepłe i wymowne. Imogen znów zakręciło się w głowie.
- Znić?
- %7łe tutaj jesteśmy, bo chcemy być razem - odparł.
- Wiemy, że to nieprawda i że to nie może trwać. Gdy tylko przyjedziemy do Lon-
dynu, sen się skończy. Nie będziemy mogli do niego wrócić i wcale tego nie będziemy
chcieli.
R
L
T
Czy mówi z sensem? - zastanowił się Tom, niepewny, co chciał przekazać Imogen.
Zaczął się zastanawiać, czy nie popełnia wielkiego błędu. Ale coś kazało mu brnąć dalej.
- Tutaj nie jesteśmy tymi samymi ludzmi co w Londynie - podjął. - Tam każde z
nas ma inne pragnienia, ale tutaj... Może pragniemy tego samego. Ja wiem, czego chcę.
Chcę cię znów pocałować. Nie mam ochoty spędzić kolejnej nocy na tej cholernej sofie i
myśleć o tobie.
Imogen zaniemówiła ze zdumienia.
- Wiem, że jeszcze nie wyleczyłaś się z Andrew - dodał Tom czym prędzej. - Cze-
kasz na jakiś ideał, którego ja nie spełniam, ale skoro tutaj jesteśmy... Zostały nam dwa
tygodnie. Dlaczego nie mielibyśmy ich jak najlepiej wykorzystać?
- Tak jakby to była nasza podróż poślubna? - Imogen odzyskała głos. - Jakbyśmy
poważnie traktowali przysięgi, które sobie złożyliśmy?
- Tak - odparł. - Nie na zawsze - dorzucił szybko. - W Londynie możemy o tym
zapomnieć. Udawać, że to nie miało miejsca. Ale póki co... - Urwał, patrząc jej w twarz.
Starał się nie okazać, jak mu zależy na jej pozytywnej odpowiedzi. - Co ty na to?
Imogen zacisnęła palce na dłoni Toma. To nie może trwać, powiedział. Kiedy to
się skończy, gdy znów ograniczy się do roli jego asystentki, będzie cierpiała.
Zresztą będzie cierpiała tak czy owak. To nieuniknione, kiedy się zakochuje w ta-
kim mężczyznie jak Tom. A przecież miało być inaczej. Oczekiwała idealnego związku.
Nie zamierzała zakochać się w mężczyznie, który nie wie, co to miłość.
Czy dwa tygodnie nie są lepsze niż nic? Przynajmniej zostaną jej wspomnienia.
 Znajdujcie w sobie nawzajem radość", powiedział starzec. Mogła wybrać tę opcję
albo kierować się rozsądkiem.
Wybrała radość. Tymczasową, jak wszystko w jej życiu, ale jednak radość.
Zresztą jak zdołałaby opierać się Tomowi jeszcze dwa tygodnie? Z uśmiechem po-
łożyła dłonie na jego piersi.
- Dobry pomysł - odpowiedziała.
Tom patrzył na nią, jakby nie wierzył jej słowom, a potem jego oczy zapłonęły.
Porwał ją w ramiona i całował, a Imogen wtuliła się w niego.
R
L
T
Przez cały tydzień o niczym innym nie myśleli. Opadli na poduszki pod ciemnieją-
cym niebem, zgniatając girlandę frangipani, otuleni zapachem kremowo żółtych kwia-
tów. Aódz kołysała się na falach, ciszę zakłócał tylko plusk wody uderzającej o kadłub
łodzi, skrzypienie drewna i łopot żagla.
Załoga nie zakłócała im prywatności, a oni zapomnieli o całym świecie. Tom przy-
cisnął Imogen do poduszek i wsunął dłonie pod jej suknię.
Imogen otoczyła go ramionami, miała wrażenie, że tonie. Od czasu do czasu wy-
pływała na powierzchnię i łapała oddech, przestraszona falą pożądania, pragnieniem, by
dotykać i czuć go całą sobą. Jakiś cichy głos w tyle jej głowy szeptał, że robi błąd. Ale
jak to możliwe, skoro wargi Toma tak ją podniecały, a jego dłonie odnajdywały najwraż-
liwsze ścieżki na jej ciele?
Gwiazdy wzeszły nad Wyspą Kokosową. Imogen nie pamiętała, jak w ogóle tam
dotarli. Pewnie Ali przywiózł ich łódką, ale jedyne, co sobie przypominała, to dotyk
gładkiego drewna pod bosymi stopami i lekkie uderzanie wody o pale, na których wspie-
rało się molo. Odczuwała wszystko nadnaturalnie: muskającą jej nogi suknię, ciepły
uścisk dłoni Toma, mrowienie nabrzmiałych warg, rozgorączkowane ciało.
Kiedy wbiegali po stopniach na werandę, wszystko wyglądało tak znajomo, a prze-
cież coś powinno się zmienić. Od chwili, gdy po tych samych stopniach zeszli do Alego,
który czekał na nich na końcu mola, wszystko się zmieniło.
Przedtem Tom był szefem, a Imogen jego asystentką, teraz byli mężem i żoną.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Co prawda w rzeczywistości nie byli małżeństwem. W chwili, gdy to do niej dotar- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nadbugiem.xlx.pl
  • img
    \