[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podoba stolik do przewijania, który kupiłyśmy dla Daniela? Jaki tani!
Dobrze, że Ellen zrobiła listę sklepów z rzeczami dla dzieci. To ja ją tego
nauczyłam.
- Ciąg dalszy wykładów naszego eksperta od organizacji - jęknęła Beth,
udając znużenie.
- Czy Daniel potrzebuje czegoś konkretnego? - zapytała nagle Naomi.
- Chyba nie. Ellen prosiła, żebym uszyła dla niego kilka rzeczy. Miała
już materiały. Nie zajmie mi to dużo czasu.
- Ciasno tu. - Kirsten rozejrzała się po pokoju.
- Kiedyś wyniosę to łoże, ale na razie łóżeczko Daniela musi stać w
rogu. Jego rzeczy bez trudu zmieszczą się w szafie.
Z przykrością myślała o pakowaniu dobytku przyjaciółki do kartonów i
wynoszeniu ich na strych, ale był to zabieg nieodzowny.
- Zróbmy to teraz. Chyba że jeszcze nie chcesz.
Może lepiej będzie, jeżeli zajmą się tym razem? Może w ten sposób
łatwiej pogodzą się z tą bolesną stratą?
- Czemu nie?
Czując się jak intruz, wysunęła górną szufladę komody i
znieruchomiała, nie mogąc złapać tchu.
- Co się stało? - zaniepokoiła się Naomi.
- Nic. Zapomniałam, że zawsze trzymała kawałek pachnącego mydła w
bieliznie. Zaskoczył mnie ten zapach. Wydawało mi się, że ona tu jest. -
Podała Naomi poskładaną bieliznę.
- Pytałyśmy o tego Lockwooda. - Naomi uznała, że należy zmienić
temat. - Wszyscy mówią, że to znakomity pediatra.
- Wiem - odparła podejrzanie obojętnym tonem, odwracając wzrok.
Kirsten i Naomi wymieniły spojrzenia.
- Masz jakieś obiekcje?
- W jego obecności strasznie się denerwuję i zdarzają mi się
kompromitujące pomyłki. Niestety, przeniesiono mnie na jego oddział. Od
jutra.
- Za bardzo się starasz. Zrelaksuj się. On jest taki sam jak każdy inny
lekarz.
To nieprawda, pomyślała. Pomimo nie najlepszych stosunków między
nimi, czuła, że ten człowiek ją pociąga. Dziwnie często, szczególnie w
chwilach słabości, wspominała ten wieczór, gdy ją objął.
Kirsten uznała temat doktora Lockwooda za wyczerpany i zmieniła
temat.
- Geszę się, że chcesz adoptować Daniela - powiedziała, podając Beth
stertę niemowlęcych ubranek. - Chociaż martwi mnie, że niewiele mogę ci
pomóc.
- Poradzę sobie.
- Czasami będziesz musiała mieć trochę czasu dla siebie -stwierdziła
rzeczowym tonem Naomi. - Będziemy przyjeżdżać w każdy wolny
weekend. Z przyjemnością podejmę się roli cioci.
- Do głowy mi nie przyszło, że będę miała dziecko. Wyobrażałam sobie,
że najpierw znajdę męża. Takiego, któremu to nie będzie przeszkadzało. -
Pogładziła znamię na szyi.
- %7łycie nie zawsze układa się zgodnie z planem - zauważyła
filozoficznie Kirsten. - Poza tym faceci, dla których najważniejszy jest
wygląd, nie zasługują na ciebie.
- Wiem, że to bez sensu, ale mam wyrzuty sumienia, że to ja będę
cieszyć się Danielem, a nie jego matka.
- Ellen wybrała właśnie ciebie - przypomniała Naomi.
- Zastanawiam się - zaczęła Kirsten, składając kocyk - dlaczego nigdy
nie wspomniała o jego ojcu.
- Ani słowem - potwierdziła Beth. - Zapytałam ją o to, ale szybko
zmieniła temat.
- Myślicie, że była to przygoda jednej nocy? - rzuciła Naomi. - Burza
namiętności?
- Na pewno nie. Ellen marzyła o założeniu rodziny, której sama nie
miała. Tak jak ja - dodała półgłosem, zamykając czwartą szufladę. -
Możemy snuć domysły w nieskończoność, ale niczego nie wymyślimy.
Nie wspominała o nim, więc nic o nim nie wiemy. To mógł być każdy.
- Czy adwokat mówił coś na temat problemów, jakie może stwarzać ten
tajemniczy tatuś?
- Nie. - Przypomniała sobie spotkanie z Mitchem Adamsem. - Mówił, że
sędziowie są różni. Niektórzy bywają wyjątkowo ostrożni w sprawach o
adopcję. Nie martwmy się na zapas.
Wysunęła dolną szufladę i sięgnęła po ułożone tam koszule i sweterki.
Wyczuła pod palcami coś twardego.
Jej oczom ukazało się stare pudełko po cygarach.
- To jej skarbczyk. Ostatni raz widziałam go jeszcze w domu dziecka.
Chowała w nim swoje największe skarby.
- Otwórzmy!
- Zamknięte na kluczyk.
- Gdzie on może być?
- Sprawdz w kasetce z biżuterią.
- Nie ma.
- Zastanówmy się, gdzie mogła go ukryć.
- W biurku? - zasugerowała Kirsten.
- Zajrzyj.
Kirsten wybiegła z pokoju, po chwili jednak wróciła z pustymi rękami.
- Nigdy jeszcze nie wyłamywałam zamków, ale myślę...
- Wykluczone - zaprotestowała Beth stanowczo. - Nie ma mowy. To jest
jej spadek. Odziedziczyła to pudełko po babci, a teraz dostanie je Daniel.
Nie wolno go niszczyć dla zaspokojenia ciekawości. Kluczyk się znajdzie,
i wtedy je otworzymy.
- Beth ma rację - stwierdziła Naomi. - Poczekamy. Schowała pudełko na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]